Tegoroczny Przystanek Woodstock będzie bez wątpienia wyjątkowy. Po raz pierwszy nadano mu status imprezy o podwyższonym ryzyku. Taką decyzję podjął kilka tygodni temu wojewoda lubuski Władysław Dajczak.
Twarz Woodstocku i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak nie krył oburzenia decyzją wojewody. – Taka nagła zmiana warunków bezpieczeństwa na trzy tygodnie przed imprezą to ogromne koszty. Liczymy to cały czas, myśleliśmy, że to będzie dodatkowy milion złotych, ale już jest więcej. Sześć i pół kilometra ogrodzenia, 700 ochroniarzy – żalił się w rozmowie z portalem naTemat.pl.
Z kolei w TVN24 pytano Owsiaka, czy to już ostatni Przystanek Woodstock. – To się okaże – odpowiadał dramatycznie szef WOŚP.
Natomiast w rozmowie z Wirtualna Polską Jerzy Owsiak poszedł jeszcze dalej. – Zamknijmy się w domach i z nich nie wychodźmy. I odwołajmy także imprezę, która będzie miała miejsce dwa tygodnie po naszym festiwalu, czyli Światowe Dni Młodzieży – oznajmił.
Nieoczekiwanie na ratunek Jurkowi pospieszył Maciej Lasek, który za rządów PO-PSL stał na czele propagandowego zespołu zajmującego się tragedią smoleńską. I zaproponował, żeby organizować… festiwal na uchodźstwie.
Czyżby Lasek, po rozwiązaniu kierowanego przez niego zespołu i wyłączeniu strony internetowej, na której rządowy zespół smoleński publikował swoje wiekopomne, zgodne z rosyjską linią zdarzeń odkrycia, zaczął rozglądać się za nową fuchą?

fot. twitter.com/print screen
Reklama