Z danych służb wywiadowczych wynika, że niedaleko granicy z Ukrainą Rosja koncentruje ogromne ilości sił pancernych. To oznacza, że regularna wojna może rozpocząć się pod koniec kwietnia lub w maju tego roku – ostrzega Jurij Łucenko, lider Bloku Petra Poroszenki. Według ekspertów Rosja, dokonując agresji, może zmienić granice wielu europejskich państw.
Zdaniem Łucenki zagrożenie wojny z Rosją nie występuje tylko na wschodnich terenach Ukrainy, zajętych przez rosyjskich terrorystów i najemników, ale na całym obszarze kraju. – Putin nie zrealizował planu A, czyli oderwania terytoriów Ukrainy zamieszkanych przez rosyjskojęzyczną część ludności, ani też planu B, czyli organizacji buntu w Kijowie, w związku z czym może posunąć się do rozpoczęcia na Ukrainie regularnej wojny – przyznał lider Bloku Petra Poroszenki w wywiadzie dla telewizji ICTV. Z kolei według byłego zastępcy naczelnika Sztabu Generalnego Ukrainy, gen. Ihora Romanienki największe zagrożenie mogą przynieść trzy rosyjskie zgrupowania terrorystyczne zlokalizowane na terenie Donbasu.
– W rejonie Doniecka działa ok. 5,5 tys. najemników, drugi oddział liczący 4,5 tys. ludzi znajduje się niedaleko Mariupola, trzeci zaś w obwodzie ługańskim. Wszystkie trzy są przygotowane do zmasowanego ataku na siły rządowe – przyznał Romanienko.
Sporym problemem dla władz w Kijowie jest również sieć rosyjskich agentów działających w strategicznych miejscach związanych z obronnością kraju, którzy przekazują Moskwie poufne informacje. Wczoraj Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała o rozbiciu w obwodzie ługańskim siatki rosyjskich agentów, którzy przekazywali do Rosji raporty na temat sytuacji na wschodzie kraju oraz działaniach i uzbrojeniu sił rządowych (ATO).
By bronić się przed rosyjskimi najemnikami, Ukraina podpisała ponad 100 umów, głównie z państwami NATO, na zakup sprzętu wojskowego. Jak poinformował ukraiński minister obrony Stepan Połtorak, w najbliższym czasie sporządzonych ma zostać kolejnych 160 dokumentów, dzięki którym do Kijowa trafi niezbędny sprzęt bojowy.
Na możliwość rosyjskiej agresji zwraca uwagę również gen. Adrian Bradshaw, zastępca dowódcy sił NATO w Europie. W czasie swojej wizyty w Bułgarii, gdzie doszło do spotkania Bradshawa z szefem sztabu wojskowego Ukrainy wiceadmirałem Rumenem Nikołowem, amerykański generał ostrzegł, że działania Rosji wskazują na proces rozpoczęcia siłowej zmiany granic wielu państw europejskich. –
Agresja Rosji na Krymie i wschodzie Ukrainy to poważne naruszenie międzynarodowego prawa, które może skutkować eskalacją konfliktu. Zagrożone są nie tylko Ukraina i Bułgaria, lecz wszystkie państwa Sojuszu, w szczególności znajdujące się na jego wschodniej flance – powiedział gen. Bradshaw na konferencji prasowej. Dodatkowo amerykański wojskowy poinformował, że na terenie Bułgarii rozmieszczona zostanie kompania sił NATO, pełniąca funkcje koordynacyjne, m.in. z zakresu ćwiczeń i manewrów. –
Nie dopuścimy do agresji przeciw żadnemu sojusznikowi, jednak w razie zagrożenia siły alianckie zostaną umieszczone w Bułgarii w ciągu kilku dni – zapewnił gen. Bradshaw.
O realnym zagrożeniu wojną świadczą działania władz Rosji.
Do obwodu królewieckiego przerzucone zostały systemy rakietowe typu Iskander, zdolne do wystrzelenia pocisku na odległość nawet 500 km. Oprócz rosyjskich żołnierzy w pobliżu granicy z Polską rozlokowane są również wojskowe myśliwce i bombowe. Oficjalnym powodem takich działań jest według strony rosyjskiej „sprawdzenie gotowości bojowej krajowych sił zbrojnych”. W rzeczywistości chodzi tylko i wyłącznie o dalszą destabilizację sytuacji i zastraszenie europejskich państw.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Konrad Wysocki