Decyzja miała zapaść kilka dni temu. Według niemieckiego tygodnika, „udział kanclerz w wojskowej paradzie na Placu Czerwonym jest niemożliwy”.
Powodem odmowy na zaproszenie Władimira Putina ma być udział Rosji w wojnie na Ukrainie. To dość pokrętne tłumaczenie, skoro Merkel spotka się z Putinem – żeby uczcić Dzień Zwycięstwa – już następnego dnia. „Die Zeit” podaje, że 10 maja kanclerz Niemiec wraz z prezydentem Rosji złożą kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Moskwie.
Niby z jednej strony Merkel chce zademonstrować swoją lojalność wobec Zachodu, ale z drugiej robi wszystko, byle tylko nie urazić Putina. Wytknął jej to niedawno amerykański senator John McCain, przy okazji odrzucenia przez Niemcy możliwości dostaw broni dla Ukrainy.
Tuż przed spotkaniem Angeli Merkel z prezydentem Rosji senator McCain ostro zaatakował kanclerz Niemiec. Przewodniczący Komisji Sił Zbrojnych w Senacie USA w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF porównał jej decyzję o odrzuceniu dostaw broni dla Ukrainy z polityką ustępstw wobec Niemiec hitlerowskich przed II wojną światową. „Twoje zachowanie przypomina mi politykę lat 30.” – mówił McCain cytowany przez Frankfurter Allgemeine Zeitung.
Zresztą o tym, że politycy niemieckiego rządu od miesięcy prowadzą wobec Rosji „schizofreniczną” politykę, już pisaliśmy. Na pokaz ostro krytykują Putina zapewniając jednocześnie o wielkiej roli Rosji w utrzymaniu pokoju na świecie.
Sama Merkel w Bundestagu zarzuciła Rosji, że anektując Krym i uczestnicząc w walkach na wschodniej Ukrainie, kwestionuje ład pokojowy w Europie i łamie prawo międzynarodowe, ale w tym samym czasie jej socjaldemokratyczni partnerzy ostrzegali, aby nie zaogniać i tak już napiętych stosunków z Moskwą.
Reklama