Gdy Agata Kornhauser uczyła się w krakowskim I Liceum im. Nowodworskiego, czyli sławnym „Nowodworku”, przed jego bramą wystawał Andrzej Duda, uczeń II Liceum im. Sobieskiego. Trochę ryzykował. Licea I i II rywalizowały, więc Duda traktowany był jako intruz. – Szczególnie że spotykał się z „naszą” dziewczyną, do tego bardzo ładną – wspomina Wojciech Kolarski, ówczesny uczeń „Nowodworka”
Kolarski, dziś filozof i bliski współpracownik Dudy, opowiada, że pasją przyszłego kandydata na prezydenta były wtedy góry. –
W góry wybierał się wraz z kolegami nocą. Chodzili po Gorcach po ciemku, by zdobywanie beskidzkich szczytów było trudniejszym wyzwaniem.
Media głównego nurtu mają dziś z Dudą tak duży problem, bo jest jakiś inny od polityków, do których są przyzwyczajeni, mniej plastikowy. Może to właśnie przez góry, które zupełnie inaczej niż polityka kształtują ludzkie charaktery? A może jeszcze bardziej dzięki częstemu – jak u Lecha Kaczyńskiego – odwoływaniu się do II Rzeczypospolitej, które po raz kolejny padło w czasie sobotniej konwencji:
„Popatrzcie na nas: jesteśmy synami naszych ojców, wnukami dziadków; to oni w 1918 r. odbudowali Polskę ze zgliszcz, z niebytu! To oni przez 20 lat potrafili zbudować Gdynię, Centralny Okręg Przemysłowy i wiele innych zakładów. Polacy potrafią, my potrafimy, w to trzeba wierzyć i trzeba wygrać!”.
Stanisław Markowski, krakowski fotograf i kompozytor, twórca muzyki do hymnu Solidarności, pomagał Andrzejowi Dudzie w kampanii, gdy ten kandydował na prezydenta Krakowa. –
Polska potrzebuje jak powietrza polityków suwerennych, samodzielnych, takich czerpiących z ducha Piłsudskiego, Wojtyły czy Wyszyńskiego. Nowej, zmienionej formacji bojowników o Polskę. Andrzej Duda ma w tej chwili 50 proc. mojej wiary, że uda mu się do tego nawiązać – mówi.
To on odkrył dramat Bajkowskich
Dramat rodziny Bajkowskich, której dzieci sąd kazał umieścić w domu dziecka, wzbudził wśród Polaków wielkie emocje. Troje dzieci – dwóch 13-latków i 10-latek – zostało odebranych rodzicom.
To poseł Andrzej Duda spowodował, że Polska usłyszała o sprawie Bajkowskich. – Był u nas jeszcze przed dramatycznymi wydarzeniami, zanim nasze dzieci trafiły do placówki – mówi „Gazecie Polskiej” Bartosz Bajkowski, ojciec dzieci, który działanie sądu nazywa „odwetowym”.
Duda, który wcześniej poznał sprawę, zdołał ją nagłośnić i wzbudzić zainteresowanie nią mediów. Przychylne zrozpaczonym rodzicom. –
Mam głębokie przekonanie, że to dzięki temu nagłośnieniu sprawy sąd oddał nam dzieci – uważa Bartosz Bajkowski.
Dla Andrzeja Dudy to była jedna z ponad tysiąca interwencji, które podjął jako poseł. Jego współpracownik Wojciech Kolarski szczególnie zapamiętał jeszcze jedną. Duda pomagał kobiecie, która popadła w poważne tarapaty w związku z kłopotami lokalowymi. Podjął interwencję u właściwych miejskich urzędników. Po czym zadzwonił do niej i powiedział, żeby była o określonej godzinie w urzędzie. –
Ja też tam będę – obiecał.
Kobieta rozpłakała się, bo nie mieściło jej się w głowie, że w III RP posłowi może chcieć się czekać z nią na nieprzyjemnych korytarzach urzędów.
W 2012 r. Duda zaprotestował przeciwko likwidacji sądu w Miechowie. Po dłuższym czasie podobne stanowisko przedstawili przedstawiciele wchodzącego w skład koalicji rządowej PSL. Duda zamieścił wówczas w internecie mema nawiązującego do klimatów hipsterskich:
„Broniłem sądu w Miechowie, zanim to się stało modne”. –
Ma dystans do siebie, potrafi korzystać z narzędzi popkultury, jeśli to dobrze służy sprawie – mówi Kolarski.
Licealna miłość, czyli przyszła Pierwsza Dama
Andrzej Duda urodził się 16 maja 1972 r. w Krakowie. Pochodzi z patriotycznej rodziny o niepodległościowych tradycjach.
Dziadek walczył w wojnie 1920 r. Był kawalerzystą, piłsudczykiem. W 1939 r. jako oficer trafił do sowieckiej niewoli, ale zdołał uciec. Został żołnierzem Armii Krajowej.
Andrzej Duda od 12. roku życia działał w harcerstwie. Kolarski poznał się z Dudą w 1985 r. w czasie harcerskiego zimowiska w Częstochowie. Działał w 5. drużynie harcerskiej „Piorun”, funkcjonującej w ramach ZHP. –
To było bardzo porządne harcerstwo, mające charakter formacyjny, za sprawą starych skautów w prostej linii kontynuujące tradycje harcerstwa przedwojennego – opowiada.
Jak mówi, chociaż drużyna należała do legalnego harcerstwa, to stanowiła w jego ramach rodzaj „struktur poziomych”, związanych z duszpasterstwami i antykomunistyczną tradycją. Gdy w 1989 r. władze zezwoliły na działanie ZHR, automatycznie przeniosły się one do tej organizacji.
Gdy Agata Kornhauser uczyła się w krakowskim I Liceum Ogólnokształcącym im. Bartłomieja Nowodworskiego, czyli sławnym „Nowodworku”, Andrzej Duda uczęszczał do II Liceum im. Sobieskiego. Oba, jak to w Krakowie, historyczne, bo do „Nowodworka” chodzili Matejko, Wyspiański i… Sobieski, a z kolei liceum Sobieskiego ukończyli Władysław Boziewicz (ten od kodeksu), poeta Tadeusz Peiper i malarz Vlastimil Hofmann.
– Andrzej przychodził do naszych dziewczyn. Przez wspólnego kolegę poznał na jakiejś imprezie Agatę i zaczął ją odwiedzać. W III klasie liceum już byli razem – wspomina Wojciech Kolarski.
Czekał na nią przed szkołą albo na krakowskich Plantach. Agata wyróżniała się wśród innych dziewczyn amerykańską, kowbojską apaszką w kolorze fioletowym. Co ciekawe, mocno różnili się temperamentem. Andrzej uwielbiał wyprawy w góry, Agata była domowa, rodzinna, spokojna. Rodzice obojga wywodzili się z krakowskiej inteligencji o odmiennych zainteresowaniach zawodowych.
Ojciec Agaty, Julian Kornhauser, to jeden z bardziej znanych poetów Nowej Fali z lat 70., obok m.in. Adama Zagajewskiego czy Stanisława Barańczaka. Ojciec Andrzeja, Jan Duda, to góral spod Starego Sącza, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej.
Agata, dziś kandydatka na Pierwszą Damę, uczy w szkole niemieckiego. Gdy po konwencji męża czekały na nią pod szkołą tabloidy, poprosiła, by nie przepytywano jej w tym miejscu. Jak mówią znajomi, jest nauczycielką wymagającą, ale lubiącą swoją pracę i lubianą przez uczniów. Nawet w biurze poselskim męża zdarza się jej poprawiać ich sprawdziany.
Alpejczyk startuje w mistrzostwach
Andrzej Duda po maturze dostał się na prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie studiów rozwijał swój talent narciarski.
Odnosił nawet sukcesy w mistrzostwach akademickich w narciarstwie alpejskim. Można śmiało powiedzieć, że na nartach jeździ lepiej od Donalda Tuska.
Studia skończył w 1996 r. i wkrótce rozpoczął pracę w Katedrze Postępowania Administracyjnego UJ. Przez prawie 10 lat prowadził zajęcia ze studentami.
W 2005 r. obronił doktorat. Jego praca zatytułowana była „Interes prawny w polskim prawie administracyjnym”.
W 2005 r. jako ekspert prawny rozpoczął współpracę z klubem PiS. 1 sierpnia 2006 r. na wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry został jego zastępcą. W resorcie odpowiadał za legislację, współpracę międzynarodową i przebieg informatyzacji sądów i prokuratur.
– Był bardzo aktywny w specjalnej komisji zajmującej się nowelizacją ustawy o IPN, zakładającej twardą wersję lustracji – wspomina poseł PiS Stanisław Pięta.
Duda skutecznie działał na rzecz otwarcia zawodów prawniczych, z czym o wiele później kojarzony chciał być Jarosław Gowin. 16 stycznia 2008 r. objął stanowisko podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Przełomowym momentem w życiu Andrzeja Dudy był 10 kwietnia 2010 r. Zaraz po tragedii musiał reagować na niewytłumaczalne, jak się wówczas wydawało, wydarzenia dziejące się w jej cieniu.
– Ludzie Bronisława Komorowskiego postanowili wtargnąć do Kancelarii Prezydenta, zupełnie nie lege artis, na podstawie telewizyjnych informacji o tym, że prezydent Lech Kaczyński zginął. Andrzej Duda zachował się bardzo dzielnie. Przeciwstawił się temu, dowodząc, że ma nie tylko wyczucie prawne, ale i wyczucie przyzwoitości – mówi prof. Ryszard Legutko.
W czasie ostatniej konwencji Duda powiedział, że to te wydarzenia wpłynęły na to, że zdecydował się zostać politykiem. Jak wspominał, 8 kwietnia 2010 r. leciał z prezydentem z Wilna do Warszawy.
„I był już późny wieczór, rozmawialiśmy. Pan prezydent, już rozluźniony po spotkaniach, Paweł Wypych i ja… Opowiadał o czasach I i II Solidarności, bardzo je lubił, one były niezwykle ciekawe. Opowiadał o ludziach, o zdarzeniach, przekładając je na obecne czasy i pokazując, jak zmieniała się Polska. (…) W pewnym momencie spojrzał w okno, po czym odwrócił się i powiedział: – Ja już mam swoje lata, i moje pokolenie będzie odchodzić, ale kiedy to będzie się działo, to na was spocznie dalej ciężar prowadzenia polskich spraw. Myśmy się wtedy z Pawłem zaśmiali: – Panie prezydencie, kiedy to będzie? Dwa dni później nie było już pana prezydenta, nie było także Pawła. Kiedy przypomniałem sobie o tym, to wtedy zrozumiałem, że nie ma już dla mnie innej drogi i dlatego stoję tu dziś przed państwem!”.
Cały tekst dostępny jest w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska” z 11 lutego 2015 lub po wykupieniu prenumeraty elektronicznej na stronie www.gazetapolska.pl.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Piotr Lisieiwcz
Wczytuję ocenę...