Właściciele restauracji pochodzą właśnie z Ukrainy. Wadim Sikerko w rozmowie z TVN24 zaznacza, że „to, co robi Rosja na Ukrainie, to zbrodnia”.
Siekierko ma również świadomość, że tego, czy ktoś popiera prezydenta Rosji, czy nie, nie da się zweryfikować. – Nie wszyscy Rosjanie przychodzą tu, kiedy widzą taki napis – przyznaje. – Nam nie chodzi o Rosjan, my chcemy tu zwykłych gości, ludzi pokoju przede wszystkim – podkreśla.
Według właścicieli „Małej Ukrainy”, przez naklejkę z napisem „Zwolennikom Putina wstęp wzbroniony” gości w restauracji nie ubyło. – Niektórzy reagują dobrze, nawet Rosjanie nas czasem popierają. My przecież też mamy tam rodziny – przekonują.
Również goście restauracji nie uważają, żeby naklejka była czymś niewłaściwym. – My, Polacy, jesteśmy bardzo dumni z tego, że żyjemy w wolnym kraju i myślę, że właściciele restauracji też odczuli, że mogą pokazać swoje przekonania – powiedziała TVN24 Zofia Brandt–Roszczenialska, jedna z klientek „Małej Ukrainy”.

fot. facebook.com/Mała Ukraina
We wrześniu ubiegłego roku pisaliśmy o podobnym przypadku. Na drzwiach restauracji „Piaskownica”, znajdującej się na sopockiej plaży, powieszono kartkę z napisem „Rosjan nie obsługujemy”. Właściciel „Piaskownicy” Jan Hermanowicz w ten sposób protestował przeciwko mordowaniu niewinnych ludzi na Ukrainie.
– Robię to, ponieważ według mnie, społeczeństwo rosyjskie jest współodpowiedzialne za to, co dzieje się na Ukrainie. Rosjanie zachowują się biernie, milczą, nie protestują, a wręcz popierają poczynania Putina – tłumaczył wtedy właściciel lokalu.