Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Ewa Kopacz – zakładnik Platformy Obywatelskiej

W exposé premier Ewy Kopacz nie zabrakło żadnych z elementów, które znaliśmy z dotychczasowej polityki PO.

Autor: Jakub Pilarek

W exposé premier Ewy Kopacz nie zabrakło żadnych z elementów, które znaliśmy z dotychczasowej polityki PO. Sprzeczności, obłuda, obietnice bez pokrycia, cyniczne traktowanie opozycji – wszystko to wskazuje, że mamy do czynienia z politykiem, który pozostaje zakładnikiem linii PO – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” poseł PiS Anna Zalewska.

Ostatnie wystąpienia Ewy Kopacz – nie tylko jej exposé, ale i wypowiedzi w programie Moniki Olejnik – miały częściowo charakter pouczeń moralnych. Opozycja została wskazana jako winna wojny polsko­polskiej i wezwana do zakopania topora wojennego, dostało się jej także za krytykę postawy Kopacz ws. Smoleńska. Jak Pani ocenia rolę pani premier jako politycznego kaznodziei?
Wystąpienia Ewy Kopacz są elementem całego przekazu medialnego Platformy Obywatelskiej. Warto głębiej go zanalizować poprzez wskazanie kilku sekwencji z ostatnich dni. Sekwencja pierwsza: nowa pani premier w jednym zdaniu exposé mówi o zakończeniu wojny polsko-­polskiej, by w następnym określić Jarosława Kaczyńskiego jako nienawistnika. Są to dwa absolutnie wykluczające się fragmenty. Widzimy tu pokłosie wojny, która rozpętała się parę lat temu, kiedy środowisko PO zaczęło określać część społeczeństwa mianem „moherowe berety”, tym samym przekraczając granicę nieobrażania kogoś, kto nie zgadza się z naszymi poglądami. W tej sekwencji widzimy próbę sprowadzenia różnic między PO a PiS‐em do konfliktu personalnego między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim. W świetle tego oczywista jest spontaniczna reakcja Jarosława Kaczyńskiego, który po wystąpieniu pani premier podszedł do Donalda Tuska, podał mu rękę, życząc powodzenia i sygnalizując, że spory personalne nie mają tu nic do rzeczy. Sekwencja druga: jestem w „Kropce na i” w TVN-­nie, obok mnie we Wrocławiu jest Jacek Protasiewicz, eurodeputowany PO. Wypowiada się on o rzekomym języku agresji PiS‐u w sprawie Smoleńska, w ogóle nie odnosząc się do treści mojego sejmowego wystąpienia, w którym skrytykowałam exposé Ewy Kopacz. Mówi to polityk, który na Twitterze zaczepia dziennikarzy i pisze o ich rodzinach, który ma na koncie „heilowanie” w stanie upojenia alkoholowego w miejscu publicznym. Sekwencja trzecia: Ewa Kopacz u Moniki Olejnik włącza narrację o posłach PiS‐u, którzy wyjechali ze Smoleńska i Moskwy, sugerując, że nie mają oni prawa jej krytykować, bo ona tam była. Problem w tym, że posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie uciekli ze Smoleńska. Antoni Macierewicz próbował dostać się na miejsce katastrofy, ale mu to uniemożliwiono. Ci z moich kolegów czy koleżanek, którzy byli na miejscu, nie mieli żadnej możliwości działać ze względu na postawę Rosjan. Pani premier nie pojechała do Smoleńska jako koleżanka czy lekarz, ale jako przedstawiciel polskiego rządu. Nie udała się tam sama, ale z grupą specjalistów i ta reprezentacja powinna być przygotowana nie tylko dyplomatycznie, ale i merytorycznie do tego, żeby ani jednej polskiej ofierze katastrofy, ani rodzinie ofiar nie stała się krzywda. Jak było w rzeczywiści, wszyscy wiemy. Jednak Ewa Kopacz odwraca narrację, odciągając uwagę od swojej postawy po Smoleńsku. Te trzy sekwencje pokazują, gdzie jest clou wojny polsko-­polskiej i dlaczego pani premier, która firmuje politykę Platformy Obywatelskiej, nie ma moralnych kwalifikacji do rządzenia Polską.

Co Panią najbardziej zbulwersowało w exposé Ewy Kopacz?
Trudno mi wskazać jeden element, było tego zbyt dużo. Na pewno uderzały wewnętrzne sprzeczności robiące słuchaczom wodę z mózgu. Z jednej strony słyszeliśmy peany na rzecz dokonań poprzedniego rządu i Donalda Tuska, z drugiej padło hasło „czas na zmiany” – skądinąd będące sformułowaniem Prawa i Sprawiedliwości. Było to exposé osoby nieodpowiedzialnej. Trudno uznać inaczej, skoro najczęściej padającą w nim datą był rok 2016 – premier nie ma prawa obiecywać zmian w roku 2016 z tej prostej przyczyny, że nie wie, jaki będzie wynik nadchodzących wyborów i kto będzie sprawował władzę. Zabrakło szczegółów o źródłach finansowania licznych obietnic. Mogę tylko się domyślać, że chodziło o fundusze strukturalne z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na kilka spraw. Rząd Ewy Kopacz nie planuje otwierać żłobków dlatego, że kocha dzieci i chce pomóc ich rodzicom, ale dlatego, że skandalicznie niską liczbę żłobków w przeliczeniu na liczbę mieszkańców wytknęła nam Komisja Europejska. Jeśli chodzi o opiekę geriatryczną, to ze słów pani premier wynika, że zamierza włączyć w to samorządy. Jednak prawdopodobnie w następnej perspektywie budżetowej nie sięgną one po fundusze strukturalne, są bowiem na granicy zadłużenia i nie mają mocy kredytowej, by sięgnąć po te środki. Piękne są wizje „Instytutu Geriatrii”, jednak nawet minister Arłukowicz nie wie, kiedy i gdzie ten instytut miałby powstać i jakie mają być źródła jego finansowania. Tradycyjnie nie zabrakło obłudy. Celem rządu PO ma być wyrównywanie przepaści między najbogatszymi i najbiedniejszymi. Przeciętny Polak czuje się zażenowany, kiedy słyszy, zważywszy choćby na kwotę waloryzacji emerytur na poziomie 28 zł netto i zestawiając to z historiami Igora Ostachowicza, Marii Wasiak, córki rzeczniczki rządu pani Sulik zatrudnionej w PGE czy pana Grendowicza, którego kontrakt w Polskich Inwestycjach Rozwojowych jest owiany tajemnicą. Symptomatyczne, że gdy premier odnosiła się do wystąpień posłów po wygłoszeniu exposé, starała się nie używać nazwisk, by nikt nie mógł potem prostować jej manipulacji liczbami w licznych wypowiedziach. Nie odpowiedziała na pytania parlamentarzystów, stwierdzając, że odpowiedzi na nie przygotują ministrowie...

Jak ocenia Pani kompetencje charakterologiczne Ewy Kopacz do piastowania urzędu premiera? Jawi się ona jako osoba mało spójna – niedawno wypowiadała się wręcz w pacyfistycznym tonie, akcentując swoją kobiecość, kilkanaście dni po tym honorowała w sali sejmowej żołnierza rannego na misji wojskowej.
Podważam jej kompetencje charakterologiczne do pełnienia obowiązków premiera. Czynię to choćby z tego powodu, że pozwoliła na to, by ktoś od początku do końca napisał jej wystąpienie. Jan Krzysztof Bielecki dzień przed exposé publicznie powiedział „właśnie skończyliśmy pisać”. Nawet z tym się nie kryli. I to było słychać w Sejmie. Niektóre kwestie nie wybrzmiewały jako te, które Ewa Kopacz czuje. Pani premier – a wcześniej minister zdrowia i marszałek Sejmu – wszystko bierze personalnie i emocjonalnie. Widać to na jej twarzy – a to jest zmieszana, a to się wykrzywia, gdy coś ją denerwuje. Nie potrafi przyjąć krytyki i zawsze utożsamia ją z atakiem na własną osobę. Jej nerwowość często zdradza nienaturalny chód – co świetnie było widać, kiedy TVN pokazywał jej marsz do studia Moniki Olejnik – i zamaszysty, „męski” sposób witania się. Wszystko to – dotychczasowa biografia polityczna i cechy osobowościowe – predestynuje ją do bycia zakładnikiem Platformy Obywatelskiej. Jednym z jej celów będzie teraz tuszowanie wewnętrznych sporów w partii i przekonywanie opinii publicznej, jakim wspaniałym pomysłem było włączenie do rządu wszystkich koterii PO. Być może to właśnie tą wizją świetlanej przyszłości zachłysnął się skarbnik Platformy Łukasz Pawełek, który pijany został znaleziony w nocy przez warszawską straż miejską...

Autor: Jakub Pilarek

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane