Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Potężny sprzymierzeniec Jana Kulczyka. Jak oligarcha chciwych hochsztaplerów piętnował

Zjazd izby firm polonijnych, stan wojenny, przemawia Jan Kulczyk: „W odnowicielskim ruchu społecznym, jakim jest Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, widzimy potężnego sprzymierzeńca”.

Bartek Kosiński/Gazeta Polska
Bartek Kosiński/Gazeta Polska
Zjazd izby firm polonijnych, stan wojenny, przemawia Jan Kulczyk: „W odnowicielskim ruchu społecznym, jakim jest Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego, widzimy potężnego sprzymierzeńca”. A komunistyczny dyktator Jaruzelski wręcza jego ojcu order. Władza państwowa jako „potężny sprzymierzeniec” biznesów Kulczyka – ten model prowadzenia interesów przetrwał do czasów afery podsłuchowej. I właśnie o tym pisze w najnowszej „Gazecie Polskiej” Piotr Lisiewicz.

Jeden z najbardziej wpływowych poznaniaków w latach 90. opowiada „Gazecie Polskiej”: – Nigdy nie spotkałem się z kimś takim jak pełnomocnik Kulczyka do spraw nawiązywania biznesowych kontaktów. Niemczycki czy Gudzowaty mieli zawsze takie wysunięte czujki, które macały teren, gdy chcieli gdzieś biznesowo uderzać. On kontakty zawsze nawiązywał sam, taka Zosia Samosia.

Afera taśmowa pokazuje, że to się nie zmieniło od czasów Jaruzelskiego. Choć warto przypomnieć, że Kulczyk nie zawsze wie, z kim się spotyka. W czasie afery Orlenu w 2004 r. stwierdził bowiem, że nie wiedział, iż w Wiedniu spotka się z rosyjskim szpiegiem, płk. Władimirem Ałganowem.

Tym razem z rozpoznaniem swych rozmówców Kulczyk kłopotów mieć nie powinien. Według „Wprost” nagrane miały być jego rozmowy z b. rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem, prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim i szefem dyplomacji Radosławem Sikorskim. Z kolei „Newsweek” poinformował, że trzy razy z oligarchą spotykał się sam Donald Tusk, ale nie w restauracji, lecz w rządowych budynkach.

Lista przyjaciół i wielbicieli Kulczyka jest jednak o wiele bardziej imponująca. Biorąc z grubsza i bez zachowania procesowej ostrożności: cała śmietanka III RP.

Kulczyk grzebie w śmieciach Kingi Rusin

Listopad 2013 r. Kinga Rusin, wieloletnia gwiazda TVN, była żona Tomasza Lisa, wynosi ze swojego domu śmieci. Nie wyrzuca ich jednak, lecz przekazuje Dominice Kulczyk. Badaczka zatrudniona przez córkę Jana Kulczyka grzebie w niezbyt przyjemnie pachnących odpadach, co filmuje telewizyjna ekipa. Potem wsadza rękę w nieczystości aktorki Katarzyny Bujakiewicz, która notabene rozpoczynała karierę w filmie „Śmieciuch”.

To występ kabaretu parodiującego bez litości świat celebrytów? Nie, traktowana ze śmiertelną powagą akcja ekologiczna, którą zachwyca się „Gazeta Wyborcza”. Dominika Kulczyk ma ocenić, czy śmiecie są ekologiczne. Na szczęście i Kasia, i Kinga wypadają pozytywnie.

W mediach Agory zarówno córka, jak i partnerka Jana Kulczyka obecne są niemal bez przerwy i traktowane z niesłabnącym podziwem. Przerwy nie ma nawet na święta Bożego Narodzenia. „Joanna Przetakiewicz wierzy, że muzyka potrafi wprowadzić nas w świąteczny klimat. Zobaczcie, jakie piosenki rozbrzmiewają w tym okresie w jej domu” – kusi portal w grudniu 2013 r. Czyżby kolędy „Ach, ubogi żłobie” czy też „Mizerna, cicha, stajenka licha”? No nie, to do partnerki oligarchy by nie pasowało. Rzecz jasna, piosenki są po angielsku.

Z Wałęsą w Mongolii, z Kwaśniewskim na Kubie, z Tuskiem w Nigerii

Nie tylko Agora podziwia rodzinę Kulczyków. 10 lipca 2013 r. Lech Wałęsa i Jan Kulczyk biorą wspólnie udział w zaprzysiężeniu prezydenta Mongolii Cachiagijna Elbegdordża. Uroczystość odbywa się pod pomnikiem Czyngis-Chana.

Wałęsa, znany z podkreślania, że to on obalił komunizm, w czasie wcześniejszego otwarcia Europejskiego Kongresu Gospodarczego jest jednak gotów podzielić się zasługami w sprawie przemian. – Tak jak mnie się udawało przewidywać w polityce, by zwyciężać, to temu panu chyba jeszcze bardziej się udaje przewidywać w interesach. Podziwiam, naprawdę podziwiam – mówi o Kulczyku.

Z Wałęsą Kulczyk był w Mongolii, z Kwaśniewskim w 2012 r. – jak ujawniła „Gazeta Polska” – na Kubie. – To był wyjazd czysto prywatny – zastrzegła w rozmowie z nami Anna Wnuk, dyrektor biura Kwaśniewskiego. Kontakty okazały się jednak nie czysto prywatne. W styczniu 2013 r. „GW” informowała, że Kwaśniewski zasiada w międzynarodowej radzie doradców firmy Kulczyk Investments.

Kwiecień 2013 r. Donald Tusk potwierdza, że w czasie wizyty w Nigerii będą mu towarzyszyli przedstawiciele firmy Jana Kulczyka. Wizyta w Nigerii wiąże się m.in. z interesami Kulczyk Investments. Spółka ta ma 40-procentowy udział w Neconde Energy Limited, spółce wydobywającej ropę naftową w Nigerii.

Kulczyk w 1984 r.: piętnuję hochsztaplerów

I znów trochę retrospekcji z czasów, gdy zamiast preferowanego przez Przetakiewicz angielskiego na topie w Polsce był rosyjski, a świat był zdecydowanie bardziej szary.

Jest sierpień 1984 r. Magazyn „Inter-Polcom”, pismo izby zrzeszającej firmy polonijne, prezentuje sylwetki ojca i syna – Henryka i Jana Kulczyków. „Obaj – ojciec i syn – są nieprzejednanymi wrogami tych wszystkich, którzy przyszli do ruchu jedynie po to, by wykorzystując go jako tarczę, robić szybko i bez skrupułów wielkie pieniądze” – pisze miesięcznik, informując, że Jan Kulczyk „uznaje, podobnie jak ojciec, tylko tzw. uczciwy biznes”.

„Wolę jadać łyżką przez całe życie, aniżeli chochlą przez cały tydzień” – mówi młody Kulczyk i pryncypialnie potępia tych, którzy chcą szybko się dorobić: „Ludzi, o których cały czas mówimy, Kościół nie naprawi, resocjalizować ich się nie da. (…) Nie ma co ukrywać, ciągną jak ćmy do światła zawsze i wszędzie tam, gdzie są pieniądze”.

I dalej: „Działania tych ludzi, hochsztaplerskie, częstokroć stojące na pograniczu zgodności z prawem, jak też ich sposób bycia i życia wywołują fatalne reperkusje w społeczeństwie. Dlatego jako prawnik widzę je szczególnie wyraziście i staram się piętnować te szkodliwe zjawiska”.

Juliusz Paetz pędzi za Kulczykiem do Wenecji

I wracamy do kolorowej III RP, mniej więcej w połowie jej trwania. Jest 21 lipca 2001 r. Prezydent Poznania Ryszard Grobelny na pokładzie samolotu lecącego z Poznania do Wenecji udziela ślubu Dominice Kulczyk oraz Janowi Eugeniuszowi księciu Lubomirskiemu-Lanckorońskiemu. Do Wenecji przyjeżdża także arcybiskup metropolita poznański Juliusz Paetz i udziela parze ślubu kościelnego.

22 czerwca 2002 r. Przed poznańską operą trwa uroczystość otwarcia fontanny w parku Mickiewicza. W pewnym momencie nadjeżdża limuzyna Audi A8. Wysiada z niej Jan Kulczyk. Charakterystycznym ruchem palca, przywodzącym na myśl przywoływanie kelnera, wzywa do siebie prezydenta Grobelnego. Udziela mu ostrej, publicznej reprymendy za to, że z uruchomieniem fontanny nie poczekał jeden dzień. Następnego dnia w operze świętowano imieniny Kulczyka. Jednym z gości był premier Leszek Miller.

3 grudnia 2003 r. Poznańskie media zostają poinformowane, że około godz. 17 do Starego Browaru Kulczyków wejdzie milionowy gość. Jak zapowiedziano, może nim być każdy. Na powitanie wychodzi sama Grażyna Kulczyk – była żona oligarchy – z bukietem kwiatów. Milionowym gościem okazuje się elegancka pani w futrze. Mediom nie chce się przedstawić, w końcu podaje imię: Alina i mówi, że jest w sklepie po raz pierwszy. Okazuje się być... Aliną Kornasiewicz, za rządów Buzka wiceminister skarbu, która negocjowała sprzedaż Kulczykowi 35 proc. akcji TP SA. – To naprawdę był przypadek – przekonuje Grażyna Kulczyk.

I jeszcze jeden obrazek: gdy w lutym 2002 r. arcybiskup poznański Juliusz Paetz zostaje oskarżony o molestowanie kleryków, Kulczyk oraz rektor UAM Stefan Jurga odwiedzają hierarchę w jego pałacu. Kilka dni później 26 rektorów i prorektorów poznańskich uczelni, ludzi kultury i biznesmenów wystosowuje list otwarty broniący arcybiskupa.

Operacja Ren

Czym różnią się szare obrazki z PRL i kolorowe z III RP? Odpowiedź jest łatwa: w PRL to Kulczyk bardziej podlizywał się w swych wypowiedziach władzy, w III RP raczej ludzie władzy – jemu.

Oligarcha powtarza w mediach, że miał szczęście – pierwszego miliona nie musiał ukraść, bo dostał go od ojca. Henryk Kulczyk, podczas wojny żołnierz AK, wyjeżdża do Berlina Zachodniego w 1956 r. Zakłada firmę importującą z PRL grzyby, jagody i runo leśne.

W latach 70. Edward Gierek i kanclerz Niemiec Helmut Schmidt doprowadzają do zbliżenia w stosunkach PRL i RFN. Porozumiewają się m.in. w sprawie współpracy gospodarczej. W efekcie powstaje kilkadziesiąt polsko-niemieckich firm. – Jednocześnie Departament II MSW rozpoczyna Operację Ren, czyli zabezpieczenie kontrwywiadowcze ich działalności – opowiadał „GP” w 2004 r. Antoni Dudek, historyk z IPN.

Dlaczego władze PRL pozwalają emigrantowi Henrykowi Kulczykowi na prowadzenie tak rozległych interesów w Polsce Ludowej? Romuald Szperliński, w latach 80. właściciel firmy polonijnej Introl i dobry znajomy Kulczyków, nie ma wątpliwości. – Henryk Kulczyk mógł dużo pomóc przez dyplomatów czy misję wojskową w Berlinie. Miał tego typu związki i nie było to tajemnicą – mówi „GP”.

Potwierdzają to dokumenty IPN. Według nich Henryk Kulczyk został pozyskany do współpracy z SB w 1961 r., a w latach 70. przekazany na nieformalny kontakt Departamentu I MSW. Według dokumentów IPN przekazał on służbom specjalnym PRL pisemne informacje m.in. na temat środowiska działających w Niemczech polskich przedsiębiorców.

Producent pasty BHP

Zanim urodzony w 1950 r. Jan Kulczyk trafił do Berlina, przeniósł się z rodzinnej Bydgoszczy do Poznania. Dostaje się na prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. W 1972 r. rozpoczyna studia doktoranckie w Instytucie Nauk Politycznych UAM. Później pracuje w Instytucie Zachodnim (PAN), gdzie w 1975 r. broni doktorat z prawa międzynarodowego u prof. Alfonsa Klafkowskiego.

W 1982 r. wchodzi w życie ustawa, która umożliwia działanie w PRL tzw. firmom polonijnym. Jedną z takich firm – Interkulpol – zakładają Henryk i Jan Kulczyk. W 1983 r. magazyn „Inter-Polcom” zamieszcza relację z gospodarskiej wizyty urzędników w zakładach Interkulpol. Kulczykowie opowiadają o tym, co produkują: domki weekendowe na eksport, akumulatory i słynną w czasach PRL pastę BHP. Robotnicy otrzymują ją w ramach zakładowych przydziałów.

Jak żartuje Antoni Macierewicz, w tym sensie Kulczyk faktycznie przyczynił się do obalenia komunizmu: działacze solidarnościowego podziemia używali owej pasty do drukowania nielegalnych wydawnictw.

Czapą firm polonijnych jest Polsko-Polonijna Izba Przemysłowo-Handlowa Inter-Polcom. W latach 80. Jan Kulczyk zasiada w jej władzach. Jest m.in. członkiem zarządu, zastępcą prezesa, a wreszcie prezesem. Blisko współpracuje z Andrzejem Malinowskim, ówczesnym wiceministrem handlu wewnętrznego. – Przywileje wynikające z bycia w izbie polegały na tym, że mieliśmy samochód na zielonej rejestracji, co pozwalało kupować paliwo bez kartek i ograniczeń. Mogliśmy otrzymać też stałe paszporty, których nie trzeba było zwracać – mówi Romuald Szperliński, wówczas członek Izby.

W czasie jednego ze zjazdów Izby Jan Kulczyk „ze szczególną satysfakcją” rekomenduje na jej szefową towarzyszkę Jadwigę Łokkaj, oficera LWP, byłego członka KC PZPR i wiceprzewodniczącą Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.

Polski biznes afrykański

Pierwszym wielkim interesem Kulczyka w III RP jest w 1991 r. dostawa samochodów dla policji i UOP. Kierowane przez Andrzeja Milczanowskiego MSW zamawia je bez otwartego przetargu w firmie Kulczyka, który jest przedstawicielem Volkswagena w Polsce. Kontrakt na 3 tys. samochodów wart jest 150 mln zł.

Promowanie polskiego kapitału stanie się ważnym hasłem, którym będzie się posługiwał Kulczyk, budując swoją potęgę. Na początku lat 90. Polska Rada Biznesu, której jest wiceszefem, proponuje wprowadzenie preferencji dla polskiego kapitału. W efekcie, gdy minister prywatyzacji Janusz Lewandowski ogłasza przetarg na Browary Wielkopolskie, mogą startować w nim tylko krajowi biznesmeni. Przetarg wygrywa firma Kulczyka Euro Agro, która kupuje 40 proc. akcji browaru.

Miesiąc później akcjonariusze Lecha uchwalają podwyższenie kapitału. Skarb państwa rezygnuje z zakupu nowych akcji. Kulczyk staje się większościowym udziałowcem i przejmuje władzę nad browarami. W połowie 1996 r. Kulczyk informuje, że browar ma nowego udziałowca – jest nim SAB, wielki koncern z RPA. Minister oświadcza publicznie, że czuje się wystawiony do wiatru, bo Kulczyk kupował browary, zapowiadając stworzenie „polskiej grupy”.

Ludzie Wałęsy u Kulczyka

Kulczykowi doradzał w tamtych czasach Gromosław Czempiński, szef UOP z lat 1993–1996. Gdy firma Euro Agro Centrum walczy o Browary Wielkopolskie, jej prezesem zostaje Jan Waga. Na przełomie lat 70. i 80. Waga był kierownikiem wydziału w KW PZPR w Katowicach, wiceprzewodniczącym Centralnego Związku Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Bratem Jana Wagi jest admirał Romuald Waga, w latach 1989–1996 dowódca Marynarki Wojennej. Ma związki z kancelarią Lecha Wałęsy.

Kolejne osoby związane z Wałęsą w firmach Kulczyka to Krzysztof Białowolski, w 1991 r. wiceminister przemysłu, w 1993 r. jeden z założycieli BBWR, i Antoni Furtak, w latach 1991–1993 poseł Porozumienia Ludowego, szef sejmowej komisji rolnictwa. Obok nich pojawiają się też ludzie, z którymi Kulczyk robił interesy w PRL: Andrzej Kacała, w latach 1968–1983 wiceminister rolnictwa (PZPR), i wspomniany Andrzej Malinowski, wiceminister handlu wewnętrznego z lat 80.

Kolejnym interesem Kulczyka jest prywatyzacja Towarzystwa Ubezpieczeniowego Warta. Pierwsze akcje Warty Kulczyk kupuje w 1993 r. Pięć lat później przejmuje kontrolę nad towarzystwem. Po prywatyzacji we władzach Warty zatrudnienie znajdują byli i aktualni urzędnicy – pięciu wiceministrów, kilku doradców ministrów, ekspert walutowy RWPG w Moskwie, zastępca kierownika wydziału KC PZPR.

W 1996 r. szefem Warty zostaje Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego, w PRL wieloletni etatowy działacz organizacji młodzieżowych, w latach 80. dyrektor w URM i doradca wicepremiera. W 1998 r. następcą Witkowskiego zostaje Agenor Gawrzyał, dawny członek władz KLD, jeden z zaufanych współpracowników Kulczyka, który z Aleksandrem Gawronikiem współtworzył sieć kantorów wymiany walut.

Kilka dni przed wyborami parlamentarnymi z 1997, przegranymi przez SLD i PSL, minister transportu Bogusław Liberadzki podpisuje koncesję dla spółki Jana Kulczyka na autostradę A2. Przetarg organizuje rządowa Agencja Budowy i Eksploatacji Autostrad. Na wniosek ministra Liberadzkiego jej szefem został Andrzej Patalas, wcześniej... prezes i współudziałowiec spółki Kulczyka. W 2001 r. spółka Autostrada Wielkopolska dostaje gwarancje państwa na pożyczkę w wysokości 267 mln euro.

Patriotyzm w telekomunikacji

W imię wspierania polskiego kapitału Kulczyk zarabia też ponad miliard złotych na sprzedaży akcji Polskiej Telefonii Cyfrowej Era GSM. Do przetargu startuje wspólnie z Elektrimem, dawną centralą handlu zagranicznego. Zdominowany przez SLD i PSL sejm stawia warunek – polski kapitał musi mieć co najmniej 51 proc. udziałów w spółce. Kulczyk kupuje akcje za 16 mln zł. W maju 1999 r. sprzedaje je za 825 mln zł – z przebiciem 5 tys. procent! Wspieranie „narodowych interesów” pomaga też Kulczykowi za rządu Jerzego Buzka. „Byłoby dziwne, gdyby narodowy operator nie miał polskiego kapitału” – tak biznesmen z Poznania uzasadnia swój udział w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej SA. Akcje TP SA. kupuje konsorcjum Kulczyk Holding i France Telecom.

„Faktyczny szef” grozi procesem

„Potężny sprzymierzeniec” za rządów PO objawiał się wiele razy, a ostatni raz w czerwcu tego roku, kiedy Kulczyk przejął 51 proc. akcji strategicznego koncernu chemicznego Ciech, kontrolowanego dotąd przez polski rząd. Tym samym sprzedano jedne z ostatnich sreber rodowych, jakie pozostawały w polskich rękach. Skarb państwa ma na prywatyzacji Ciechu osiągnąć przychód ponad 600 mln zł. Tymczasem roczny zysk koncernu, który właśnie wychodzi z dołka po kosztownej restrukturyzacji, wyniósł ponad 100 mln zł i w kolejnych latach powinno być znacznie lepiej.

Gdy w poniedziałek kończyłem pisać ten tekst, portal Niezależna.pl poinformował, że Kulczyk grozi procesem Joannie Lichockiej za komentarz, kończący się słowami: „Za rządów PiS u Jan Kulczyk wyjechał z kraju. Rząd PO oddał mu faktyczną władzę”. Jak brzmiał tytuł tekstu, który tak zdenerwował postkomunistycznego oligarchę? „Faktyczny szef”.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Piotr Lisiewicz