Krótki, nieprzyjemny świst. I już. Człowiek obok mnie się osuwa bez przytomności, może bez życia, nie wiem. Nie rusza się. Snajperzy nie celują w pierwszą linię frontu. Strzelają żeby terroryzować. W drugą, trzecią linie, w służby pomocnicze. Wtedy w dziennikarzy nie strzelali. Miałem szczęście – pisze korespondent „Gazety Polskiej Codziennie” w Kijowie Dawid Wildstein.
Hotel Ukraina odcięty z powodu ostrzału.
Strzelali nawet do nas, dziennikarzy. Udało się schować w budynku.
Jakaś ratowniczka usiłuje ratować rannego. To chyba jej znajomy. Płacze i nie chce się dać odciągnąć. W końcu reszta sanitariuszy siłą ją odpycha. Patrzy na swojego znajomego przez chwilę a potem pomaga rzucić jego zwłoki w kąt.
Noszy jest za mało, a pracy dużo.
W hotelu Ukraina szpital.
Co chwila, tak mi się wydaje, ktoś przy nas umiera.
Na Instytuckiej wciąż leżą ludzie. Ratownicy nie są w stanie do nich dojść bo
są ostrzeliwani.
Ludzie wciąż padają. Ofiar jest bardzo wiele. Stoimy z Pawłem na rogu barykad Instytuckiej. Medyk krzyczy, że
strzelają też z karabinów. Wnoszą człowieka z porwaną szyją.
Uciekamy. Nad nami potężny, spalony budynek prospiłek, który wciąż dymi. Mijamy babcie z drewnianą pałą.
Niewiele zapowiadało ten koszmar. Nagle, podczas pozycyjnych walk, Berkut zaczął się wycofywać. Bojownicy ruszyli za nim. Ja byłem przy instytuckiej, Paweł Bobołowicz bardziej na prawo. W pewnym momencie przy nim
wybuchł skład koktajli mołotowa. A potem się zaczęło. Strzały wszędzie. Zaplanowana rzeź.
Majdan wziął w niewolę kilku żołnierzy wojsk wewnętrznych. W przeciwieństwie do Berkutu –
nie torturuje ich, ale się nimi opiekuje i opatruje rany.
Strategicznie to wycofanie się Berkutu może mieć tylko jeden sens.
Albo pułapka by rozstrzelać jak najwięcej ludzi.
Albo wstęp do wkroczenia wojsk.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein