Dzisiejsza rozmowa w Radiu Zet dotyczyła głównie Marszu Niepodległości. Prezydent pytany przez Monikę Olejnik, czy przeprosi władze rosyjskie za burdy pod ambasadą rosyjską w Warszawie, odpowiedział: "Ja też. Oczywiście, że tak. W imieniu państwa polskiego trzeba przeprosić, mając jednocześnie świadomość, że gigantyczne straty wizerunkowe dla Polski już są faktem". Wydarzenie pod ambasadą rosyjską nazwał "absolutnie skandalicznym, którego nie da się niczym usprawiedliwić". "Można za to tylko z głębokim przekonaniem przeprosić" - podkreślił.
Ale na wyrazach serwilizmu wobec reżimu pułkownika KGB się nie skończyło. W którymś momencie Monika Olejnik zapytała: "Przyzna pan, że wpadliśmy w pułapkę. Musimy przepraszać Rosjan, którzy w sprawie zamachu w Smoleńsku zachowują się nie fair wobec nas. Przykład z wrakiem".
Komorowski nie zauważył tej wpadki i jak gdyby nigdy nic odpowiedział: "Problem polega na tym, że nie należy w żadną pułapkę wchodzić ani do żadnej pułapki się zapędzać. Skutecznie działaniami ekstremy politycznej, która zahacza o margines chuligaństwa, myśmy jako naród i społeczeństwo dali się w taką pułapkę zapędzić. Z tego trzeba wyciągnąć wnioski".
To nie pierwsze takie "przejęzyczenie". W grudniu 2010 r. Grzegorz Schetyna, powiedział w programie Moniki Olejnik: "Robienie atmosfery wokół tego zamachu, uważam, że jest haniebne". W listopadzie 2011 r. Radosław Sikorski stwierdził z kolei w TOK FM: "po zamachu władze rosyjskie były autentycznie wstrząśnięte". A w grudniu 2012 r. Donald Tusk oświadczył: "Prokuratura wojskowa pracuje pod niezwykłą, najwyższą presją, zwłaszcza opozycji, w sprawie zamachu smoleńskiego".
 
                        
        
        
        
        
     
                         
                         
                         
             
             
             
             
             
             
            