Skala gwałtów wobec Polek była mniejsza niż wobec Niemek. Nie było na takie traktowanie oficjalnego przyzwolenia, ale armia sowiecka, szczególnie jednostki tyłowe, to nierzadko było żołdactwo, często pijane. Oni gwałcili Polki – mówi prof. Bogdan Musiał, historyk, wykładowca UKSW, autor książki „Wojna Stalina. 1939–1945. Terror, grabież, demontaże” w rozmowie z Jarosławem Wróblewskim („Codzienna”).
Dziś dyskusję wzbudza rzeźba z Gdańska, przedstawiająca sowieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę. Czy jest jakieś potwierdzenie, dokument, że żołnierze sowieccy, którzy szli przez Polskę do Berlina, mieli gwałcić kobiety? Czy było takie polecenie dla żołnierzy?
Oficjalnego dokumentu jak dotąd nie ma, ale są debaty o tym, czy istniał. Ilja Erenburg, stalinowski propagandysta żydowskiego pochodzenia, nawoływał sowieckich żołnierzy do tego, aby „złamać dumę kobiet niemieckich”. A nieoficjalnie zalecano np. sowieckim partyzantom zabijanie jeńców niemieckich bez litości.
Ten propagandysta namawiał do tego w prasie, na ulotkach?
Tak, w prasie, na ulotkach. W propagandzie nawoływał do bezlitosnego obchodzenia się z kobietami, aby złamać ich dumę. Padło też z jego ust bardzo ostre nawoływanie do przemocy wobec niemieckiej ludności cywilnej.
Takie przyzwolenie dla sowieckich żołnierzy dotyczyło gwałcenia również Polek?
Skala gwałtów wobec Polek była mniejsza niż wobec Niemek. Nie było na takie traktowanie oficjalnego przyzwolenia, ale armia sowiecka, szczególnie jednostki tyłowe, to nierzadko było żołdactwo, często pijane. Oni gwałcili Polki. To jest niezaprzeczalne. Trzeba jednak przyznać, że jak przekroczyli granicę z Niemcami, tę z 1937 r., to liczba gwałtów na kobietach, teraz już Niemkach, diametralnie wzrosła. To były gwałty masowe, polowanie na kobiety, także ciężarne, podlotki, starsze kobiety. Rzeźba, która wywołała takie oburzenie, oddaje jak najbardziej realia tego czasu, niestety.
Był jakiś strategiczny, wojskowy cel takiego postępowania?
Jest takie przypuszczenie, że dopuszczano się gwałtów, aby ludność niemiecka na terenach na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej wpadła w panikę, sama uciekała. Miało to wywoływać strach, być taką czystką etniczną. Takie metody stosowało UPA – gdy Polacy mieli uciekać z Wołynia.
Pamiętam wspomnienie kobiety, która przeżyła okupację i była z łapanki wywieziona do Niemiec, do miejscowości Grünberg, czyli obecnej Zielonej Góry. Opowiadała mi, że „jak weszli Sowieci do miasta, to wtedy tak naprawdę zaczęło się najgorsze”. Rozpoczęła się prawdziwa gehenna dla kobiet, które były wcześniej w niemieckiej niewoli. Musiały się ukrywać, malowały twarze sadzą, aby się postarzyć. Widziały dantejskie sceny.
Tak, dla żołnierzy sowieckich pochodzenie nie odgrywało większej roli. Żołnierze sowieccy gwałcili przecież też rosyjskie, ukraińskie czy białoruskie robotnice przymusowe. Naprawdę na zbyt wiele sobie pozwalali.
fot.: arch. - na zdj. prof. Bogdan Musiał
Ambasador Rosji napominał Polaków, że dziś oskarżać żołnierzy sowieckich o gwałty to bluźnierstwo. Powinniśmy dziś o tych gwałtach głośno mówić?
To jest nasz obowiązek mówić o tych gwałtach, wskazywać, jak wielka była ich skala. W Niemczech ich liczba sięga milionów, w Polsce kilkuset tysięcy. Przemilczanie tego to okłamywanie społeczeństwa.
A głos ambasadora Aleksiejewa?
To postsowieckie mrzonki, że my was wyzwoliliśmy i wy macie być za to wdzięczni. Polska została przecież podbita przez Niemców i Sowietów. W 1944–1945 sowieccy żołnierzy nie przynieśli Polsce wolności, bo sami jej nie mieli. Nie wiem, za co mamy być wdzięczni. Ciągle też podaje się zawyżoną liczbę żołnierzy sowieckich, którzy zginęli na terenach Polski. Liczba 600 tys. nie jest prawdziwa. Absolutnie tylu Sowietów nie zginęło.
Dostępne są informacje o gwałtach sowieckich żołnierzy na Polkach? Są takie świadectwa, dokumenty, szacunkowe liczby?
Nikt tego nie zrobił, bo w 1945 r. nie wolno było tego robić. Czytałem sprawozdania np. starostów powiatowych, którzy niekoniecznie byli PPR-owcami. Te dokumenty znajdują się w polskich archiwach. Oni opisywali, jak ogromnym problemem były gwałty dokonywane przez sowieckich żołnierzy. Sowieckie dowództwo próbowało temu zapobiec, ale trudno było to okiełznać. Zdarzały się nawet pojedyncze przykłady rozstrzeliwania szczególnie brutalnych gwałcicieli, których złapano. Znam wypadek, gdy zaproszono polskich przedstawicieli, aby pokazać, jak wymierza się im sprawiedliwość. Jednak to tylko pojedyncze wypadki.
Dlaczego żołnierz gwałci kobiety podbitego kraju? To element walki z wrogiem?
Popatrzmy na to tak: to byli młodzi żołnierze, którzy nie wiedzieli, jak długo jeszcze będą żyli. Mogli przecież za godzinę czy jutro zginąć na polu walki. Ich życie nic nie było warte, więc nie troszczyli się także o szacunek dla innych ludzi. To brzmi brutalnie. Nie zapominajmy, że działał też instynkt biologiczny każący wykorzystać każdą okazję. Trudno wymagać od żołnierzy, których życie nic nie znaczy, empatii, przejmowania się losem matek, żon, córek wrogów. Takie było myślenie. Jedynie dyscyplina wojskowa mogła takie instynkty do pewnego stopnia okiełznać.
Jest jednak pewien kanon zachowania, moralności, kultury, człowieczeństwa. On nawet w ekstremalnych warunkach obowiązuje człowieka, również żołnierza.
Tak, ale armia sowiecka była niezwykle zdemoralizowana. Była w niej też bardzo duża śmiertelność – to miało także wpływ. Sowieccy dowódcy traktowali własnych żołnierzy bardzo brutalnie, o człowieczeństwie, kulturze, moralności nie było tutaj mowy.
W wypadku Wehrmachtu nie słyszymy o takiej skali gwałtów na kobietach w podbitych krajach. Niemcy nie gwałcili ich ze względu na czystość aryjskiej rasy?
Nie. Po prostu niemieckie dowództwo doszło do wniosku, że lepiej pozakładać przeznaczone specjalnie dla żołnierzy domy uciechy. Chodziło o to, aby żołnierze nie zapadali na choroby weneryczne. Było to podyktowane nie troską o losy kobiet, ale dbałością o żołnierzy. Raz na tydzień niemiecki żołnierz mógł oficjalnie chodzić do burdelu, a kobiety były badane, czy nie są chore. Natomiast wśród żołnierzy Armii Czerwonej choroby weneryczne były bardzo rozprzestrzenione.
Jest jeszcze sprawa zachowania rosyjskich żołnierzy, kałmuków Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej RONA podlegającej SS podczas Powstania Warszawskiego. Wtedy nagminnie dochodziło do gwałtów i rabunków, np. na Ochocie. Dokonywane przez nich brutalne gwałty na młodych dziewczynkach na Zieleniaku budzą grozę. Obcinano piersi, wbijano butelki w srom – prawdziwe tortury.
Niemcy na to przyzwalali i nie ma co do tego wątpliwości. Oni też ponoszą za to winę, ale o tych wydarzeniach w Niemczech w ogóle się nie dyskutuje. Natomiast trwa tam debata o gwałtach żołnierzy sowieckich na niemieckich kobietach. Nawet niedawno powstał film fabularny na podstawie wspomnień jednej z ofiar takich gwałtów. Zawiera wiele wstrząsających scen. 30 kwietnia 1945 r. Stalin wydał nawet rozkaz, aby powstrzymać brutalność żołnierzy Armii Czerwonej wobec niemieckiej ludności cywilnej, bo to utrudniało zarządzanie podbitym terenami. Rozkaz potwierdza, że był to proceder na szeroką skalę. W archiwach sowieckich znajdziemy wiele sprawozdań na temat skali tej przemocy, częściowo są one nawet dostępne. Nie rozumiem więc rosyjskich protestów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jarosław Wróblewski