- Czuję się aktorem docenianym i nagradzanym. Nie widzę powodu, dla którego miałbym się bać mówić to, co myślę. Żyję według słów mojej ulubionej piosenki Wojciecha Młynarskiego „Róbmy swoje” - mówi aktor Grzegorz Małecki w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".
W piątek w Teatrze Polonia premiera spektaklu z Pana udziałem – „Konstelacje” Nicka Payne’a. Opowieść o meandrach miłości i emocjonalnych zawirowaniach kobiety i mężczyzny. Do kogo ta sztuka jest skierowana? Tylko proszę nie mówić, że do wszystkich.
Speszyła mnie Pani tym, że nie dała mi odpowiedzieć po mojemu
(śmiech). Myślę, że ona jest skierowana do ludzi, którzy gubią się w miłości, do inteligentów, do tych, którzy może czasem nie radzą sobie ze swoimi uczuciami i wydaje się im, że pogubili się w emocjach. Ale muszę powiedzieć, że ona jednak jest dla każdego, bo w przeciwieństwie do wielu innych sztuk, w których grałem do tej pory, opowiada dokładnie o tym, co każdy z nas zna. Jest o zakochiwaniu się, najprościej rzecz ujmując, o naszych decyzjach i o tym, jak one wpływają na naszą przyszłość, ale też na przyszłość świata, a nawet kosmosu. Nick Payne uważa, że każda decyzja, którą podejmiemy, tworzy kolejny wszechświat. Wiem, że brzmi to enigmatycznie, ale w gruncie rzeczy to są pytania proste.
Pojawia się Pan w serialach. Czy nie jest tak, że wątki miłosne i rodzinne w nich pokazywane bardziej odzwierciedlają życie twórców tych seriali niż życie tych, którzy są przed telewizorami?
(Śmiech) Nie chcę kalać własnego gniazda, bo w tych serialach gram, ale czasem rzeczywiście są one oderwane od rzeczywistości. Ja w tych miłosnych historiach nie odnajduję siebie. W „Konstelacjach” – tak.
W głośnym wywiadzie udzielonym Robertowi Mazurkowi powiedział Pan: „Na małej scenie są: reżyser, choreograf, ktoś od świateł, dwie dziewczynki, które piszą o reżyserze pracę magisterską, delegaci »Krytyki Politycznej« i koniecznie para gejów, którzy nie wiadomo czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli”. Czy środowisko establishmentu po tym wywiadzie odwróciło się od Pana?
Mam w nosie to środowisko i cały establishment. Żyję według słów mojej ulubionej piosenki Wojciecha Młynarskiego „Róbmy swoje”.
Musi Pan bardzo pewnie się czuć.
Tak. I zawodowo, i życiowo.
Można się czuć pewnie, mając 38 lat i wykonując zawód aktora?
Skończyłem szkołę teatralną wiele lat temu, gram z powodzeniem w Teatrze Narodowym. Czuję się aktorem docenianym i nagradzanym. Nie widzę powodu, dla którego miałbym się bać mówić to, co myślę.
Całość wywiadu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Sylwia Krasnodębska