Rosyjskie władze chcą pozbyć się chińskich rolników, którzy w niektórych regionach kraju zdominowali produkcję warzyw. Mają odmawiać im wiz, a przebywających na terenie Rosji deportować. Za pretekst posłużyły orzeczenia inspekcji sanitarnej, która uznała, że chińskie warzywa nie spełniają norm.
Dziwnym trafem rosyjska inspekcja sanitarna zawsze dopatruje się łamania norm tam, gdzie jest to na rękę Kremlowi (wcześniej „nie spełniały norm” gruzińskie wina i wody mineralne, ukraińska czekolada, polskie mięso itp.). W tym wypadku chodzi o lęk przed chińską ekspansją na słabo zaludnionych obszarach Syberii. W niektórych obwodach większość ogórków czy pomidorów pojawiających się na rynku pochodzi od chińskich ogrodników, którzy stawiają namioty foliowe i uprawiają w nich warzywa.
Szacuje się, że obecnie ponad połowę tego rodzaju upraw w Rosji stanowią chińskie farmy, znajdujące się nie tylko na Syberii i Dalekim Wschodzie, ale także w rejonie Uralu i na Powołżu.
Zjawisko dotyczy nie tylko ogrodnictwa, ale też dużych upraw rolnych, m.in. soi czy gryki. Japoński dziennik „Sankei Shimbun” opisał mechanizm powstawania wielkoobszarowych chińskich farm. Formalnie gospodarstwa liczące czasami po kilka tysięcy hektarów są chińsko-rosyjskimi spółkami lub nawet na papierze należą do Rosjan. Jednak w rzeczywistości rosyjski partner jest jedynie „słupem”, dzięki któremu można ominąć administracyjne przeszkody. Właściciel rosyjskiego paszportu potrzebny jest do tego, by wydzierżawić ziemię po preferencyjnych cenach i płacić niskie podatki. Chińscy przedsiębiorcy biorą w chińskich bankach państwowych nisko oprocentowane kredyty inwestycyjne, kupują maszyny i po załatwieniu przez podstawionego Rosjanina formalności związanych z dzierżawą ziemi rozpoczynają działalność, wynajmując do pracy sprowadzonych z kraju rodaków.
Ekspansja rolników z Państwa Środka trwa od lat 90. Po rozpadzie ZSRS syberyjskie kołchozy poupadały, a leżącą odłogiem ziemię zaczęli dzierżawić Chińczycy. Oficjalnie w Rosji przebywa 450 tys. Chińczyków, jednak szacuje się, że w rzeczywistości jest ich ponad 5 mln.
Chińczycy często żenią się z Rosjankami i kontynuują prowadzenie biznesu. Część przechodzi do innych branż – na Dalekim Wschodzie i na Syberii powstają chińskie firmy budowlane czy zajmujące się wyrębem tajgi. Według oficjalnych danych w Rosji leży odłogiem 168 mln hektarów ziemi ornej. W 2012 r. w Kraju Chabarowskim, Nadmorskim i obwodzie amurskim w ręce zagranicznych (czyli chińskich) dzierżawców trafiło 200 tys. hektarów.
Cały artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie”
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wespazjan Wielohorski