Jedna z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych chce zbudować przedszkole za własne pieniądze. Jednak żeby zrealizować swój plan, ma zapłacić miastu około miliona złotych. – To absurd – oburza się wiceprzewodnicząca rady miasta Olga Johann.
Zarząd dużej spółdzielni mieszkaniowej w Warszawie „Służew nad Dolinką” chciał pomóc młodym rodzinom i zbudować przedszkole za własne pieniądze. Przygotował dokumentację, złożył wniosek o pozwolenie na budowę.
A władze miasta zamiast sprawę załatwić, piętrzą problemy – wynika z dokumentów, do których dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.
Przez kilka miesięcy zarząd spółdzielni zmagał się z urzędnikami ratusza, którzy doszukiwali się uchybień prawdziwych i wyimaginowanych we wniosku o pozwolenie na budowę przedszkola. Sprawa oparła się o wojewodę mazowieckiego, który skarcił prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz za
„rażące naruszenie prawa”, po czym skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Kiedy sprawa trafiła po raz kolejny do urzędników miejskich, okazało się, że owszem spółdzielnia może postawić przedszkole, ale „konieczne jest dokonanie […] zmian umowy o oddaniu gruntu w użytkowanie wieczyste…”.
Zdaniem władz miejskich bez stosownych zmian spółdzielnia nie może zbudować przedszkola, bo dysponuje gruntami na podstawie umowy o użytkowanie wieczyste, która przewiduje jedynie zabudowę wysokimi blokami.
Być może nie byłoby problemu, gdyby nie to, że
opłaty związane ze zmianami w umowie sięgają – jak dowiedziała się nieoficjalnie „Codzienna” – ok. 1 mln zł. Budowa przedszkola to 2 mln zł. Mieszkańcy obawiają się, że w tym wypadku spółdzielni nie będzie stać na inwestycję.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński