Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Wielodzietni czekają na wsparcie

Kilkadziesiąt polskich samorządów przyjęło już kartę dużej rodziny. Daje ona ulgi rodzicom, którzy mają troje i więcej potomstwa. Dzieci z rodzin wielodzietnych korzystają z ulg na lodowisku czy pływalni m.in. w Gdańsku, Wrocławiu, Bielsku-Białej. Wa

Kilkadziesiąt polskich samorządów przyjęło już kartę dużej rodziny. Daje ona ulgi rodzicom, którzy mają troje i więcej potomstwa. Dzieci z rodzin wielodzietnych korzystają z ulg na lodowisku czy pływalni m.in. w Gdańsku, Wrocławiu, Bielsku-Białej. Warszawy wśród takich miast próżno szukać. Tymczasem przykład powinien iść z góry.

Wyobraźmy sobie sytuację, że rodzina z czwórką dzieci chce obejrzeć stolicę z trzydziestego piętra Pałacu Kultury. W końcu, jak głosił kiedyś popularny żart, stamtąd właśnie jest najładniejszy widok na Warszawę. Bo... nie widać Pałacu Kultury. Przy cenach obowiązujących przez większość roku taka przyjemność kosztuje 100 zł. Opłaty pobiera miejska spółka zarządzająca obiektem. Nietrudno się domyślić, że wiele osób znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej na podobną wycieczkę nigdy nie będzie mogło sobie pozwolić. Oczywiście, widok z pałacowego tarasu nie jest produktem pierwszej potrzeby. Ale jego cena dobrze pokazuje tendencje w stolicy, gdzie Warszawskiej Karty Rodziny jak nie było, tak nie ma. – Okazuje się, że konserwatywne deklaracje pani prezydent Gronkiewicz-Waltz to jedna sprawa, a praktyka – druga – mówi radny Jarosław Krajewski (PiS) w dniu ostatniej w 2012 r. sesji Rady Warszawy. W programie obrad: budżet. Karty rodziny ani śladu. Choć wcześniej jeden z wiceprezydentów stolicy zapowiadał jej przyjęcie do końca października.

Prorodzinna to za mało

Nie ma dnia do stracenia dla działań zapewniających przetrwanie Polakom jako narodowi. Brzmi patetycznie? Bynajmniej, o czym przekonują dramatyczne dane publikowane przez GUS. Te statystyki starają się rozpowszechnić i upublicznić m.in. stowarzyszenia samorządowe. Związek Powiatów Polskich wyliczył, jakie straty czekają nas w ciągu najbliższych 20 lat. Wynika z nich, że statystycznie w Polsce ubędzie 500 gmin, 70 powiatów i dwa województwa. Najbardziej mają się wyludnić takie miasta jak Kielce, Łódź i Bydgoszcz. Do roku 2035 Polaków będzie o ponad 2 mln mniej. Zdaniem specjalistów, sytuacji nie zdoła uratować ewentualna imigracja. Choćby naprawdę wielka, na poziomie 100 tys. cudzoziemców osiedlających się co roku w naszym kraju. Zresztą, to proces ekonomicznie i kulturowo mało prawdopodobny. Poza tym, doprowadziłby do sytuacji, w której za kilkadziesiąt lat niemal połowę mieszkańców Polski stanowiliby naturalizowani obcokrajowcy. Inaczej, niestety, rzecz ma się z procesem emigracji młodych Polaków. Jest nie tylko realny, ale wykazuje wręcz tendencję rozwojową. Wiadomo, że po 1989 r. do pracy za granicą wyjechało 2 mln przeważnie młodych ludzi. Wielu z nich do kraju przyjeżdża już tylko na święta. Coraz mniej osób mieszka na Opolszczyźnie, Podkarpaciu, Podlasiu. – Polska popełniła samobójstwo demograficzne. Kolejne rządy nie zajmowały się tym problemem i działały tylko doraźnie, na krótką metę. Nie zastanawiając się nad stanem populacji. Dlatego jesteśmy jednym z krajów, które czeka teraz w Europie największe wyludnienie – stwierdziła prof. Krystyna Iglicka, jedna z najwybitniejszych polskich demografów, w rozmowie z „Gazetą Polską VOD”.

Waldemar Wasiewicz, ojciec ośmiorga dzieci, a jednocześnie prezes Bielańskiego Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych, ocenia sprawę jednoznacznie. – Nie mówmy o polityce prorodzinnej, bo to brzmi pusto i bywa przykrywką dla dyskryminacji rodzin. Trzeba za Janem Pawłem II mówić o polityce rodzinnej. Bo tylko takiej dzisiaj Polska potrzebuje – zaznacza.

Mocne argumenty

Zdaniem Wasiewicza temat rodziny i fatalnej sytuacji demograficznej zbyt rzadko pojawia się w mediach. Czasami tylko po to, by instytucję rodziny krytykować i doszukiwać się w niej „wstecznictwa”. Działacze lewicy uważają przecież, że tworzyć rodzinę mogą „dwie dorosłe osoby” posiadające dzieci, a nie kobieta i mężczyzna. Podobne zapisy pojawiły się choćby w oficjalnych dokumentach warszawskiego samorządu w czasach, gdy stolicą rządziła koalicja PO–SLD. Dziś, choć nie można powiedzieć, by Platforma forsowała podobne myślenie, problemem wydaje się zaniechanie w polityce prawdziwego wsparcia rodziny. – Słucham prezydent Gronkiewicz-Waltz, mówiącej o sprawach światopoglądowych, i w wielu kwestiach się z nią zgadzam. Ale co z tego, gdy kolejne terminy głosowania nad Warszawską Kartą Rodziny mijają i nic – mówi radny Krajewski. Prezes Wasiewicz zgadza się z faktem, że brak podobnego dokumentu w stolicy powinien zawstydzać władze najbogatszego z polskich miast. – Na szczęście mamy coś takiego jak program „Rodzina 2010–2020”. Trzeba z niego korzystać, póki istnieje. Zgłaszać projekty, walczyć o pieniądze na wsparcie wielodzietnych rodzin – mówi Wasiewicz. Jego stowarzyszenie postanowiło zresztą wziąć sprawy w swoje ręce. Na początku 2013 r. otwiera na warszawskich Bielanach własne osiedle mieszkaniowe. Osiem budynków dla 49 rodzin. Już pojawiły się opinie poprawnych politycznie mediów, że to „osiedle tylko dla katolików”. – Bzdurnych zarzutów nie przyjmuję. Wybudowaliśmy je sami, za swoje pieniądze – przyznaje Wasiewicz. Warszawskie stowarzyszenie nie chce też czekać na stołeczny samorząd, ślimaczący się z wprowadzeniem korzystnych rozwiązań. Zamiast karty rodziny w skali makro – karta w skali mikro. Dlatego działacze sami negocjują z koncernem Orlen i siecią dyskontów Biedronka, by rodzice wielodzietni mogli z rabatami tankować paliwo i robić zakupy. – Argument mamy nie byle jaki: 340 rodzin z Bielan, średnio z więcej niż pięciorgiem dzieci. Całkiem niezła armia klientów – twierdzi Waldemar Wasiewicz. Wśród innych zalet rodziców wielodzietnych wymienia dobre wykształcenie i doskonałą opinię w pracy. – Wielu pracodawców podkreśla, że ojcowie rodzin wielodzietnych są najlepsi. Zdyscyplinowani, sumienni, doceniający swoje posady. Teraz chodzi o to, by w skali kraju motywować pracodawców do zatrudniania takich osób – twierdzi.

Idźmy tą drogą

Tam gdzie samorządy wprowadziły już kartę dużej rodziny, wyniki z reguły są pozytywne. Choć zdarzają się sytuacje takie jak w Trójmieście, gdzie z ulg w korzystaniu z basenu, lodowiska czy zwiedzaniu ogrodu zoologicznego korzystać można tylko przez jeden dzień w miesiącu. A i tak miejscy urzędnicy narzekają, że nie stać ich na podobną „dobroczynność”. – Niestety, wciąż jeszcze bywa tak, że dziecko to ciężar społeczny, a nie korzyść dla nas wszystkich – przyznaje Teresa Kapela ze Związku Dużych Rodzin „Trzy plus”. – Miasta chętnie obliczają wartość różnych ulg. Szkoda, że nie prezentują wyliczeń kosztów korzystania z komunikacji np. dla dzieci rodzin wielodzietnych. Sama mieszkam pod Warszawą, skąd wszystkie dzieci dojeżdżają do stolicy do liceum czy na studia. To naprawdę kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Jestem pewna, że wprowadzenie ulg dla rodzin wielodzietnych będzie dla miasta mniejszą stratą niż wszelkie ulgi dla pracowników i rodzin Zakładu Transportu Miejskiego – dodaje Kapela.

Warszawscy radni PiS przygotowali już projekt uchwały, która zmienia zapisy w karcie rodziny. Do bezpłatnych przejazdów ma uprawniać dzieci z rodzin „trzy plus”, a nie „cztery plus”, jak obecnie. – Dzisiaj ulgi dotyczą ok. 1600 rodzin w stolicy, a i tak korzysta z nich połowa uprawnionych. Tymczasem dzieci z ponad trójką dzieci jest dziesięć razy więcej – mówi Jarosław Krajewski. Na razie jednak projekt pozostaje tylko zapisem na papierze. Teresa Kapela zauważa, że sposób procedowania kart rodziny w stolicy jest przedziwny. Ma jednak nadzieję, że w końcu i Warszawa doczeka się oficjalnych ulg dla wielodzietnych. Miasto zaś przestanie bez końca przekładać ich uchwalenie. – Chociaż zawsze przestrzegam samorządy, by nie popadały w samozadowolenie i nie traktowały Karty Rodzin jako jedynych działań prorodzinnych. Demograficzne dane są tak dramatyczne, że trzeba szukać wszelkich możliwych sposobów wsparcia ludzi, którzy decydują się na dzieci – mówi Kapela. Nigdy nie zapomni spotkania z rodzinami wielodzietnymi w Grodzisku Mazowieckim, który jako jedno z pierwszych miast wprowadził kartę rodziny. – Ten entuzjazm, zadowolone twarze. Warto iść tą drogą i zachęcać do niej innych – deklaruje działaczka ruchów na rzecz rodzin wielodzietnych.


Źródło: Gazeta Polska