Jak donoszą z firm i spółek, ich biurowce i skrzynki mejlowe oblegają chmary młodych, nieprzesadnie inteligentnych ludzi, którzy twierdząc, że „mają bzika” na punkcie transportu, handlu, produkcji, a przede wszystkim gier komputerowych, tudzież znają się na Excelu i Powerpoincie, domagają się zatrudnienia. Właściwie to nie tyle się domagają, ile dają do zrozumienia, że jakby firmie zależało i gdyby ładnie poprosiła, to oni by mogli być ich twarzą za jakieś 5 tys. zł plus zwrot kosztów netto. Tak na początek. Tylko zapłata musi być w używanych banknotach i na inne nazwisko, bo się wkurzą. Aha, przysięgają, że ich rodzice o niczym nie wiedzą. I rzeczywiście, wszyscy mają zaświadczenie od rodziców, że ci o niczym nie wiedzą, a jak się dowiedzą, to też się wkurzą i nawet „dadzą burę”.
Źródło: