Związkowcy z „S” zakończyli dziś wieczorem trwającą od środy demonstrację przed Sejmem. Domagali się wstrzymania prac nad projektami ustaw dot. podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia i zmian w systemie emerytur mundurowych. Wcześniej w piątek posłowie uchwalili te ustawy.
Związkowcy blokowali w piątek przez kilka godzin wejścia na teren Sejmu, uniemożliwiając posłom jego opuszczenie. Decyzję o zakończeniu demonstracji podjęła Komisja Krajowa „S”, która zebrała się przed parlamentem.
Informując o tym szef „S” Piotr Duda mówił, że z jego informacji wynika, że zapadła decyzja o pacyfikacji jednej z bram wjazdowych na teren Sejmu.
- Zostały ponoć podjęte decyzje, aby tamtą bramę pacyfikować - powiedział.
Zapewnił, że związkowcy nie mają zamiaru bić się z policją.
- Dzisiaj policja została pobita przez Platformę (Obywatelską), PSL i część Ruchu Palikota - ocenił Duda.
Powiedział, że przegłosowanie zmian ustawy podwyższającej wiek emerytalny oraz zmian w systemie emerytur mundurowych „to jest policzek dla wszystkich ubezpieczonych oraz służb mundurowych”.
- My nie mamy zamiaru się bić z policją, dlatego taka, a nie inna decyzja - argumentował.
Duda zapowiedział, że protesty przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego będą kontynuowane.
Odniósł się też do prób, które podejmowali posłowie, aby przedostać się przez blokady związkowców.
- Dzisiaj przekonaliście się, jak niektórzy posłowie potrafią szybko biegać i skakać przez płotki. Widzieliśmy to (...). To był taki wyścig szczurów - mówił.
Oficjalny koniec demonstracji ogłosił szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Następnie związkowcy podpalili na środku ulicy portrety posłów, którzy kilka tygodni temu głosowali przeciwko wnioskowi „S” o referendum emerytalne.
Kilka minut później większość związkowców odeszła sprzed Sejmu. Na ulicy przed gmachem parlamentu pozostały dopalające się portrety posłów, które dogasiła straż pożarna. Barierki zagradzające wejścia do Sejmu pozostały związane łańcuchami, które związkowcy założyli przed południem.
Mysz się nie prześliźnie
To był trzeci dzień protestu NSZZ „Solidarność”. W południe, po pilnym posiedzeniu Komisji Krajowej NSZZ „S”, przewodniczący związkowców Piotr Duda ogłosił, że związek blokował wszystkie wyjścia z terenu parlamentu.
- Mysz się nie prześliźnie. Niech siedzą w tym budynku, na to zasłużyli. To my zdecydujemy, o której godzinie wyjdą. Przynajmniej raz my zdecydujemy, a nie oni - mówił Duda, podkreślając, że dla Solidarności walka z reformą się nie kończy.
Jednak związkowcy wpuścili na teren Sejmu europosła Jacka Kurskiego (SP). - Panowie, wpuście mnie, idę do Jarosława Kaczyńskiego - przekonywał europoseł. Ale później demonstranci nie pozwolili wejść do Sejmu europosłowi Sławomirowi Nitrasowi (PO).
Związkowcy, których - według policji - jest ok. trzech tysięcy - blokują wszystkie wyjścia z parlamentu. Barierki wokół Sejmu pospinali łańcuchami. Na teren parlamentu wrzucili też 67 piłek futbolowych. Duda osobiście sprawdził szczelność blokady.
- Niech się cieszą, bo to my ich bronimy przed gniewem ludu. Jak wyjdą na ulice, to ich ludzie odpowiednio potraktują - dodał szef „S”. Po jego wystąpieniu z głośników odtworzono piosenkę „Oni się boją”, która towarzyszyła protestom w 1980 r.
- Wtedy było wiadomo, przeciwko komu to było. A dzisiaj niech oni się boją, bo mają czego - powiedział. Duda stwierdził, że politycy PO i PSL „podjęli decyzję, która dla nich jest politycznym samobójstwem i niech o tym wiedzą”. Szef Solidarności pytany o zakończenie protestu stwierdził, że „to my zadecydujemy, o której pan premier stąd wyjedzie i wyjdą parlamentarzyści”.
- Niech pracują, bo ostatnio media pokazywały, że uciekali już o 12. Dziś przynajmniej solidnie popracują - mówił.
Szef „S” regionu śląsko-dąbrowskiego Dominik Kolorz powiedział, że „w razie czego nie bijemy się z policją, ale stawiamy bierny opór”.
- Możemy dać się wywieźć policji na przesłuchanie, ale absolutnie policja jest nietykalna - oświadczył.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.