Antypolska kumulacja
Miniony tydzień przyniósł kilka zdarzeń, które mogą negatywnie wpłynąć na reputację Polski na arenie międzynarodowej. Łączą je natomiast interesy Niemiec i Rosji.
Podczas dorocznej konferencji Klubu Wałdajskiego, która odbyła się w ub. czwartek w Soczi Władimir Putin stwierdził, że "Polska popełniła bardzo wiele błędów” przed II wojną światową. Jego zdaniem, Polska stała się pierwszą ofiarą nazistowskiej agresji, ponieważ odmówiła Niemcom “by pokojowo rozwiązać kwestię Gdańska i tzw. korytarza gdańskiego”.
Kolejna antypolska wypowiedź padła z ust b. niemieckiej kanclerz Angeli Merkel w wywiadzie dla niszowego węgierskiego portalu internetowego “Partizan”. Zdaniem Merkel Polska i państwa bałtyckie miały być współwinne zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Rosją a UE, a tym samym pośrednio również rosyjskiej pełnoskalowej agresji na Ukrainę.

W tym samym czasie na podstawie europejskiego nakazu aresztowania pod Pruszkowem zatrzymano i ostatecznie aresztowano w celu przeprowadzenia formalności ekstradycyjnych Ukraińca Wołodymyra Ż. podejrzewanego przez Niemców o wysadzenie niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream. Nie trzeba dodawać, że ewentualne wydanie go stronie niemieckiej może okazać się niezrozumiałe dla Ukraińców.
Jakby tego było mało, wpływowy niemiecki dziennikarz Klaus Bachman na łamach “Berliner Zeitung” opublikował artykuł, w którym namawia polski rząd do siłowego przejęcia Narodowego Banku Polskiego poprzez postawienie przed Trybunałem Stanu Adama Glapińskiego i przyjęcie przez rząd zgromadzonego w NBP złota. Trudno sobie wyobrazić skutki tego typu działań wobec niezależnego banku centralnego, a już same spekulacje na ten temat z pewnością nie przysparzają mu finansowej stabilności i wiarygodności.
Niemiecko-rosyjski imperializm
Zbigniew Rau odnosząc się do słów Putina i Merkel pod adresem Polski przyznał, że koincydencja czasowa obu wypowiedzi może budzić złe skojarzenia. - To jest stara taktyka imperialistów: obarczanie ofiary swoich imperialnych zabiegów winą za to, co taka imperialna potęga niemiecka czy rosyjska chce osiągnąć. To formuła wybielania samego siebie - powiedział.
Zaznaczył, że obecnie mamy do czynienia z “innymi metodami i środkami, ale celem takiej polityki jest przedstawienie siebie samego jako tego, kto postępuje racjonalnie i niejako w sposób sprowokowany i przez siebie pierwotnie niezamierzony”. - Historycznie po stronie rosyjskiej i niemieckiej bardzo dużo jest takich przykładów i my mamy taką właśnie historię kontaktów z tymi państwami. Tu mamy do czynienia z takim imperializmem propagandowym, a dzisiaj można by powiedzieć piarowskim, który polega na odwróceniu istoty rzeczy o 180 stopni - dodał.
Podkreślił, że zarówno Putin jak i Merkel “doskonale zdają sobie sprawę z niestosowności takiego postępowania” wobec reguł rządzących stosunkami międzynarodowymi i prawem międzynarodowym.
Mają wspólny cel
Oceniając kontekst geopolityczny wypowiedzi byłej kanclerz i rosyjskiego prezydenta, prof. Rau stwierdził, że obecnie jesteśmy “w bardzo interesującej sytuacji jakiej nie mieliśmy jeszcze miesiąc temu”. Doprecyzował, że ma na myśli relacje “w trójkącie Rosja-Ukraina-Stany Zjednoczone”.
- Wiemy, że tu się dużo zmieniło ze względu na nową perspektywę postrzegania przez amerykańską administrację agresji rosyjskiej na Ukrainie. Ukraina z pomocą amerykańską i całego Zachodu ma szansę na dalsze powstrzymywanie imperializmu rosyjskiego i jest taka możliwość, że to Polska może mieć szansę powstrzymywania procesu dominacji niemieckiej w Unii Europejskiej. Tym bardziej, że nikt inny nie jest tak silnie w tej sprawie zmotywowany jak prawica w Polsce, której wyrazicielem i zwornikiem jest Karol Nawrocki
- tłumaczył b. szef dyplomacji.
Zaznaczył, że tego typu ataki na Polskę “zbliżają interesy Rosji i Niemiec”. - Chodzi o to, żeby nas skłócić czy poróżnić bardziej z Ukrainą, co jest wspólnym mianownikiem polityki rosyjskiej i niemieckiej. Jednocześnie jest to wspólny mianownik ich działania i interesów - wyjaśnił.
Wskazał w tym kontekście na aresztowanie w Polsce na wniosek Niemiec Ukraińca podejrzewanego o zniszczenie niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream nazywając je “papierkiem lakmusowym”.
- Na tego Ukraińca należy spojrzeć jako na obywatela państwa, które jest w stanie wojny sprowokowanej, w której Rosja jest agresorem. A obowiązkiem każdego ukraińskiego obywatela, niezależnie czy nosi mundur czy nie, jest obrona ojczyzny. I teraz dla nas to jest test. Sądzę, że wydanie go będzie służyć tylko realizacji interesów Niemiec i Rosji, a przy okazji zgodnie z intencją tych potęg dalej poróżni nas z Ukrainą. On wtedy będzie bohaterem wydanym przez nas, wbrew naszym interesom, ale też wbrew naszej wrażliwości, bo on przecież czynnie chciał zniwelować tą współpracę niemiecko-rosyjską, która zagraża nam i Ukraińcom
- ocenił.
Niepewny sojusznik
Pytany o wiarygodność Niemiec jako sojusznika Polski, Zbigniew Rau zwrócił uwagę, że “polityka zagraniczna i dyplomacja powinna służyć ostatecznie realizacji racji stanu, która jest osadzona w historii i geopolityce”. - W tej sytuacji trzeba użyć całego kunsztu dyplomatycznego, żeby mieć na oku geopolitykę, wynikającą z niej rację stanu, a jednocześnie pamiętać o tym, że to jest nasz sojusznik. Trzeba znaleźć rozwiązanie, nie można tego tak zostawić - powiedział.
Odnosząc się do publikacji Klausa Bachmanna, który na łamach “Berliner Zeitung” namawiał rząd Tuska do siłowego przejęcia Narodowego Banku Polskiego Zbigniew Rau stwierdził, że jest to “bezczelność wynikająca z nieskrywanej pogardy dla naszej państwowości i suwerenności”. - Uważam, że ten pan nie powinien do Polski przyjeżdżać ani w Polsce mieszkać - dodał polityk.