Obawiam się, że sprawa badania wpływów rosyjskich w Polsce zostanie skompromitowana. Wydaje mi się, że to, co robi Tusk od czasu powołania komisji, od czasu, kiedy ogłosił wiosną tego roku, że on będzie badał wpływy rosyjskie i pętla będzie się zaciskała to na tej, to na innej szyi, że to jest rodzaj z jednej strony polityzacji problemu, wykorzystania tego przeciwko dzisiejsze pozycji, ale w gruncie rzeczy, i to jest najważniejsze, ośmieszenia całego procesu - mówił w programie Katarzyny Gójskiej prof. Sławomir Cenckiewicz.
Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004-2024 jest organem pomocniczym premiera. Została powołana na mocy zarządzenia szefa rządu z 21 maja br. W skład komisji, oprócz jej szefa, wchodzi 11 specjalistów zarekomendowanych przez premiera i szefów kluczowych w tej sprawie resortów.
Stojący na czele komisji szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk przedstawi w środę na konferencji prasowej raport z prac gremium. We wtorek z efektami pracy komisji zapoznała się Rada Ministrów.
Jak powiedział dziś Donald Tusk, raport z prac komisji zawiera mocne tezy i mocne ustalenia. Dodał, że trzy słowa, które mu utkwiły w pamięci z krótkiej prezentacji dokumentu na posiedzeniu Rady Ministrów to: "(Antoni) Macierewicz, prokuratura i zdrada".
Sprawę skomentował na antenie Telewizji Republika prof. Sławomir Cenckiewicz, wyjaśniając na wstępie na czym polega różnica pomiędzy komisją powołaną przez Donalda Tuska, a zdelegalizowaną przez obecnego szefa rządu komisją sejmową, na której czele stał właśnie autor książki "Zgoda".
- Ta różnica polega przede wszystkim na osadzeniu przez Sejm naszej komisji - było głosowanie na forum Sejmu, do komisji zostali zaproszeni przedstawiciele wszystkich stronnic, klubów parlamentarnych. Opozycja nie skorzystała z okazji oddelegowania swoich przedstawicieli. Ale wybrał nas Sejm, natomiast ta komisja jest jakimś rodzajem sądu kapturowego. Mianowania dokonał sam premier, dobrał epikę i stąd ona jest rządowa, ale nie ma demokratycznego umocowania takiego, jak nasza komisja
- punktował, wskazując jednocześnie na absurdalny aspekt działania komisji, która powinna rozliczyć Donalda Tuska, a to przecież on ją powołał.
- Jarosław Stróżyk, który jest szefem służby kontrwywiadu wojskowego, który ma zbadać działalność swojego zastępcy pułkownika Krzysztofa Duszy... Można mnożyć przykłady, ale rzeczywiście tak jest. Sam akt powołania tej komisji przez to, że ona jest rządowa, czyli powołana przez premiera, jest obarczony grzechem pierworodnym. Donald Tusk siłą rzeczy przez swoją bezprecedensową politykę prorosyjską w latach 2007-2014 powinien stać się obiektem pracy komisji i nawet w świetle założeń dekretu pana premiera Tuska powołującej komisję Stróżyka, jego działalność z lat 2007-2014 podpada pod kompetencje tej komisji
- mówił.
- Obawiam się, że sprawa badania wpływów rosyjskich w Polsce zostanie skompromitowana. Nie przekreślam jakichś ustaleń, nie znam tego raportu. Wydaje mi się, że to, co robi Tusk od czasu powołania komisji, od czasu, kiedy ogłosił wiosną tego roku, że on będzie badał wpływy rosyjskie i pętla będzie się zaciskała to na tej, to na innej szyi, że to jest rodzaj z jednej strony polityzacji problemu, wykorzystania tego przeciwko dzisiejsze pozycji, ale w gruncie rzeczy, i to jest najważniejsze, ośmieszenia całego procesu. Nie jestem tutaj optymistą, ze względu na to, że diabeł przebrał się w ornat i na mszę dzwoni. Ci ludzie zaangażowani w reset na różnych poziomach oni dzisiaj pełnią różne stanowiska państwowe i to jest armia bardzo ważnych urzędników
- przypomniał.
#WPunkt | @Cenckiewicz: ta współpraca i to porozumienie, jego treść, sama współpraca zaczyna się po 10 kwietnia 2010 roku, to proces narzucony i wymuszony przez stronę rosyjską. Co Rosjanie chcieli osiągnąć? Bardzo szybko odkryli karty, wypytywali stronę Polską, SKW, jakimi… pic.twitter.com/aeMtA5R6SV
— Telewizja Republika 🇵🇱 #włączprawdę (@RepublikaTV) October 29, 2024