Dwa tygodnie temu Rafał Trzaskowski niespodziewanie wyrzucił z ratusza swojego zastępcę Tomasza Bratka, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Marcina Kierwińskiego. Według naszego informatora z PO, stało się to mimo sprzeciwu Kierwińskiego. Teraz Tusk ściągnął Kierwińskiego z PE do kraju, by został pełnomocnikiem ds. odbudowy po powodzi. – Kierwiński będzie organizował kampanię Tuska jako kandydata na prezydenta – przewiduje jeden z czołowych polskich PR-owców. – Kierwiński zostawił MSWiA z uzasadnieniem, że teraz najważniejsze rzeczy będą działy się w UE. Po trzech miesiącach wraca z uzasadnieniem odwrotnym. Zdumiewające, że Tusk nie ma innych ludzi i musi wracać ciągle do tych samych – komentuje z kolei w rozmowie z „Gazetą Polską” Paweł Piskorski, były polityk PO.
Do PE Kierwiński wyjeżdżał jako polityk skompromitowany aferą z bełkotliwymi wypowiedziami w dniu strażaka i znienawidzony przez rolników, których podlegająca mu policja gazowała przed Sejmem. Było to efektem ewidentnej, bezprawnej policyjnej prowokacji. Kilka miesięcy w PE pomogło mu niewątpliwie zejść z linii ostrzału opozycji.
Jak ustaliła „Gazeta Polska”, jeszcze na tydzień przed propozycją złożoną mu przez Donalda Tuska, Kierwiński nic nie wiedział o takich planach. – W czwartek na lotnisku w Strasburgu rozstając się ze znajomymi, mówił o swoich zamierzeniach związanych z działalnością w Parlamencie Europejskim – mówi nasz informator.
„Szukałem kogoś, kto ma wykształcenie techniczne, jest doświadczonym politykiem, jeżeli chodzi o zarządzanie, ma doświadczenie w zarządzaniu kryzysowym. Marcin Kierwiński nasunął mi się od razu” – tak o powodach jego nominacji powiedział na konferencji prasowej Tusk.
Andrzej Halicki, eurodeputowany PO, z uznaniem mówi o decyzji blisko związanego z nim przez lata partyjnego kolegi. – Jestem pełen uznania, że Marcin Kierwiński postawił się do dyspozycji Donalda Tuska. Zadanie, którego ma się podjąć, jest bardzo trudne i długookresowe. Wymaga koordynacji różnych sfer: działań antykryzysowych, infrastrukturalnych, administracyjnych, funkcjonowania służb. Kierwiński ma doświadczenie pozwalające podjąć się takiego projektu.
Bardziej dosadnie ujmuje to, dlaczego Kierwiński potrzebny jest Tuskowi, inny nasz rozmówca. – Tusk ma wokół siebie samych idiotów. Obaj szefowie resortów siłowych, MON i MSWiA, to kompletne ciamajdy, a są jeszcze te panie z ministerstwa klimatu. Tymczasem przez powódź Tusk ma nóż na gardle. To musi mieć kogoś twardego, w miarę sprawnego i pracowitego, bo inaczej całkiem utonie.
Prowokacje policyjne Kierwińskiego nie były przypadkiem. Jego wpływ na postkomunistyczne układy w służbach wiąże się z faktem, że jest on resortowym dzieckiem, a jego ojciec Andrzej Kierwiński miał dostęp do największych tajemnic reżimu Jaruzelskiego. Przez 20 lat członek PZPR, szkolony w ZSRS, od 1979 roku pracował w Sekretariacie Komitetu Obrony Kraju, w oddziale zajmującym się tzw. obiektami specjalnymi, w tym sowieckimi silosami atomowymi. – Jeżeli ktoś sprawował funkcje w Sekretariacie KOK, był jego oficerem, to poddawany był tak silnemu prześwietleniu, jak to ma miejsce w przypadku najwyższej rangi służb specjalnych. A ujawnienie czegokolwiek o sowieckich silosach oznaczało wyrok śmierci – mówił o tej jego roli historyk dr Lech Kowalski, gdy „Gazeta Polska” ujawniła jego przeszłość.
Marek Suski, poseł PiS, tak komentuje obecny jego powrót: – Sam Tusk podczas tzw. sztabu kryzysowego łapał się za głowę, jakich to ma niemądrych ludzi. Tyle że to on ich mianował na odpowiedzialne stanowiska. Na tym tle Kierwiński „na pogłosie” lepszy jest od ministrów tego rządu na trzeźwo. On miewa pogłos, ale ma też posłuch.
Nową funkcję Kierwińskiego skomentował po swojemu Jacek Protasiewicz, niepodzielający jak widać opinii o imponujących kompetencjach Kierwińskiego. Wyśmiał on fakt, że jego dawny kolega nie zna w ogóle Dolnego Śląska: „Znam innego europosła z większym doświadczeniem samorządowym i rządowym z Dolnego Śląska z realnym doświadczeniem w odbudowie po wielkiej powodzi… Ale będzie ciekawiej (śmieszniej?). Obstawiam mylenie Brzegu z Brzegiem Dolnym i Lubiąża z Libiążem (lub nawet Lubomierzem)”.
Czy Kierwiński ma na pieńku z Trzaskowskim m.in. przez sprawę wyrzucenia wiceprezydenta Bratka i dlatego postawił na niego w obliczu kampanii prezydenckiej Tusk? Nie jest tajemnicą, że obaj politycy od lat rywalizują o wpływy w warszawskim samorządzie. I silniejszy był zawsze na Mazowszu Kierwiński, sekretarz generalny partii.
Andrzej Halicki bagatelizuje ten konflikt i zaprzecza, jakoby decyzja o wyrzuceniu wiceprezydenta Bratka była podjęta nagle: – O tym, że Tomasz Bratek przestanie być wiceprezydentem Warszawy, wiedziałem już na przełomie pierwszego i drugiego kwartału tego roku, także to nie była żadna nowa decyzja. Wiedziałem też, że jego następcą będzie Tomasz Mencina.
Dodatkową korzyścią dla Tuska z powrotu do kraju Kierwińskiego jest fakt, że do PE trafi Hanna Gronkiewicz-Waltz, była prezydent Warszawy, która ustąpiła miejsca Trzaskowskiemu po skrajnie kompromitującej dla niej aferze reprywatyzacyjnej. Gronkiewicz-Waltz w czasach wojny Tuska ze Schetyną o wpływy w PO była zawsze po stronie tego pierwszego. Tym samym Tusk może starać się zaprzeczyć krążącej o nim w PO opinii, że zostawia na lodzie swoich ludzi.
Co mógł zaoferować Tusk Kierwińskiemu w zamian za powrót do kraju? W mediach pojawiły się spekulacje, że gdyby to Trzaskowski został prezydentem Polski, Kierwiński mógłby zostać prezydentem Warszawy. Wbrew wcześniejszym planom Tuska, który widziałby na tym stanowisku Wiolettę Paprocką-Ślusarską. Bo mimo kiepskiego wizerunku medialnego, Kierwiński nie powinien mieć problemu z wygraną w stolicy. Ale to wariant pozostający w sprzeczności z wersją, zgodnie z którą to Tusk ma być kandydatem na prezydenta, a Kierwiński głównym organizatorem logistycznym jego kampanii.
– Marcin Kierwiński ma żonę i trójkę dzieci. Żona bardzo zadowolona była, że co miesiąc na jego konto wpływać będzie przez pięć lat około 100 tys. złotych. Bo za to może ustawić dzieci na całe życie. Tusk musiał zaoferować Kierwińskiemu coś, co zrekompensuje mu tę stratę – mówi znany polityk koalicji 13 grudnia. Jak twierdzi inny nasz informator, odbudowa terenów zniszczonych przez powódź kosztować będzie miliardy złotych, a to możliwość robienia przeróżnych interesów, takich bardzo „w stylu PO”. – Jeśli Kierwiński nie będzie ministrem, a pełnomocnikiem, będzie mógł mieć większą pensję niż minister – zauważa z kolei poseł Marek Suski z PiS
Przypomnijmy, że po wygranej koalicji 13 grudnia, Kierwiński zdradzał ambicje o wiele wykraczające poza jego formalne kompetencje jako szefa MSWiA. Magdalena Roguska, szefowa gabinetu politycznego Kierwińskiego, posiadaczka dyplomu Collegium Humanum, została członkiem Rady Nadzorczej Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Stało się to powodem krytyki nowego rządu, który szumnie zapowiadał odpolitycznienie spółek skarbu państwa. W efekcie Kierwiński ogłosił, że Roguska zrezygnowała z Rady Nadzorczej PWPW.
16 kwietnia kolejny człowiek Kierwińskiego, były wiceprezydent Warszawy Robert Soszyński, został powołany na funkcję wiceprezesa Orlenu. Z kolei w służbach zaczęli pojawiać się ludzie byłego szefa ABW z czasów resetu Krzysztofa Bondaryka. Sam Bondaryk został szefem biura ministra Kierwińskiego. Rywalem Kierwińskiego okazał się tu Adam Rapacki, były wiceszef MSWiA, który odniósł pewne sukcesy – udało mu się umieścić swojego człowieka we władzach ABW.
Ta skala wpływów miała zaniepokoić samego Tuska, który wysłał Kierwińskiego do Brukseli, co w jego przypadku, jako de facto drugiej osoby w PO, nie było awansem, a degradacją.
Natomiast czynnikiem umożliwiającym Tuskowi nacisk na Kierwińskiego jest według naszych informatorów wiedza, jaką pozyskał w wyniku audytu przeprowadzonego w CBA. Nowe kierownictwo prowadząc audyt w tej służbie, dowiedziało się sporo na temat grzechów środowiska sekretarza generalnego PO.
Przypomnijmy, że CBA intensywnie zajmowała się korupcją w warszawskim samorządzie. 27 lutego 2023 roku został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA Włodzimierz Karpiński, sekretarz m.st. Warszawy. Przedstawiono mu zarzuty korupcyjne i został on aresztowany. Został zawieszony, a potem odwołany z tego stanowiska. Ta sprawa była ciosem w środowisko Kierwińskiego. Po wyborach Karpiński trafił jednak z celi do Brukseli, obejmując mandat w miejsce Krzysztofa Hetmana, który został wybrany do Sejmu.