Donald Tusk obiecywał rząd skromny, skuteczny i nowoczesny. Polska pod jego wodzą miała wychodzić ze społecznych kryzysów. Tymczasem po 100 dniach nic takiego się nie stało, a styl rządów doprowadził do olbrzymich protestów wielu grup społecznych. Łamanie prawa i permanentne używanie przymusu stało się wizytówką tej władzy - pisze "Gazeta Polska".
W dniu 22 marca w rządzie Donalda Tuska zasiadało 127 ministrów i wiceministrów. To czyni obecny gabinet największym w historii. Wiadomo jednak, że nie jest to ostatnie słowo Tuska, ponieważ najprawdopodobniej wkrótce poznamy nazwiska kolejnych wiceministrów, którzy będą zasiadali w nowo utworzonym Ministerstwie Przemysłu. Nowy gabinet oprócz tego, że liczny, nie ma zamiaru również być skromniejszy od poprzedników. W ostatnich tygodniach media obiegła informacja, że rząd zamówił kolejne 77 limuzyn, by wozić ministrów i wiceministrów. Koszt dwuletniego najmu aut to 10 mln zł. Do tego należy dodać powszechnie dominujące poczucie, że rząd nie realizuje wyborczych obietnic i nie jest szczególnie pracowity. Jak wynika z sondażu Instytutu Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu”, aż 63 proc. respondentów odpowiedziało krytycznie na pytanie, czy Donald Tusk spełnił obietnice wyborcze. Z badania dla Wirtualnej Polski wynika również, że 70 proc. respondentów uważa, iż rząd nie ma zamiaru ich spełnić do końca kadencji. Do tego należy dodać działania Sejmu, który jest jednym z najbardziej leniwych w historii pod względem tworzonego prawa i posiedzeń. Mimo że przed wyborami obiecywano wiele ustaw, to jednak nadal ich nie złożono. Nie zaczęto procedować nawet tych, które były gotowe.
Jest jeden wyjątek – ustawa wiatrakowa, która miała uwolnić tereny pod budowę OZE. Szybko się okazało, że nie jest to rozwiązanie przemyślane, lecz wrzucony do pracy Sejmu projekt, wyglądający jak marzenie lobbystów. W efekcie – pięć miesięcy po wyborach – nic w tej sprawie się nie dzieje. Co prawda Ministerstwo Klimatu obiecuje nowe rozwiązania, ale to dość zabawne po tym, jak posłowie PSL-u, ale również inni, od lat zarzucali PiS-owi zablokowanie wiatraków i wymieniali tę ustawę jako pierwszą do natychmiastowego wykonania. Idąc tym tropem, nowy rząd już stracił pięć miesięcy w czasie, w którym mógłby robić transformację energetyczną.
Przy okazji „studniówki” rządu Donald Tusk postanowił znów skorzystać z prostego narzędzia, którego używał w kampanii wyborczej – ordynarnego kłamstwa. „Chcę bardzo wyraźnie podkreślić. Przez te trzy miesiące zrobiliśmy więcej niż jakikolwiek rząd w historii III Rzeczpospolitej. W warunkach trudniejszych niż inne przed nami rządy. I państwo dobrze o tym wiecie. Po wyborach czekaliśmy długie tygodnie na możliwość sformowania nowego rządu” – mówił Donald Tusk na konferencji prasowej, pytany, dlaczego spełnił jedynie małą część z obiecywanych 100 konkretów. Później do narracji dołożył jeszcze spot przygotowany specjalnie na tę okazję. Będący od 1989 roku w polityce Donald Tusk, który już trzeci raz jest premierem, a wcześniej był m.in. wicemarszałkiem sejmu, szefem rady europejskiej i szefem EPL-u, stwierdził w nim, że… stracił poczucie czasu. „100 dni, myślałem, to przecież kawał czasu, niemal epoka, i rzeczywiście zobaczcie, ile spraw się wydarzyło. Ile spraw załatwiliśmy. Chociaż chciałem szybciej i więcej, jak zawsze” – oświadczył. W spocie lider koalicji rządzącej mówi jednak, że ruszyły rozliczenia, wyczyszczono telewizję publiczną, a prokuratura i sądy są wolne od partyjnych nakazów. W zasadzie tylko te trzy konkrety znalazły się w filmiku Tuska, ale i one, gdy przyjrzymy się im z bliska, to w zasadzie kompromitacja. Kompromitacją jest też styl ich przeprowadzania.
Zacznijmy od TVP, która przez Koalicję Obywatelską została po prostu przejęta siłą i wyłączona. Takiego podejścia nie spodziewał się nikt w Polsce. Wszystkie te działania miały legitymizować uchwała sejmu i kodeks spółek handlowych. Jak się okazało, dla części sądów takie podstawy prawne okazały się niewystarczające i odmówiły one wpisu do KRS-u neoTVP. Jednak machina niszczenia telewizji i innych mediów publicznych ruszyła. Jej najbardziej spektakularnym przykładem jest likwidacja portalu tvp.info. Temu do niedawna popularnemu portalowi usunięto całą historię, na którą składało się około 5,5 mln tekstów i materiałów prasowych. To największy przykład cenzury nie tylko w ostatniej dekadzie, ale również w historii Polski.
Wyrzucono do śmieci nie tylko teksty o polityce, ale również te z innych dziedzin. Nic dziwnego, że sposób przejmowanie mediów wzbudził wiele niepokojów społecznych i protestów. Wprowadzono taki chaos prawny, że w zasadzie ludzie, którzy przyszli z desantem Sienkiewicza, powoli zastanawiają się, czy zmienić pracę. Za spadkami jakości neoTVP idą też niskie wyniki oglądalności. TVP Info, które wróciło po przerwie, ma o połowę mniejszą oglądalność niż przed zamachem koalicji na media. To porażka, której powoli zaczynają się wstydzić sami wyborcy koalicji rządzącej.
Wątpliwe jest też mówienie o odpolitycznieniu prokuratury i sądów. Widać to w sprawach polityków Koalicji Obywatelskiej. 22 lutego kierownictwo Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wycofało wniosek o uchylenie immunitetu senatorowi Tomaszowi Grodzkiemu, byłemu marszałkowi izby wyższej.
Dodajmy, że dzieje się to w postępowaniu, w którym zarzuty za korupcję postawiono 30 osobom. Z wcześniejszych ustaleń prokuratorów wynika, że Tomasz Grodzki był twórcą mechanizmu korupcyjnego. Ale to nie wszystko. W zawieszeniu jest też sprawa Stanisława Gawłowskiego. Nie może także ruszyć postępowanie Sławomira Nowaka. Umorzono również m.in. śledztwo w sprawie zastraszania szefa NBP Adama Glapińskiego. Sprawy niekorzystne dla KO i całego jej obozu zaczynają być „skręcane”. Na czym ma więc polegać ta apolityczność? „Prokuratura jest odpolityczniona, bo to MY teraz rządzimy!” – powiedział w Sejmie Artur Łącki z PO.
Nie lepiej jest również w sądach, w których kwitnie sojusz rządu z korporacjami sędziowskimi. O skali zblatowania może świadczyć chociażby sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Przypomnijmy,: marszałek Szymon Hołownia, kierując odwołanie do Sądu Najwyższego, sam wybrał sobie izbę, do której przesłał zażalenie. Tym samym pominął biuro podawcze i wewnętrzny regulamin. Sprawę zgłosił do wybranego przez siebie sędziego, tak żeby wszystko zostało rozpoznane po myśli rządzących. Jakby tego było mało – rozwiązania dotyczące prawa nie są już przygotowywane w Ministerstwie Sprawiedliwości. Piszą je i podrzucają Adamowi Bodnarowi korporacje prawnicze i różnego rodzaju fundacje. Wątpliwe jest również przyspieszenie w kwestii rozliczeń. Sprawa Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego stała się przyczynkiem do olbrzymich protestów społecznych.
Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że rząd poszedł za daleko w swoich działaniach, dokonując zatrzymania obu posłów w Pałacu Prezydenckim w czasie, gdy Andrzej Duda spotykał się z szefową białoruskiej opozycji. Pokazówkę zorganizowano w ekspresowym tempie i w czasie, gdy nadal w Polsce wielu skazanych czeka tygodniami na możliwość odbycia kary. Może o tym świadczyć fakt, że 2 miesiące później sam resort sprawiedliwości zabiega o to, aby… wypuścić 20 tys. więźniów z powodu przepełnienia więzień. To użycie siły doprowadziło do tego, że znowu wybuchły protesty.
Nie wygląda również na to, aby komisje śledcze spotkały się z wielkim zainteresowaniem Polaków. W zasadzie przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego zakończyło się kompromitacją posłów rządzącej koalicji, z Magdaleną Sroką i Witoldem Zembaczyńskim na czele.
Pierwsze 100 dni rządu minęło też pod znakiem walki z rolnikami. Podczas protestu farmerów widzieliśmy wszystko to, czego nie było w latach 2015–2023. Pojawiły się policyjne prowokacje i brutalność funkcjonariuszy. Szybko w całym kraju rozprzestrzeniły się demonstracje rolnicze i blokady.
Dodatkowo protesty te szybko zamieniły się w wielki sprzeciw wobec Zielonego Ładu i polityce narzucanej przez eko-aktywistów. Tematy dotyczące lasów, myślistwa, ograniczania emisji CO₂ w budownictwie i transporcie zaczęły przenikać do świadomości ludzi. Zaczynają też niepokoić.
Najprawdopodobniej dlatego do 7 kwietnia rząd zamroził większość działań, które z pewnością będą niepopularne. Bunt społeczny wzbudziło bowiem wyłączenie z użytkowania 1,3 proc. lasów, a Donald Tusk i jego ekipa chcą powiększyć ten obszar w sumie do 20 proc. Podobnie jest z innymi ustawami. Temat wiatraków ma wrócić do Parlamentu Europejskiego po wyborach.
Za nami więc 100 dni niepokojów, pokazu ignorancji rządzących i wewnętrznych wojen. Wszystko jednak wskazuje, że to dopiero początek uderzania w życie Polaków.
#Jedziemy | Czy żyjemy w państwie mafijnym?#WłączPrawdę #TVRepublika pic.twitter.com/ux1YX0Sb0r
— Telewizja Republika 🇵🇱 #włączprawdę (@RepublikaTV) March 29, 2024