Zdaniem prof. Norberta Maliszewskiego, dehumanizujące i odbierające godność konserwatywnym wyborcom stwierdzenia, pojawiające się w mediach i w debacie publicznej, mogą sprawić, że „niesłusznie stereotypizowany elektorat poczuje, że to nie jest moralne i wyrazi swój sprzeciw”. - Ten proces jest negatywny, ale on przyczynił się do wygranej Prawa i Sprawiedliwości w 2005, ale także w 2015 roku – przypomniał w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Maliszewski.
Wczoraj w programie „Express Biedrzyckiej” prof. Anna Maria Siewierska-Chmaj (prywatnie żona Marka Chmaja - konstytucjonalisty współpracującego z Platformą Obywatelską) stwierdziła, że wyborcy Prawa i Sprawiedliwości stanowią „betonowy” i „mało krytyczny” elektorat, „który w ciemno, na wiarę, niemalże sekciarsko ufa swojemu guru”. Według niej, wyborcy koalicji rządzącej „poza bardzo wąskim jądrem”, są ludźmi niezwykle świadomymi. - Reszta tego elektoratu to jest elektorat bardzo krytyczny, krytycznie myślący, racjonalnie myślący – oceniła politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
W maju 2022 roku Siewierska-Chmaj wyborców Prawa i Sprawiedliwości nazwała mściwymi „chłopami pańszczyźnianymi”.
To nie pierwsza (i niestety pewnie nie ostatnia) tego typu wypowiedź kierowana pod adresem konserwatywnych wyborców. Niechlubnym początkiem całej serii antagonizujących i mających na celu deprecjacje, a często wręcz ośmieszanie i poniżanie elektoratu Prawa i Sprawiedliwości było wymyślone przez Tuska określenie: „Moherowe berety”. Później doszły pogardliwe określenia dla osób uczestniczących w uroczystościach upamiętniających katastrofę smoleńską, rodziców korzystających z programu 500 plus, „pisowskie szarańcze”, „faszyści”, „watahy”, „sekty” oraz wiele, wiele innych.
Komentując tego typu medialne wrzutki, psycholog społeczny i ekspert od marketingu politycznego prof. Norbert Maliszewski przypomniał, że w badaniach realizowanych przez Uniwersytet Warszawski okazało się, że wyborcy PiS-u są dehumanizowani”. - Wynika to z zaangażowania takiego afektywnego. Ten proces jest negatywny, ale on przyczynił się do wygranej Prawa i Sprawiedliwości w 2005, ale także w 2015 roku – przyznał rozmówca Niezalezna.pl.
- Stało się tak dlatego, że ci wyborcy na zasadzie sprzeciwu wobec odbierania im praw i godności, zmobilizowali się i poszli zagłosować. Ten proces jest więc negatywny, ale może doprowadzić do tego, że dehumanizowany i niesłusznie stereotypizowany elektorat poczuje, że to nie jest moralne i wyrazi swój sprzeciw
- dodał prof. Maliszewski.
Pytany, dlaczego tego typu retoryka się powtarza i jaki jest jej cel, wskazał, że „na poziomie politycznym, prawicę (nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach) próbuje się wpychać w swoisty kordon sanitarny” - Czyli takiego elektoratu i partii, które są nieatrakcyjne społecznie, po to, żeby właśnie ograniczać ich możliwości koalicyjne – tłumaczył.
- Jeżeli jest mniejsza atrakcyjność społeczna, no to wówczas rzekomo taki mniej zainteresowany polityką wyborca będzie mniej skłonny głosować na taką partię czy na takiego przywódcę
- dodał.
Na pytanie, co z punktu widzenia elektoratów (obecnie rządzącej koalicji i Prawa i Sprawiedliwości) stanowi istotę sporu i jakie są między nimi różnice, odparł, że „odpowiedź jest trudna, bo motywów jest wiele” - Ale generalnie w badaniach wychodzi bardzo często wynik wskazujący na to, że wyborcy PiS-u na ogół doceniają program i wiarygodność, a duża część wyborców Koalicji Obywatelskiej głosuje po prostu przeciw PiS-owi. Czyli nie jest to głosowanie na program, ale głosowanie negatywne – podsumował rozmówca Niezalezna.pl.
<