Różnice zdań między NATO i Rosją w sprawie Ukrainy są znaczące i nie będą one łatwe do przezwyciężenia - poinformował sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg po posiedzeniu Rady NATO-Rosja w Brukseli, które odbyło się pierwszy raz po blisko 2,5-rocznej przerwie.
Konsultacje, które trwały około czterech godzin, dotyczyły rosnącej koncentracji rosyjskich wojsk na Ukrainie i przy granicy z tym krajem.
Stoltenberg zadeklarował po spotkaniu, że „Rosja nie ma prawa weta w kwestii ewentualnego przyszłego członkostwa Ukrainy w NATO”. Od tego cytatu zaczęliśmy rozmowę z byłym ministrem spraw zagranicznych, dziś europosłem Witoldem Waszczykowskim.
- Wszyscy w Europie mają prawo do samodzielnego decydowania o swojej wewnętrznej drodze rozwoju, jak również o wyborze sojuszy. Oczywiście wyłączane są z tego państwa niedemokratyczne czy totalitarne
- mówi portalowi niezalezna.pl.
Przyznaje, że „NATO hołduje zasadzie otwartych drzwi, uważając, że każdy ma prawo ubiegać się o członkostwo, kto jest z obszaru transatlantyckiego”.
I dalej:
„kolejna zasada to, że w Europie nikt nie ma prawa do tworzenia jakichś stref interesów, stref buforowych. Stąd też, kiedy Rosjanie wystąpili ze swoim szantażem, żądając deklaracji, że kolejne państwa nie będą przyjmowane do NATO, w tym szczególnie Ukraina, że NATO się cofnie do stanu z 1997 roku, byłoby to zaprzeczeniem 25 lat budowania infrastruktury bezpieczeństwa i pryncypiów, na których opiera się nasza polityka. Było wiadomo, że te rozmowy nie mogą doprowadzić do niczego, z czego Rosja byłaby zadowolona”.
Co do samego siadania do stołu z Rosją Waszczykowski mówi:
„uważam, że podjęcie tych rozmów to był błąd”.
- Putin chciał pokazać, że jest równy Ameryce. Znany jest jego pogląd, że rozpad Związku Radzieckiego był największą tragedią w historii świata i Rosji. Było wiadomo, że jego plan maksimum to odbudowa potęgi do poziomu, jaki miał Związek Radziecki. Wchodząc w te rozmowy, a nawet oferując pewne koncesje, administracja amerykańska umożliwiła pierwszy etap realizacji tego planu - pokazania światu, że Putin jest równy Bidenowi - tłumaczy Waszczykowski.
Ponieważ Putin - jak mówi dalej - „poza retoryką polityczną, nie jest w stanie zrealizować planu, by odbudować potęgę Rosji do poziomu Związku Radzieckiego, ma drugi, skromniejszy plan”.
- Dąży do tego, aby obecną architekturę bezpieczeństwa w Europie zastąpić XIX-wiecznym koncertem mocarstw. Przy czym ma ambicję, aby nie ograniczało się to wyłącznie do Europy, a całego świata. Przez wiele lat Putin nie chciał się spotykać ani z Unią Europejską, ani z NATO, a z najpotężniejszymi. Obecne spotkania na forum NATO są na niskim szczeblu. To wyłącznie forum wymiany opinii, dialogu, ale nie podejmowania decyzji
- uważa były szef MSZ.
Pytany, jak powinien postąpić Zachód, by zwycięsko wyjść z rozmów z Rosją, tłumaczy:
„są dwie ścieżki - ścieżka ustępstw i ścieżka twardego karania, wyprzedzania agresji. Funkcjonuje popularny sąd, że trzeba wyjść naprzeciw rosyjskim żądaniom, by sytuację uspokoić. Takie stanowisko wiele miesięcy temu zajęła administracja Bidena. Potem szczęśliwie nastąpiła pewna refleksja i dziś Zachód stoi na stanowisku, że nie ma mowy o oddaniu Ukrainy i sprzeniewierzeniu się pryncypiom”.
Polityk ubolewa jednak, że „rozmowy nie zostały zerwane, nie zagrożono też konkretnymi sankcjami, zatem Rosjanie widzą, że w dalszym ciągu mają szanse naciskać, domagać się koncesji”. - Mają wrażenie, że sojusz amerykańsko-natowski może pęknąć - dodaje.
Rosja języczkiem u wagi?
Waszczykowski wraca do poniedziałkowych rozmów USA-Rosja w Genewie. Przypomina amerykańskie stanowisko sprzed miesięcy, „aby Rosja pomogła w rywalizacji z Chinami”.
- Stąd rozmowy w Genewie toczyła pani Wendy Sherman (zastępca sekretarza stanu USA - red.), która między innymi przez lata była specjalistką od Dalekiego Wschodu. Nie sądzę, by przez osiem godzin, kiedy rozmawiała z Siergiejem Riabkowem (wiceministrem spraw zagranicznych Rosji - red.), poruszała tylko kwestie Ukrainy i flanki wschodniej. Jestem przekonany, że również rozmawiano o sytuacji na Dalekim Wschodzie
- przekonuje europoseł.
Waszczykowski formułuje dwa pytania:
- Czym Amerykanie kusili Rosjan, aby przeszli na ich stronę w rywalizacji z Chinami?
- Czego Rosjanie żądali za ewentualne poparcie Amerykanów?
- Jestem absolutnie przekonany, że ten wątek też był poruszany. Istnieje pewna obawa, czy nie dochodzi do jakichś rozmów przetargowych w sprawie łączenia sytuacji w naszej części Europy z sytuacją na Dalekim Wschodzie. Należałoby podjąć rozmowy z Amerykanami, czy oni gdzieś w tyle głowy nie mają takich dealów
- mówi dalej.
Nord Stream 2 jako element negocjacyjny
Waszczykowski przychyla się do tezy, że trwające rozmowy Zachodu z Rosją należy łączyć z gazociągiem Gazpromu.
- Uważam, że nie można certyfikować gazociągu i pozwalać na jego pracę tylko za sam fakt, że Rosjanie nie zaatakują Ukrainy
- zaznacza.
- Nagroda w postaci gazociągu, jeśli nie da się już go całkowicie skasować, powinna być uruchomiona tylko wtedy, jeśli Rosjanie wycofają się z Ukrainy, Gruzji i Mołdawii. Nagroda może być za pozytywne działania, a nie za to, że ktoś nie przystąpił do eskalacji konfliktu i dalszej agresji. Oni już są na ścieżce agresywnej. Za to, że gdzieś się w tej chwili zatrzymają, nie można ich nagradzać
- konkluduje były szef MSZ.