Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Tusk straszył że będzie zimno, ciemno i węgla nie będzie. Tymczasem: „Wygraliśmy zimę percepcyjnie”

Wygraliśmy zimę percepcyjnie na takiej zasadzie, że Donald Tusk straszył że będzie zimno i ciemno i węgla nie będzie – ocenił dziś szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski. Dodał, że gdyby państwo nie zainterweniowało, "rachunek za prąd byłby dwukrotnie wyższy, a za gaz - trzykrotnie wyższy". Pamiętamy, jak szef Platformy Obywatelskiej siał panikę, że węgla nie będzie, gazu nie będzie, bezpiecznej granicy nie będzie…

Tusk straszył że będzie zimno i ciemno

Europa jest w czasie kryzysu energetycznego. Szef Platformy Obywatelskiej postanowił rozpocząć kampanię wyborczą od ataku na rząd. Donald Tusk straszył, że nie będzie niemal niczego. Miało nie być m.in. węgla czy gazu.

Sprawę komentował dziś na antenie radiowej Trójki Norbert Maliszewski.

– Właśnie o to chodzi, że w przypadku emerytów, płacy minimalnej, ten wzrost tegoroczny będzie wyższy niż inflacja i dlatego właśnie to, czego się spodziewamy, to poprawy złych, bo sytuacja wciąż jest trudna, nastrojów społecznych, czyli te nastroje społeczne się poprawiają. Wygraliśmy zimę percepcyjnie na takiej zasadzie, że Donald Tusk straszył że będzie zimno i ciemno i węgla nie będzie. Okazuje się, że węgiel był, ceny energii i gazu zostały zamrożone, czyli jeżeli państwo by nie interweniowało, to każdy niech sobie policzy, że miałby rachunek za energię elektryczną dwa razy wyższy, a za gaz trzy razy wyższy

– powiedział szef Rządowego Centrum Analiz.

Co z tym węglem

Co ciekawe, na początku tygodnia pełnomocnik rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego, wiceminister aktywów państwowych Marek Wesoły ocenił, że jego zdaniem będą znoszone limity zakupu węgla.

Pytany, czy rząd zwiększy limit zakupu węgla dla mieszkańców, odpowiedział: "Mamy delikatne nadwyżki węgla importowanego i nie chcemy, żeby on zalegał na składach".

Dodał, że w jego przekonaniu będą zmiany "w kierunku takim, aby ten węgiel jak najszybciej mógł się rozchodzić, a więc będą znoszone te limity zakupu". Jak zaznaczył, będzie możliwość szybszego sprzedawania węgla w większej ilości.

Podkreślił, że trzeba zrobić wszystko, by węgiel jak najszybciej sprzedać. Przypomniał, że ceny węgla spadają, ale "na jesieni możemy mieć kolejny problem". Jak mówił, po to jest państwo, by zapewniło bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe.

Wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda zapowiedział 22 lutego br. wprowadzenie elastycznych rozwiązań w ustawie, by samorządy mogły zagospodarować nadmiary węgla, który odebrały.

"Jeśli będą takie sytuacje, że węgiel na składowiskach zostanie, to chcemy wydłużyć okres odbioru powyżej tych trzech ton. Jeśli ktoś będzie chciał z tego węgla zrobić sobie zapas na przyszłą zimę, to tymi rozwiązaniami to umożliwimy. Będzie można węgiel sprzedawać dłużej niż do 30 kwietnia"

– poinformował wówczas Rabenda.

Dodał, że "końcówki" węgla będzie można sprzedać też mieszkańcom innych gmin. Wyjaśnił również, że jeśli zapotrzebowanie mieszkańców gmin będzie mniejsze niż 25 ton, np., gdy zgłosi się pięciu mieszkańców, to gminy będą mogły zamówić mniejsze ilości węgla.


Ustawa o zakupie preferencyjnym paliwa stałego przez gospodarstwa domowe, gminy, spółki gminne i związki gminne zakłada, że mogą kupować węgiel od importerów za nie więcej niż 1,5 tys. zł za tonę. Gmina może sprzedawać węgiel mieszkańcom w cenie nie wyższej niż 2 tys. zł za tonę. Węgiel w preferencyjnej cenie mogą kupić od samorządu osoby uprawnione do dodatku węglowego. Sprzedawcom tego węgla przysługują rekompensaty, których maksymalny limit na 2023 r. ustalono na 4,9 mld zł.
Zgodnie z rozporządzeniem do ustawy, uprawnione do sprzedaży gminom z przeznaczeniem do zakupu preferencyjnego są: Polska Grupa Górnicza, PGE Paliwa, Węglokoks i Węglokoks Kraj, Tauron Wydobycie oraz Lubelski Węgiel Bogdanka.

Źródło: niezalezna.pl, twitter.com, 300polityka.pl