"My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy. My jesteśmy, k..., antypisowcy" - mówiła do współpracowników poseł Lewicy Beata Maciejewska, ustalił portal polskieradio24.pl. Polityk została zawieszona w prawach członka partii i nie znajdzie się na listach wyborczych. Sprawa dotyczy taśm nagranych przez byłego współpracownika Maciejewskiej. Nagrania trwają aż 36 godzin i zawierają na tyle ciekawe wiadomości, że Lewica skierowała zawiadomienie do prokuratury.
Portal PolskieRadio24.pl dotarł do osoby, która miała okazję odsłuchać nagrań z udziałem poseł Beaty Maciejewskiej. Jednak ta osoba dla dobra sprawy chciała pozostać anonimowa. Rozmówca rozgłośni spotkał się z byłym pracownikiem Biura Poselskiego Beaty Maciejewskiej, dowiadując się, że na 36 godzinach wykonanych przez niego nagrań przewijają się rozmaite rozmowy oraz historia jego współpracy z Beatą Maciejewską. Zdaniem rozmówcy, materiał uprawdopodabnia formułowane zarzuty dotyczące możliwego mobbingu wobec pracowników.
Rozmówca także wspomniał o szokujących wypowiedziach Beaty Maciejewskiej, posła na Sejm RP, dotyczących zagadnień związanych z polityką krajową i międzynarodową. Na nagraniach pojawiły się także komentarze odnoszące się do Krajowego Planu Odbudowy i relacji polskiego rządu z Unią Europejską.
"My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy" - miała stwierdzić Maciejewska, która miała wątpliwości w sprawie głosowania odnośnie KPO.
Rozmówca stwierdził, że opinia publiczna powinna mieć prawo do zapoznania się z pełną treścią tych rozmów, z wyjątkiem wątków o charakterze prywatnym.
Poseł Lewicy Beata Maciejewska została zawieszona w prawach członka partii i nie będzie kandydować w wyborach. Partia skierowała także zawiadomienie do prokuratury po tym, jak były pracownik biura posłanki ją nagrał. Na nagraniach Maciejewska miała negatywnie wypowiadać się o współpracownikach, a także krytykować kierownictwo partii.
Maciejewska zaprzeczyła oskarżeniom i stwierdziła, że chodzi o zdyskredytowanie jej przed jesiennymi wyborami. Oświadczyła, że nagrania pochodzą sprzed dwóch lat i nie ma na nich dowodów na mobbing czy łamanie praw pracowniczych.