Celebrytka Barbara Kurdej-Szatan pojawiła się na Campusie Rafała Trzaskowskiego jako ekspert w panelu o... hejcie. Sama coś o tym wie, bowiem zasłynęła skandalicznym wpisem o Straży Granicznej. Goszcząc na wydarzeniu organizowanym przez wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej, Kurdej-Szatan żaliła się na prokurator prowadzącą jej sprawę, stwierdziła też, że doszło... do manipulacji.
Na początku listopada 2021 roku celebrytka Barbara Kurdej-Szatan opublikowała na Instagramie hejterski wpis, w którym nazwała polską Straż Graniczną mordercami, oraz "maszynami bez serca, bez mózgu bez niczego". Oto jego dokładna treść:
"To jest ku**a "straż graniczna" ????? "Straż" ?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO !!!Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!! Ku**a !!!!!! Jak tak można !!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę !!!!!!! Mordercy !!!!! Chcecie takiego rządu wciąż ????? Który zezwala na takie rzeczy wręcz rozkazuje tak się zachowywać ??????? Ku**aaaaaaaaa !!!!!!!!"
Po publikacji tego wpisu od Kurdej-Szatan zaczęli odwracać się kolejni pracodawcy. Nikt nie chciał być kojarzony z tak prymitywną formą ataku na służby broniące polskiej granicy.
Okazało się jednak, że Rafałowi Trzaskowskiemu nie przeszkadza taka prelegentka i to w panelu dotyczącym hejtu. - Jak wiecie, napisałam co napisałam pod wpływem emocji natychmiastowych na widok cierpiących dzieci, kobiet, które zostały wypchnięte do mroźnego lasu - mówiła Kurdej-Szatan u Trzaskowskiego.
Sprawa wpisu celebrytki została skierowana do prokuratury, a Kurdej-Szatan usłyszała zarzuty. Podczas Campusu Trzaskowskiego żaliła się, że prokurator, która prowadzi jej sprawę, kilka lat temu miała umorzyć podobne postępowanie. Padło nawet hasło o "podwójnych standardach w naszym prawie".
- To, co ja napisałam, na widok cierpiących ludzi. Poprzeklinałam, po dwóch dniach przeprosiłam, usunęłam to. Jestem osobą niekaraną i mnie pani prokurator potraktowała jak przestępcę i skierowała sprawę do sądu
- stwierdziła aktorka.
Współtowarzysze dyskusji szli jeszcze dalej. Stwierdzili, że na Kurdej-Szatan wylewa się zorganizowana akcja dyskredytacji i pytali, czy aktorka "gdzieś to zgłaszała".
- Nie zgłosiłam do tej pory, przez te ileś miesięcy wycofałam się po prostu. Chcę podkreślić jeszcze raz, że nie uważam, że nie jestem ofiarą i nie robię z siebie ofiary. Ja stwierdzam fakty, co działo się po moim wpisie, co podkreślam, po dwóch dniach usunęłam
- próbowała się tłumaczyć, dodając:
Mam na Instagramie ponad milion obserwujących, ale informacja dociera do maksymalnie 10 procent. Czyli ileś tam osób to zobaczyło. Mimo, że to usunęłam, ta cała sprawa żyła swoim życiem.
Kurdej-Szatan stwierdziła, że doszło do... manipulacji, bowiem media nie pisały o tym, na jaki filmik swoim komentarzem zareagowała celebrytka.
Zapytano ją też w końcu, czy swoje słowa wobec Straży Granicznej uważa za hejt.
- Jeżeli chodzi o słownictwo, to było to brzydkie słownictwo. Ale czy bardziej brzydkie jest to, że ja przeklinałam czy to, gdybym nie pomogła 2-3 latkom zamarzającym w lesie, kobietom, ludziom po prostu. Co bardziej brzydkie?
- odpowiedziała. I wszystko jasne...