Oficjalnie wchłonięcie Nowoczesnej przez Platformę Obywatelską sprowokowało pytania o niespłacone długi tej partii. Problemy zaczęły się bardzo szybko, bo już w 2016 roku, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii.
Na początku 2018 roku Nowoczesna miała wciąż ok. 2,5 mln zł zadłużenia, wynikającego z kampanii wyborczej - był to kredyt zaciągnięty w 2015 r. w PKO BP oraz środki, które Nowoczesna jest winna Polsatowi za spoty wyborcze w kampanii parlamentarnej. Zadłużenie nie zostało spłacone w całości do dziś.
I nie zostanie. Rozbrajająco szczerze wytłumaczył to dziś poseł KO Witold Zembaczyński.
- Chcę państwa uspokoić. Skarb państwa nie będzie przejmował żadnych naszych zobowiązań - zapewnił w porannej rozmowie RMF FM.
Na pytanie „kto to będzie spłacał?”, odparł:
„to zobowiązanie wobec komercyjnego banku i wobec komercyjnej telewizji. Przeprowadziliśmy w taki sposób likwidację partii, że po prostu te dwa podmioty - z żalem to mówię - będą musiały sobie zapisać resztę tych zobowiązań po stronie straty”.
- Robimy wszystko zgodnie z literą prawa i robimy to po coś. Po to, żeby stworzyć mocniejszą formację - przekonywał.
Po tym Zembaczyński zaczął tłumaczyć, że państwo nie straciło na Nowoczesnej. - Wręcz odwrotnie - zapewnił.
- Zostaliśmy pozbawieni dotacji i subwencji w pewnym okresie więc państwo zaoszczędziło na nas ponad 27 milionów złotych, których nam nie wypłaciło - mówił na antenie, co prowadzący skwitował tylko:
„zaoszczędziłem, bo wyście nie spłacili długu - mistrzostwo świata propagandy”.
Co z długami nieboszczki Nowoczesnej? pic.twitter.com/tIc9PqRPJ0
— Marcin Palade Statystycznie (@MarcinPalade) October 27, 2025