Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Nadgorliwość gorsza od Brukseli. Eksperci wskazują, że implementacja DSA wprowadza nadregulacje

Podczas wysłuchania publicznego w Sejmie padł szereg zarzutów dotyczących implementacji do prawa polskiego unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA). Zarzuty dotyczyły głównie dopuszczenia jawnej cenzury, możliwości usuwania treści uznawanych za niewłaściwe. Zwrócono uwagę także na nadgorliwość we wprowadzaniu przypisów, których Unia wcale nie wymaga.

W Sejmie odbyło się publiczne wysłuchanie ws. wdrażania unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA). W jego założeniach przewidziano przyznanie statusu zaufanego podmiotu sygnalizującego będącego "koordynatorem ds. usług cyfrowych”. W przypadku Polski miałby to być urzędnik, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Wśród jego kompetencji byłaby możliwość, która wielu przypomina cenzurę połączoną ze skutecznie oprotestowywanym w przeszłości ACTA. Ta ostatnia pod płaszczykiem międzynarodowej umowy handlowej miała wprowadzać standardy w walce z "naruszeniami praw własności intelektualnej". Pretekstem do naruszenia swobód obywatelskich i wprowadzenia potencjalnej cenzury miała być rzekoma walka z piractwem w internecie. Silny sprzeciw społeczny doprowadził do tego, że umowa nigdy nie weszła w życie.

Podobnie jest odbierana propozycja implementacji DSA. Swoje opinie na temat rządowego projektu zaprezentował szereg organizacji - łącznie głos chciało zabrać ponad 50 osób.

Krok w stronę łamania wolności słowa

Wśród nich swoich przedstawicieli miała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Reprezentująca KRRiT Agnieszka Glapiak przypomniała, że Rada już na początku roku stanowczo przeciwstawiała się planom ograniczania wolności słowa w związku z wdrażaniem aktu o usługach cyfrowych (DSA).

Dodała, że proponowane rozwiązania rażąco łamią konstytucyjne gwarancje dotyczące wolności słowa. Powołała się przy tym na art. 54 konstytucji, który stanowi:

Art. 54 
1.  Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2.  Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.

- W stanowisku KRRiT podkreślała, że wprowadzenie mechanizmów cenzury w internecie, w szczególności bez nadzoru sądowego i przy braku gwarancji proceduralnych jest niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa - przytoczyła Glapiak.

Mechanizm współczesnej cenzury?

Zwróciła także uwagę, że mechanizm "notice and action", które zakłada zgłaszanie i oczekiwania usunięcia niepożądanych treści, nawet w tak radykalnych formach jak zamykanie kanału, który je publikuje.

Na ten mechanizm zwrócił także uwagę Jędrzej Jabłoński występujący w imieniu Instytutu Ordo Iuris. - Ta procedura stanowi rażący przykład nadregulacji, częstej przy implementacji unijnego prawa - dodania do polskiego porządku prawnego regulacji, której unijne prawo nie wymaga - powiedział Jabłoński.

Podkreślił, że w DSA są wprost zawarte zapisy, które wręcz wskazują, że nie ma konieczności blokowania i usuwania treści. Dodał, że jeszcze w styczniu br. proponowane przez rząd rozwiązania były bardziej zdecydowane, chociaż i w obecnej propozycji nie brakuje błędów. Wspomniał m.in. o możliwości nadania rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji o usunięciu treści i niedoprecyzowaniu możliwości odwołania się od takiej decyzji.

Franciszek Michera ze Stowarzyszenia Prawnicy dla Polski wskazał, że propozycja, by prezes UKE i podlegające mu urzędu prowadziły nadzór nad treściami tylko w teorii chroni obywateli. - W praktyce może prowadzić do poza procesowej cenzury, bez realnej kontroli sądowej - podkreślił Michera. - Wolność słowa nie może zależeć od uznania urzędnika - zakończył swoje wystąpienie.

Arbiter bez merytorycznego doświadczenia

W imieniu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich głos zabrała dr Jolanta Hajdasz, która podkreśliła, że w ocenie SDP proponowany mechanizm jest pośrednim sposobem wprowadzenia cenzury w internecie na terenie Polski i "umożliwienie rządzącym ingerencji w publikowane w sieci treści przy wykorzystaniu struktury administracji państwowej".

- Prezes UKE nie ma żadnego doświadczenia w rozstrzyganiu sporów z zakresu wolności słowa, ochrony dóbr osobistych, czy przeciwdziałania dyskryminacji - zaznaczyła dr Hajdasz.

Źródło: niezalezna.pl