W Sejmie odbyło się publiczne wysłuchanie ws. wdrażania unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA). W jego założeniach przewidziano przyznanie statusu zaufanego podmiotu sygnalizującego będącego "koordynatorem ds. usług cyfrowych”. W przypadku Polski miałby to być urzędnik, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
Wśród jego kompetencji byłaby możliwość, która wielu przypomina cenzurę połączoną ze skutecznie oprotestowywanym w przeszłości ACTA. Ta ostatnia pod płaszczykiem międzynarodowej umowy handlowej miała wprowadzać standardy w walce z "naruszeniami praw własności intelektualnej". Pretekstem do naruszenia swobód obywatelskich i wprowadzenia potencjalnej cenzury miała być rzekoma walka z piractwem w internecie. Silny sprzeciw społeczny doprowadził do tego, że umowa nigdy nie weszła w życie.
Podobnie jest odbierana propozycja implementacji DSA. Swoje opinie na temat rządowego projektu zaprezentował szereg organizacji - łącznie głos chciało zabrać ponad 50 osób.
Rząd @donaldtusk wprowadzić realną CENZURĘ internetu.
— 🇵🇱 Paweł Jabłoński (@paweljablonski_) November 4, 2025
Takie będą skutki ustawy, którą przepychają pod przykrywką implementacji prawa UE.
👉 Już o 12:00 wysłuchanie publiczne w Sejmie.
‼️🔄 Podajcie dalej – niech dowie się o tym jak najwięcej ludzi!
Razem możemy ich zatrzymać!… pic.twitter.com/3yMbTOlbQO
Krok w stronę łamania wolności słowa
Wśród nich swoich przedstawicieli miała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Reprezentująca KRRiT Agnieszka Glapiak przypomniała, że Rada już na początku roku stanowczo przeciwstawiała się planom ograniczania wolności słowa w związku z wdrażaniem aktu o usługach cyfrowych (DSA).
Dodała, że proponowane rozwiązania rażąco łamią konstytucyjne gwarancje dotyczące wolności słowa. Powołała się przy tym na art. 54 konstytucji, który stanowi:
1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.
- W stanowisku KRRiT podkreślała, że wprowadzenie mechanizmów cenzury w internecie, w szczególności bez nadzoru sądowego i przy braku gwarancji proceduralnych jest niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa - przytoczyła Glapiak.
Mechanizm współczesnej cenzury?
Zwróciła także uwagę, że mechanizm "notice and action", które zakłada zgłaszanie i oczekiwania usunięcia niepożądanych treści, nawet w tak radykalnych formach jak zamykanie kanału, który je publikuje.
Na ten mechanizm zwrócił także uwagę Jędrzej Jabłoński występujący w imieniu Instytutu Ordo Iuris. - Ta procedura stanowi rażący przykład nadregulacji, częstej przy implementacji unijnego prawa - dodania do polskiego porządku prawnego regulacji, której unijne prawo nie wymaga - powiedział Jabłoński.
Podkreślił, że w DSA są wprost zawarte zapisy, które wręcz wskazują, że nie ma konieczności blokowania i usuwania treści. Dodał, że jeszcze w styczniu br. proponowane przez rząd rozwiązania były bardziej zdecydowane, chociaż i w obecnej propozycji nie brakuje błędów. Wspomniał m.in. o możliwości nadania rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji o usunięciu treści i niedoprecyzowaniu możliwości odwołania się od takiej decyzji.
Franciszek Michera ze Stowarzyszenia Prawnicy dla Polski wskazał, że propozycja, by prezes UKE i podlegające mu urzędu prowadziły nadzór nad treściami tylko w teorii chroni obywateli. - W praktyce może prowadzić do poza procesowej cenzury, bez realnej kontroli sądowej - podkreślił Michera. - Wolność słowa nie może zależeć od uznania urzędnika - zakończył swoje wystąpienie.
Arbiter bez merytorycznego doświadczenia
W imieniu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich głos zabrała dr Jolanta Hajdasz, która podkreśliła, że w ocenie SDP proponowany mechanizm jest pośrednim sposobem wprowadzenia cenzury w internecie na terenie Polski i "umożliwienie rządzącym ingerencji w publikowane w sieci treści przy wykorzystaniu struktury administracji państwowej".
- Prezes UKE nie ma żadnego doświadczenia w rozstrzyganiu sporów z zakresu wolności słowa, ochrony dóbr osobistych, czy przeciwdziałania dyskryminacji - zaznaczyła dr Hajdasz.
🟥 Mówią, że chodzi o bezpieczeństwo, a tak naprawdę to cenzura. ‼️ Rząd Tuska chce czerwonego przycisku do internetu. To nie skalpel. To cyfrowa gilotyna. 🔥 Nie pozwól, by wyłączyli Twój głos. #StopCenzurze pic.twitter.com/gPDxZVELtE
— Prawo i Sprawiedliwość (@pisorgpl) November 4, 2025