Mieszkalnictwo leży
Piotr Ikonowicz, założyciel fundacji “Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej” w rozmowie z portalem Niezależna.pl zwrócił uwagę na przedwyborcze obietnice partii wchodzących w skład obecnie rządzącej koalicji dotyczące budownictwa społecznego, które, jak wiele innych dotychczas nie zostały zrealizowane.
- Wszyscy mieli pełne usta mieszkań społecznych i nic, nie ma żadnego rezultatu. Ja spotykam się z burmistrzami, prezydentami miast, którzy mi mówią, że nawet mają działki i chęć do budowania, ale w BGK nie ma pieniędzy. Nie ma o co aplikować, nie ma programów. A samorządy są najlepiej przygotowane do tego, żeby budować mieszkania
- powiedział.
Zwrócił w tym kontekście uwagę na zarządzaną przez Rafała Trzaskowskiego Warszawę, w której - jak stwierdził - jest 200 tys. pustych mieszkań. - A Warszawa nie jest tutaj wyjątkowa. Gdyby stopniowo, zaczynając od niskiej stawki i od trzeciego pustego mieszkania to się opodatkowało, to one trafiłyby na rynek i nie byłyby poza zasięgiem większości młodych ludzi. W tym przypadku też nic się nie zmieniło, więc oni są w kieszeni u deweloperów i tyle - ocenił Ikonowicz.
Młodzi bez szans
Zdaniem naszego rozmówcy, “PiS pozastawiał różne pułapki, a Tusk w nie wszystkie po kolei wpada”. - Demokracja walcząca, czyli liberalizm twardej ręki może wywołać bardzo niedobry efekt, bo raz rozkręcona karuzela może, że tak powiem być podjęta przez prawicę, która przejmie władzę po wyborach. I sytuacja, w której jeden minister sprawiedliwości, którego drugi próbuje wsadzić do więzienia odgraża się, że jak on wróci do władzy, to on jego wsadzi do więzienia, to już jest istny kabaret. Wszyscy wszystkim w tym sejmie mówią: będziesz siedział. I to nie wróży dobrze krajowi, bo jeżeli się zajmują sobą nawzajem, to krajem się nie ma już kto zająć. Boję się, że cała prawie energia klasy politycznej koncentruje się na zwalczaniu przeciwnika, a nie na rozwiązywaniu problemów kraju, których jest nie mało - tłumaczył.
- Młode pokolenie nie ma na co liczyć. Oni nie są w stanie nawet powtórzyć skromnego sukcesu swoich rodziców, czyli: jakaś godna emerytura, jakieś mieszkanie, samochód i działka na wsi. No bo tak moje pokolenie mniej więcej wylądowało. Natomiast oni nie mają umów o pracę, mają umowy śmieciowe, a jak w dużym mieście dostaną wreszcie umowę, to na płacę minimalną, za którą się w Warszawie nie wyżyje, nie mówiąc już o wynajęciu mieszkania
- przekonywał.
Zmienili poglądy
Piotr Ikonowicz zwrócił uwagę na zaskakującą jego zdaniem zmianę stanowiska ugrupowań współtworzących koalicję rządzącą wobec zjawiska nielegalnej imigracji. Przyznał, że dla niego jest to ważny element oceny. - Człowiek miał prawo mieć nadzieję, że jak rządzą liberałowie, to nie odbiorą prawa do azylu np. ludziom, którzy uciekli przed talibami. A teraz bez wysłuchania przed czym uciekają można ich wysyłać - i się wysyła - z powrotem w łapy talibów. Zawieszenie prawa do azylu jest barbarzyństwem. Miała być jakaś różnica między taką twardą prawicą, która ma w nosie prawa człowieka, a liberałami, którzy podobno są inni. No więc nie są inni. Przecież Trzaskowski udawał Mentzena w kampanii prezydenckiej. To się nie trzyma kupy. Trzeba mieć jeden pogląd - podkreślił.
- Ja nawet nie nawiązuje do 100 konkretów, bo nie ma do czego nawiązywać. My jesteśmy przyzwyczajeni przez cały okres III RP, że obietnice wyborcze to są tylko obietnice. Nawet dziennikarze już po wyborach nie pytali rządzących, co z tymi obietnicami, bo wiedzieli, że to był pic. Takim przełomowym momentem była ta pierwsza kadencja PiS-u, kiedy ku ogólnemu zdziwieniu władza spełniła bardzo ważne społecznie obietnice. I wszyscy się dziwili, bo przecież nie na tym ta gra polega; wolno tylko obiecywać i nie trzeba niczego spełniać. Potem w drugiej kadencji to bardzo osłabło i znowu ta hydra biedy podnosi łeb
- przypomniał.
Sukces nie dla wszystkich
Najważniejsze zdaniem Ikonowicza jest to, że - jak powiedział - “pieje się nad polskim sukcesem, tymczasem połowa pracujących Polaków zarabia na poziomie minimum socjalnego i tak naprawdę to są pracujący-biedni”. - Dowodem na to jest brak oszczędności, a 10 proc, najbogatszych Polaków posiada 60 proc. majątku narodowego. Czyli jesteśmy krajem o największym rozwarstwieniu w Unii Europejskiej. To są badania Piketty'ego [Thomasa - dotyczące nierówności majątkowych i dochodowych na podstawie analizy historycznych danych finansowych-red.] oparte na twardych danych podatkowych, a nie na deklaracjach. Bo według deklaracji 70 proc. Deklaruje, że są klasą średnią, a nie mają oszczędności, ani zdolności kredytowej - tłumaczył społecznik.
- Żyjemy więc w takim sztucznym horyzoncie, w którym jest olbrzymia frustracja społeczna. I ludzie, którzy głoszą te kłamstwa o polskim sukcesie zapominają, że jak rośnie dochód narodowy, to nie ma to żadnego wpływu na poziom życia połowy Polaków. I ten kontrast, to upokorzenie powoduje, że ludzie idą w kierunku skrajnej prawicy, która daje im jeden powód do dumy, że urodzili się w Polsce
- podsumował Piotr Ikonowicz.