Od pewnego czasu, polscy filmowcy strajkują przeciwko ekipie Donalda Tuska, który mimo wcześniejszych zapewnień o tym, że zarobki artystów wzrosną - nie zrealizował i tej obietnicy. Zdaniem protestujących - Polska to jedyny unijny kraj, w którym twórcy nie dostają tantiem z platform VOD.
Nie ma... komunikacji
Do grupy "krytyków" w związku z tą sytuacją dołączyła słynna reżyserka Agnieszka Holland. Na antenie TOK FM wyraziła swoją krytyczną opinię o opieszałości rządu Tuska w kwestii poprawy bytu artystów mimo, że - jak stwierdziła - można byłoby to załatwić "jednym paragrafem" w obowiązującej już ustawie.
Co więcej, Holland ujawniła, że jedną z kluczowych motywacji artystów, którzy głosowali na Koalicję Obywatelską, była nadzieja na spełnienie przez Tuska obietnicy poprawy ich sytuacji materialnej. Cóż, jak w wielu innych, tak i w tym środowisku, pozostało... rozczarowanie.
"Komunikacja w tej sprawie jest fatalna. Nie można się kompletnie porozumieć w sposób otwarty z żadnym z decydentów"
— rzuciła w rozmowie z TOK FM.
Narzekała również na sytuację materialną młodych artystów, którzy zarabiając - jak mówiła - "3 czy 4 tysiące złotych, nie mają niekiedy środków na opłacenie najpilniejszych rachunków".
"Szalone rozczarowanie"
Na tym jednak nie koniec... Holland skrytykowała też specyficzny tryb wykonywania zawodu artysty, pozbawiony świadczeń społecznych.
"Nie mamy etatów, tej opieki socjalnej. Przecież te pieniądze nie będą szły z budżetu. Zapłacą je wielkie korporacje. Nie rozumiem, czego się tu bać. Szalone rozczarowanie. Przecież większość środowiska głosowała na te władze z wielkim zaufaniem"
— oceniła.
W jej ocenie - jednym z głównych problemów rządu Tuska jest "przerażający brak transparentności".
"Liczyliśmy, że demokratyczna władza zacznie nas traktować jak partnerów, ludzi, którzy tworzą kulturę, a nie tylko jako petentów"
— wyjawiła z żalem.