Donald Tusk skomentował decyzję Szymona Hołowni o kandydowaniu na prezydenta RP w 2025 roku. Pisze o "pełnym szacunku" i "uznaniu dla odwagi". Zwolennicy PO już atakują Hołownię, a poseł PSL twierdzi, że i tak może skończyć się to... jednym kandydatem na prezydenta całej koalicji 13 grudnia.
Szymon Hołownia ogłosił wczoraj, że będzie kandydował na prezydenta RP i chce być "kandydatem niezależnym" - choć jest liderem partii politycznej, która znajduje się w rządzącej Polską koalicji 13 grudnia. Oznacza to, że kandydatów w koalicji może być co najmniej troje - swojego będzie miała PO (Trzaskowski lub Sikorski), Polska 2050 (Hołownia) i Lewica (nazwisko jeszcze nieznane). PSL miał dotychczas nie wystawiać kandydata i poprzeć Hołownię, ale wszystko jeszcze jest możliwe.
Plany wystawienia jednego koalicyjnego kandydata okazały się - na ten moment - niemożliwe do zrealizowania. Elektorat PO już atakuje Hołownię, ale Donald Tusk jest powściągliwy. Przynajmniej oficjalnie.
W Koalicji 15 Października w trakcie wyborów obowiązuje zasada przyjaznej konkurencji, bez wrogości i bez lekceważenia. Decyzję Szymona Hołowni o kandydowaniu przyjąć należy z pełnym szacunkiem i uznaniem dla odwagi i determinacji Pana Marszałka.
A jak decyzję Hołowni odbiera elektorat PO? Zwolennicy partii Tuska, delikatnie mówiąc, mają o tym nienajlepsze zdanie:
Z kolei poseł PSL Jarosław Rzepa uważa, że po ogłoszeniu nazwisk kandydatów Platformy Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, "dojdzie do rozmowy i określenia oczekiwań", co może się skończyć... jednym kandydatem koalicji rządzącej. Stąd ta uprzejmość Tuska?