Kiedyś na Gazetę Wyborczą mówiono ironicznie „Gazeta Wybiórcza”. Wyborcza w nazwie pojawiła się z okazji wyborów w roku 1989, ale dość szybko okazało się, że „wyborcza” wcale nie dotyczy kwestii elektorskich, ale raczej pewnego, specyficznego podejścia do świata. Otóż clou programu stanowiło to, że dziennik sterowany ręką Adama Michnika kreatywnie wybierał, co mu z rzeczywistości pasuje.
Dajmy na to bohaterowie narodowi transformacji. Wiadomo, że to Wałęsa, Kiszczak, Jaruzelski. „Ludzie honoru według Michnika”. Ustawieni w rządku koło Lecha działacze opozycji byli „cacy”, a tacy co w Lechu widzieli zdrajcę ideałów i kolaboranta bezpieki dość szybko zostali uznani za ciemnogród i oszołomów. Szeregowanie, dokonywanie wyboru (kto z nami, a kto przeciw nam) stało się podstawowym narzędziem propagandowej roboty czynionej od lat przez media z Czerskiej oraz Wiertniczej.
Ten wyrazisty podział połączony z piętnowaniem tych, którzy ośmielili się mieć inne zdanie, to jedno z podstawowych narzędzi terroru politycznego, który spowodował głębokie podziały w Polsce. Ileż razy słyszałem od różnej maści znajomych, jak to w tej czy w innej firmie (korporacji) nie wolno się ujawnić z prawicowym, konserwatywnym światopoglądem, bo człowiek z miejsca zostanie uznany z groźnego „pisiora” i zepchnięty w towarzyski niebyt. Tolerancja wobec światopoglądu innych obowiązuje tylko w jedną stronę – to „konserwa” ma akceptować i bezwarunkowo tolerować poglądy i postawy wszystkich innych, natomiast ta reguła miłości do drugiego człowieka, wyrozumiałości etc. nie działa w drugą stronę. Nie wolno kpić z Parady Równości, wolno szydzić z księży i eucharystii. Wybiórczo można też według luminarzy lewicowych kręgów traktować prawo – stosować je tylko wtedy, gdy „nam pasuje”, a gdy nie pasuje nie stosować.
Bo przecież demokracja jest wybiórcza i „walcząca”. Daleko szukać nie trzeba, wystarczy spojrzeć na sprawę ostatnią, czyli kwestię Sądu Najwyższego, który sądem dla prokuratury był (w procedurze normalnie traktowany) do momentu wydania orzeczenia w sprawie prokuratora krajowego.
„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”
– mówiła babcia Pawlakowa sugerując, by chować granaty w świątecznym ubraniu. Taki granat w kieszeni noszą przez cały czas aparatczycy Tuska i Bodnara. Gdy im przychodzi tylko ochota sięgają po niego i łup, niech wybucha wszystko, co stanie im na drodze. A kto uznaje, co na drodze staje i czemu rzucać granatem? Władza. Może to czynić, gdyż przyjęła, że demokracja jest „wybiórcza”…