Odbudowa Trójkąta Weimarskiego to ciekawa idea. Sukces zależy jednak głównie od tego, jak do sprawy podejdzie Francja i na ile pozwoli nam Berlin. Dotychczas współpraca weimarska sprowadzała się do komunikowania przez stronę niemiecką swoich oczekiwań ekspertom i politykom z Polski oraz Francji.
Piszę to z pełną odpowiedzialnością – jako osoba, która przez dwa lata zajmowała się etatowo pielęgnowaniem tej współpracy w Fundacji Genshagen. Pozytywnie oceniam w tym kontekście to, że premier Donald Tusk najpierw udał się do Paryża i zapowiedział pracę nad nowym dwustronnym traktatem z Pałacem Elizejskim. Słabym bokiem Trójkąta Weimarskiego zawsze były nasze relacje z Francją. Wizyta w Berlinie dla odmiany nie obfitowała w konkrety.
W niektórych niemieckich komentarzach pobrzmiewał zawód, że Donald Tusk pomimo zdaniem wielu Polaków zbyt mocnego złagodzenia stanowiska mówił o tym, że Niemcy w sprawie zadośćuczynienia za straty wojenne mają „coś do zrobienia”. To zły znak – po brexicie przyszłość UE zależy od tego, czy uda się zrównoważyć rozsadzające ją niemieckie ambicje hegemoniczne. Nie uważam, aby Donald Tusk miał do tego zadania specjalne predyspozycje.