Ostatnio z niezwykłą siłą ujawnia się pogarda polityków POstkomuny wobec polskiego społeczeństwa. Jednym z głośnych przykładów są słowa Bartłomieja Sienkiewicza o tym, że tworząc programy społeczne, Prawo i Sprawiedliwość „wyspecjalizowało się w tworzeniu marginesów społecznych” i dzięki tym programom wspiera osoby, które „biorą i nic nie dają społeczeństwu”.
Ów poseł POstkomuny oczywiście kompletnie nie rozumie, jak powinno działać sprawiedliwe państwo, a i o samym polskim państwie wyrażał się – jak wiemy z taśm nagranych u „Sowy i przyjaciół” – z lekceważeniem. Niemniej czym innym jest stwierdzenie, że pod rządami PO–PSL państwo to „kamieni kupa”, a czym innym określanie polskich rodzin korzystających z programów 500 plus, wyprawka plus czy 13. i 14. emerytury jako „marginesu społecznego”. Uczciwie należy tu dodać, że zapewne w rozumieniu polityków PO nie wszyscy ten margines stanowią, bo wielu działaczy tej partii wszak także ochoczo korzysta ze wsparcia wprowadzonego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. I zapewne oni „dają coś społeczeństwu”. Zaś wyborcy PiS są w tym widzeniu świata właśnie owym „marginesem”. POstkomuna konsekwentnie buduje taką wizję znakomitej części polskiego społeczeństwa – to zresztą nic nowego. Od 1989 roku wszyscy, którzy opowiadali się za faktycznym odsunięciem komuny od władzy, byli tak określani – oszołomy, ciemnogród, nieudacznicy, sfrustrowani, zakompleksieni, niewykształceni. W tym poniżaniu wyborców partii patriotycznych przodował ówcześnie najważniejszy tytuł frontu propagandowego systemu postkomunistycznego – „Gazeta Wyborcza”. Dziś zmieniają się autorzy na jej łamach (redukcje objęły nawet najbardziej gorliwych weteranów i coraz mniej tam doświadczonych dziennikarzy) – ale styl myślenia i pisania o Polakach, którzy mają inne poglądy niż narzucane przez trzecie pokolenie stalinistów, jest ten sam. To, co różni teraźniejszość od epoki lat 90. i nieco późniejszych, to stopień nienawiści. Program szczucia i agresji realizowany od lat przez POstkomunę powoduje, że politycy i działacze tego środowiska zaczynają otwarcie mówić o potrzebie anihilacji przeciwników politycznych z życia publicznego oraz… ich wyborców. Te zapowiedzi – jak posła Łąckiego pod moim adresem w programie TV Republika – o potrzebie „wyeliminowania” mnie z życia publicznego padają niemal każdego dnia od któregoś z polityków partii Tuska. I są prawdziwe – o to przecież zawsze chodziło komunie i o to chodzi dziś jej spadkobiercom. Ale pogarda wobec wyborców PiS, którzy mają nie mieć w tym planie swej reprezentacji politycznej, wzbogacona została ostatnio o narzędzia wprost z czasów stalinowskich, które mają zniszczyć to, co Polaków spaja. Propagandyści POstkomuny nie zawahali się sięgnąć po materiały wypracowane przez środowiska ich ojców i dziadków z komunistycznych służb bezpieki i zaatakowali ideały i wartości, które budują polską wspólnotę. Ba, udało im się to skutecznie! Dzięki akcji wymierzonej przeciw Janowi Pawłowi II ponad 30 proc. Polaków uwierzyło, że Święty ma na sumieniu tuszowanie przestępstw pedofilii. To jest przerażająca miara siły komunistycznej bezpieki we współczesnej Polsce. Z drugiej strony naród się broni – tłumy Polaków na marszach i koncertach zorganizowanych w rocznicę śmierci Jana Pawła II, powszechność różnych akcji w Jego obronie i spontaniczność w ich organizowaniu są budujące. Niemniej różne, mniej lub bardziej podłe wypowiedzi polityków POstkomuny i jej medialnych funkcjonariuszy sprawiają, że wyborcy tej partii zaczynają myśleć tak, jakby zaprogramował to Departament IV SB. Pogarda dla wierzących i dla ludzi Kościoła staje się w tym środowisku coraz częstsza i coraz bardziej modna. Jest to przede wszystkim udziałem tzw. elit z wielkich miast, a także kolejnego pokolenia zainstalowanych nad Wisłą przez Stalina dynastii, uważających się za właścicieli PRL, a potem III RP, a także dokooptowanych do ich sposobu myślenia, sformatowanych na „europejskość” nowych Polaków. Mnóstwo ich widać na portalach społecznościowych, gdzie wyrażanie pogardy wobec ludzi i wyborców PiS jest przyjętą formą stylu bycia. Znów – niby nic nowego, jednak ekspresja w wyrażaniu tej nienawiści przekracza dotychczasowe skale, w jakich występowała. Gdy spojrzeć na to zjawisko – świadomie generowane przez Donalda Tuska i jego partię – w kontekście wojny Rosji z Ukrainą i jej działań przeciw Polsce, można dojść do smutnego wniosku. POstkomuna bierze udział w wojnie hybrydowej z Polską, jest jej niezwykle skutecznym narzędziem. Zaszczepianie otwartej pogardy wobec znacznej części Polaków jest jednym z rodzajów amunicji w tej wojnie.