Ma ona polegać na trzymaniu się sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Co w tym złego, trudno powiedzieć. Jest on w interesie zarówno Warszawy, jak i Waszyngtonu. Obie strony to wiedzą. Mimo ostrzeżeń krytyków jednowektorowości Trump nie naruszył tego sojuszu. Nie naruszy go też zapewne Biden. O co więc chodzi krytykom rzekomej jednowektorowści? Zaskakujące, że często krytyka dobrych relacji z USA łączy się z krytyką dobrych relacji z Litwą i Ukrainą. A te zdają się uwierać przede wszystkim Rosję. Może więc chodzi nie o to, że Warszawa kieruje się jednym wektorem. Może chodzi o to, że jest on źle skierowany. Źle, to znaczy nie w stronę Moskwy.