Ostatnie dni nie były udane dla Tuska i jego szajki. Sondaże lecące na łeb, na szyję. Największe osiągnięcie tej władzy, czyli pociąg do Chorwacji, zepsuło się niewiele po starcie. W końcu – i to chyba najważniejsze – Giertychowi i Bodnarowi „udało się” zebrać pod Sądem Najwyższym, by protestować przeciwko „sfałszowanym wyborom", zaledwie około 30 smutnych pogrobowców po KOD-zie i tym podobnych organizacjach, w tym ewidentnie bardzo już zmęczonego Kijowskiego. Warto zauważyć, że demonstracja w obronie demokratycznych wyborów, odbywająca się w tym samym miejscu, zorganizowana przez Kluby „Gazety Polskiej”, była wielokrotnie większa. Dysproporcja między liczbą uczestników tych dwóch zgromadzeń, a zwłaszcza jasny sygnał, że są ludzie gotowi własną piersią bronić Sądu Najwyższego przed trollami Giertycha, na pewno ostudziły zapędy tej patowładzy. Miałem szczęście być na wspomnianej demonstracji Klubów „GP” i chciałem się podzielić z czytelnikami dwoma obrazkami. W pewnym momencie do naszej grupy podeszła „Babcia Kasia”. Jej cel był oczywisty. Chamstwem i agresją usiłowała sprowokować ludzi. Nie udało się, nikt nie zareagował. W końcu, zrezygnowana i wściekła z powodu tego niepowodzenia... sama zaczęła szarpać się z policją. Drugi obrazek. Wśród demonstrujących swobodnie przechadzała się dziennikarka TVN-u. Nikt jej nie zaczepiał, nie atakował, nikt nie wyzywał od najgorszych, nie groził. Przypomnijmy więc, jak zachowywało się bydło z Silnych Razem wobec dziennikarzy prawicowych, w tym z Republiki. Plucie, szarpanie, ciosy, najgorsze wyzwiska, także wobec kobiet. Szczerze napiszę, że dla mnie to jest właśnie ich największa porażka, a nasze zwycięstwo, z którego powinniśmy być dumni. Z tego, jak daleko nam do Giertycha i jego trolli. Co wiąże się jednak z kolejną kwestią: musimy pamiętać, żeby – nieważne jak będą nas prowokować – nigdy nie stoczyć się do ich poziomu.
Wciąż przegrywają
Musimy pamiętać, żeby – nieważne jak będą nas prowokować – nigdy nie stoczyć się do ich poziomu.