Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

W co grają reseciarze

Po kuriozalnej konferencji Stróżyka media na pasku PO w większości wiernie zachwycały się tymi bredniami oraz podawały je dalej.

Ten dość jednolity front medialny został jednak „przełamany”, i to – co wręcz szokujące – przez portal Onet. To tam mogliśmy przeczytać zaskakujący tekst, w którym punkt po punkcie wykazano kłamstwa, manipulacje oraz rozmaite absurdy narracji Stróżyka i jego mocodawców z Platformy o „prorosyjskim PiS-ie”. Ta sytuacja była na tyle dziwna, że została odnotowana przez media prawicowe, które ogłosiły, że nawet Onet nie wytrzymał takiego natężenia bredni. Problem w tym, że wspomniany artykuł jest równie groźny i kłamliwy, a może nawet bardziej, niż brednie Stróżyka. Z jednego powodu – fałszywej symetrii, jaką prawie w każdym zdaniu autor z Onetu zaznacza między narracją o proputinowskim PiS-ie i twierdzeniami o prorosyjskiej działalności czołowych polityków PO. Okazuje się więc, że z perspektywy Onetu podstawowym grzechem Stróżyka jest to, że jego „rewelacje” są równie wiarygodne, jak te Cenckiewicza i Macierewicza. Pomijam tu intencje autora portalu Węglarczyka. Być może naprawdę wierzy on w to, co pisze, być może nawet tego typu tekst wymagał pewnej dozy odwagi. Nie zmienia to jednak faktu, że jego narracja jest dla reseciarzy z PO skrajnie opłacalna. Im przecież nie chodzi o przekonanie wszystkich Polaków do bredni Stróżyka. Fanatyczny elektorat PO oczywiście łyknie całość, ale dla większości Polaków rewelacje Stróżyka czy Piątka, bo przecież to ten sam poziom, są niestrawne. Więcej, gdyby faktycznie Platformie zależało na przekonaniu większości społeczeństwa, wymyśliliby bardziej wiarygodne kłamstwa i lepszych ich przekazicieli. Cel PO jest inny. Chodzi o stworzenie wrażenia, że każdy jest umoczony, że na każdego, jeśli chodzi o kwestie rosyjskich wpływów, można coś wyciągnąć. Więcej, że sam ten temat jest domeną wariatów, przestrzenią ciągłej awantury, w której nikt nie jest do końca „czysty”. W tym kontekście artykuły takie jak ten z Onetu są wyjątkowo wręcz niebezpieczne.

 



Źródło: Gazeta Polska

Dawid Wildstein