„Pracuję” – może zameldować. Ale trudno dopatrzeć się w tym, co robi i mówi, entuzjazmu i optymizmu. Być może chodzi tylko o to, że słynący z upodobania do cygar i haratania w gałę polityk został przez kampanię zmuszony do pracy – i nie lubi tego. Ale popełnia przy tej wysilonej aktywności błędy, które raczej zaważą na jego klęsce. Niedawna deklaracja, że nazajutrz po ewentualnym zwycięstwie uruchomi pieniądze z KPO – blokowane dotąd przez Brukselę i Berlin – jest przecież kompletnym podłożeniem się: pokazaniem czarno na białym, że środki te blokowane są Polsce z powodów czysto politycznych. Lider POstkomuny osobiście zaświadczył o istniejącym mechanizmie, który ma wpłynąć na wybory w Polsce: jeśli Tusk wygra, będą pieniądze – póki nie rządzi, pieniędzy nie dostaniemy. Sprawa postawiona jest jasno – reprezentuje on interesy zewnętrzne i gdy będą one realizowane, to spróbuje coś dla Polski załatwić. To „coś” będzie miało oczywiście swoją cenę, o której lider POstkomuny już nie wspomina. Może więc ze względu na jej wielkość woli tych wyborów nie wygrać?
Tusk patriota? Wyłożył się ws. KPO
Wcale nie jest pewne, że Donald Tusk chce wygrać wybory parlamentarne. Najwyraźniej ma takie zadanie – spina się, rzuca mocne oskarżenia, wyrzuca z siebie na każdym spotkaniu potoki nienawistnych słów.