Media, w tym polskie, obiegła sugestia o rzekomej radykalnej zmianie nastawienia Chin do Rosji. Świadczyć miało o tym głosowanie Chin za rezolucją ONZ o współpracy z Radą Europy, tam zaś, w niezwykle obszernym dokumencie, wśród zadań Rady, a nie ONZ, wspomniano o zadaniach związanych z agresją Rosji na Ukrainę.
Tymczasem strategicznym celem Chin, jak i Rosji jest wyeliminowanie lub znaczne osłabienie obecności USA w Europie i współpracy transatlantyckiej. Służą temu wizje wielce lukratywnej współpracy gospodarczej roztaczane przed Niemcami oraz łechtanie imperialnych iluzji Francuzów, a szczególnie ich prezydenta cierpiącego na mania grandiosa. Do tego doszła chęć zatarcia złego wrażenia po nazbyt szczerej wypowiedzi ambasadora ChRL w Paryżu, który postawił znak zapytania nad suwerennością krajów powstałych po rozpadzie ZSRS. Znamienne, że zaledwie dzień po tym głosowaniu Chiny i Rosja podpisały istotną umowę o współpracy morskiej, co świadczy o zacieśnianiu relacji. Na tę chińską grę pozorów nie dało się nabrać NATO, które ogłosiło zamiar otwarcia biura łącznikowego w Tokio oraz konsultacje z Koreą Płd., Australią i Nową Zelandią, traktując Chiny jako nowe wyzwanie globalnego bezpieczeństwa.