Rosja nacierając na Ukrainę, przy akceptacji Chin, rozpoczęła kruszenie powojennego ładu, opartego na dominacji USA. Za chwilę mogą wybuchnąć kolejne fronty amerykańsko-azjatyckiej rywalizacji.
Mimo buńczucznych zapowiedzi zmiażdżenia Ukrainy i wymazania jej z mapy Europy za naszą wschodnią granicą wciąż żadnej ze stron nie udaje się uzyskać dominującej przewagi. Od początku inwazji Ukraińcy bronią się dzielnie, głównie dzięki pomocy płynącej z Zachodu, choć na terenach przyfrontowych problemy narastają. Przypomniał o tym biskup Zaporoża Jan Sobiło, który poprosił Polaków o wsparcie. W tych regionach coraz więcej firm bankrutuje, trudniej o pracę, więc narastają problemy społeczne. Drożeje żywność i zaczyna jej brakować, szczególnie dla najuboższych.
Ukraina jednak skutecznie odpiera kolejne rosyjskie ofensywy, w których agresor nie szczędzi siły ludzkiej. Podobnie jak miało to miejsce podczas II wojny światowej, Rosjanie posuwają się mozolnie naprzód dlatego, że dowództwo poświęca swoich żołnierzy. Media społecznościowe są pełne wstrząsających relacji, w których nawet ranni, nie odzyskawszy pełni sił, są ponownie rzucani do samobójczych szturmów. Poprawia się także sytuacja na ukraińskim niebie. Koalicja, która wspiera w tym względzie Kijów, to 11 krajów, m.in. Polska. Docelowo walczącym zostanie przekazanych 79 samolotów F-16, których część powoli już dociera na miejsce. Pozwoli to choć częściowo ograniczyć rosyjskie ataki, jednak całościowo nie zmieni sytuacji na froncie. Wzmocnienia wciąż wymaga obrona przeciwlotnicza.
Sytuacja jest dynamiczna. Rosjanom nie udało się zdobyć Charkowa, więc przerzucili swoje wojska na kierunek doniecki. Tam zajęli wieś Wesełe i zaczęli atakować w kierunku Pokrowska. Sytuacja jest krytyczna dla obrońców niepodległego kraju. Niemieckie media donoszą, że Zachód chciałby jak najszybciej zakończyć wojnę, bez względu na jej rozstrzygnięcie. Nikt nie traktuje na poważnie możliwości odbicia przez Kijów zajętych terenów. Skutecznym straszakiem jest także broń jądrowa, której użycie otworzyłoby nowy rozdział konfliktu.
Nikt nie kryje nawet, że decydują kwestie ekonomiczne, a to, czy Ukraina odzyska utracone ziemie, jest kwestią drugorzędną. Zachodni politycy obawiają się kryzysu. Na Ukrainie brakuje prądu na skutek zniszczenia infrastruktury krytycznej. Kraje Unii ponoszą też duże koszty pomocy, cierpią na skutek ograniczeń w handlu i chciałyby wrócić do formuły business as usual. Dlatego większość chciałaby pokoju za wszelką cenę, zawieszenia broni, impasu. Odmienne nastroje panują w państwach Trójmorza. Europa Środkowo-Wschodnia doskonale sobie zdaje sprawę, że pozorne zawieszenie działań zbrojnych niczego dobrego nie wróży. Rosja może znów zaatakować i pokusić się o atak na któryś ze słabszych krajów regionu. Częściej mówi się o Mołdawii, ale także o krajach bałtyckich.
Coraz większe napięcie zauważalne jest na Bliskim Wschodzie. Izrael dokonał zuchwałego zamachu na Ismaila Haniję, lidera politycznego skrzydła Hamasu w Teheranie. Wcześniej w Bejrucie zginął Fauda Szukra, szef sztabu wojskowego Hezbollahu. Szukra został trafiony pociskiem manewrującym, gdy przebywał w dzielnicy Dahijeh, uznawanej za bastion Hezbollahu. Jednak to, co przelało czarę goryczy, to zamach w Teheranie, tuż po zaprzysiężeniu nowego prezydenta Iranu. Hanija przebywał w budynku należącym do Korpusu Strażników Rewolucji. Ładunek wybuchowy musiał być przemycony dużo wcześniej i zdetonowany zdalnie przez agentów Mossadu. Atak został określony przez Iran jako policzek, który spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią świata arabskiego.
Mimo że Teheran chciałby uniknąć otwartej wojny regionalnej, to musi zdecydować się na konkretną odpowiedź. Najbardziej prawdopodobny jest zmasowany atak rakietowy z wielu kierunków, który sparaliżowałby dość szczelną obronę przeciwrakietową Izraela. Poprzednie tego typu ataki nie przyniosły jednak spektakularnych rezultatów. Gdyby jednak przyłączyły się do niego Hamas, Hezbollah i jemeńscy Huti, Tel Awiw mógłby mieć problem. Dodatkowe siły w rejon konfliktu wysłali Amerykanie. Widać wyraźnie, że Białemu Domowi nie udaje się powstrzymywać zapędów premiera Beniamina Netanjahu. Szef izraelskiego rządu nie ma też najwyższych notowań na własnym podwórku i stara się, jak może, odwlec odsunięcie od władzy. Chce zwycięskiej wojny z Hamasem i neutralizacji największego wroga w regionie – Iranu.
Choć Izrael już wcześniej dokonywał zuchwałych egzekucji na wrogim terenie, to teraz wydaje się, że miarka się przebrała i cały świat arabski, łącznie z Turkami, którzy ostatnio postraszyli, że mogą wkroczyć do Izraela, powitałby krwawy odwet z entuzjazmem. Tel Awiw mógłby liczyć na swoich sojuszników – nie tylko USA, ale także Wielką Brytanię, Francję i Jordanię. Amerykanie trzymają w gotowości lotniskowiec Theodor Roosevelt oraz grupę desantową szybkiego reagowania. W rejon przerzucane są także myśliwce. Najgorszym ze scenariuszy jest otwarta wojna Izraela z połączonymi siłami Iranu i Hezbollahu. Odwleka się także zawieszenie broni z Hamasem. Sytuacja eskaluje, a świat przygotowuje się na najgorsze.
Napięta sytuacja narasta także w Europie. Po Francji, gdzie zamieszki na tle rasowym należą już do codzienności, dramatyczna sytuacja jest także w Wielkiej Brytanii. Punktem zapalnym było zabójstwo trzech małych dziewczynek, Bebe King, Elsie Stancombe i Alice Aguiar, w Southport przez czarnoskórego migranta, 17-letniego Axela Rdakubana, pochodzącego z Rwandy. Agresor zabijając dziewczynki uczestniczące w kursie tańca, zranił jeszcze 10 innych osób. Wydaje się, że masa krytyczna migracji w tym kraju została przekroczona. Kraj opanowany jest przez muzułmańskie gangi, które zaczęły otwarcie walczyć z rdzennymi Brytyjczykami za pomocą noży i maczet. Policja stanęła po stronie migrantów, pacyfikując protestujących. W wielu miastach zaczęto plądrować sklepy i palić restauracje należące do migrantów z Bliskiego Wschodu.
Starcia opanowały Liverpool, Hull, Bristol, Manchester, Blackpool, Stoke i Belfast. Do zamieszek doszło także w Londynie. W stolicy Irlandii Północnej przeciwko migrantom wystąpili wspólnie, wrodzy dotychczas sobie, katolicy i protestanci. W Rotherham uczestnicy demonstracji wdarli się do hotelu z nieleganymi imigrantami. Media mówią już o małej wojnie domowej. W obronie migrantów stanęła skrajna lewica. Aresztowanych zostało ponad 100 osób.
Wszystkie opisywane wydarzenia ostatnich tygodni mają wspólny wątek – wystąpienie Rosji i Chin przeciwko jednobiegunowej dominacji USA i UE. Masowa migracja jest jedną z tych broni, która ma destabilizować Zachód. W niektórych miastach Wielkiej Brytanii ludność kolorowa staje się większością. Wyspy są drugim regionem Europy, w którym wybuchają wewnętrzne problemy. Podobne napięcia mogą ogarnąć wkrótce Niemcy. W ten sposób Rosjanie od lat chcą wprowadzić chaos na Starym Kontynencie.
Wszystkiemu ze spokojem przyglądają się Chiny. USA muszą pomagać Ukrainie. Uwaga dotycząca bezpieczeństwa skoncentrowana jest na Wschodzie. Doprowadza to do wielu konfliktów społecznych w krajach Unii Europejskiej. Za rogiem czai się recesja. Europejczycy biednieją i występują przeciw politykom. Chaosu dopełniają gangi. Równolegle rozpoczyna się konflikt na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone muszą angażować się w kolejnym regionie, pomagając sojusznikowi z Izraela. Wydaje się więc, że Pekin tylko czeka na właściwy moment, aby upomnieć się o Tajwan. Wówczas konflikt globalny możemy w zasadzie uznać za rozpoczęty.