Nawet nie chcę sobie wyobrażać jazgotu, jaki zapanowałby wśród liberałów, gdyby niedawny prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podejmował w rosyjskich sprawach decyzje podobne do tych, jakie dziś podejmuje Joe Biden. Choćby w kwestii gazociągu Nord Stream 2. Mielibyśmy do czynienia z festiwalem nieustannych oskarżeń i triumfalnego wołania, że Donald Trump w końcu „zrzucił maskę” i objawił się w pełni jako przyjaciel Władimira Putina.
Dziś, gdy obecny przywódca Stanów Zjednoczonych, polityk demokratów, wyłącza kolejne bezpieczniki w relacjach USA–Rosja, nie słyszymy po liberalnej stronie żadnych lamentów. I to z dość jasnych przyczyn: dla nich to wszystko jest w porządku, nie tylko dlatego że uderza w energetyczne starania obecnego polskiego rządu, lecz także świetnie współgra z interesami Niemiec. Głupota i krótkowzroczność? To liberałów strategia dla Polski. Oni myślą, że tylko niemiecka kuratela i gra pod interesy Berlina zapewni nam bezpieczeństwo. To strategia na pozbycie się podmiotowości i wyrzeczenie się własnej polityki geoekonomicznej. Jeszcze jedno: jakie w tym wszystkim miejsce Konfederacji, która przymierza się do sojuszu z Donaldem Tuskiem?