Uwagę miłośników historii zakulisowych przykuła ostatnia informacja o udziale Radka Sikorskiego wraz z małżonką w posiedzeniu grupy Bilderberg.
Wielka mi nowość… Tkwią w tym od dawna, a nasz minister jest nawet członkiem komitetu zarządzającego tego ciała, którego założycielem był nasz tajemniczy Józef Retinger, zwany kuzynkiem diabła. Pierwsze spotkanie tej grupy, zrzeszającej najbardziej wpływowych ludzi świata, której sekretarzem został właśnie Retinger, odbyło się w Holandii w roku 1954. Od tego czasu wiadomo, gdzie się spotykają, kto w tych spotkaniach uczestniczy, choć nie wiadomo po co. W roku 2019 doproszono tam Rafałka Trzaskowskiego. Może po to, by nominować go na prezydenta Polski. Osobiście uwielbiam spiskowe teorie. Świat bez nich byłby nudny jak instrukcja obsługi sedesu. Jest bowiem historia prawdziwa i historia medialna, fasadowa. Ta prawdziwa w dużej mierze toczy się za kulisami, gdzie działają przede wszystkim tajne służby. Spiski są solą dziejów, bez masonerii nie byłoby przecież rewolucji francuskiej, bolszewickiej. Spiski miały bowiem przedziwną tendencję zwracania się przeciwko swoim założycielom, o czym boleśnie przekonał się protektor wolnomularstwa, książę Filip Orleański, wkładając głowę pod gilotynę, czy Lew Dawidowicz Trocki, kiedy w jego czerepie utkwił czekan Ramona Mercadera. Można oczywiście śmiać się z wyobrażeń, jak to prof. Geremek w masońskim fartuszku z kielnią i cyrklem buduje z bratem Jaruzelem podstawy III RP, albo że Olek wszystkich Polaków na zebraniu grupy Bilderberg odbiera zgubiony ongiś w Moskwie dyplom magistra. Genialność spisków polega na tym, że podobno ich nie ma – do dziś nie wiadomo, kto kazał zabić Kennedy’ego, kto wykończył premiera Sikorskiego i kto jest autorem tragedii w Smoleńsku. Dlatego zdecydowanie lepiej wierzyć, że Elvis żyje, a Beatlesi śpiewają w ukryciu.