Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Ewa Polak-Pałkiewicz
02.11.2025 07:00

Siewcy strachu

Już sto lat temu w wielu środowiskach ludzi zamożnych na Zachodzie było w złym tonie posiadanie gromadki dzieci – kojarzyło się to z nędzą i zacofaniem. Portret wielodzietnej matki w łachmanach straszył w powieściach i filmach.

Wkrótce ruszyły do boju rewolucyjne szwadrony, w ślad za hasłami, które nakazywały, by dorośli wydajnie pracowali w kopalniach i fabrykach, harowali w kołchozach zamiast zajmować się takimi głupstwami jak dzieci. Siewców strachu przed dziećmi przybywa dziś w postępie arytmetycznym. Czas przeciwstawiania się „martwej tradycji” przedłuża się i przybywa młodych, którzy choć nie uważają się za potomków tamtej ideologii, czują wstręt i niechęć do dzieci, które mogłyby urodzić się z „ich związku”. Cóż, gdyby tego rodzaju mentalność zapanowała już wcześniej, nie byłoby św. Bernardety z Lourdes, urodzonej w więzieniu, pochodzącej od chorowitych rodziców św. Teresy z Lisieux (jej matka straciła troje dzieci z rzędu), ani św. Katarzyny ze Sieny, 23. dziecka rodziny farbiarzy. Święci, którym dano się narodzić, mogliby dużo więcej powiedzieć o tym, czym jest stan chorobliwego lęku przed dzieckiem, określany dziś uprzejmie mianem kryzysu.