Władza miała obowiązek poinformować o ustaleniach prokuratury zwierzchnika Sił Zbrojnych, który o odkryciu dowiedział się – jak my wszyscy – z „Rzeczpospolitej”. To nie jest akceptowalne funkcjonowanie państwa. Prokuratura już w ubiegły czwartek w lokalnych mediach dementowała, by na dom w Wyrykach spadł dron. Kwestią czasu było, kiedy zgotuje się afera, skoro wiceminister Marcin Bosacki na Radzie Bezpieczeństwa ONZ pokazywał całemu światu dach jako symbol uderzenia bezzałogowców. Teraz Donald Tusk broni się, zasłaniając się rzekomymi atakami na żołnierzy. Nikt normalny nie ma do nich pretensji, to oczywiste. Ale to przez was, politycy z rządu, rosyjska propaganda miała używanie, rozpowszechniając kłamstwa o opadach, które doprowadziły do zerwania dachu. Teraz trudno o zaufanie do oficjalnych komunikatów w chwilach kryzysu. Takie są skutki waszej nieudolności.
Rakieta, a nie dron
Na dom w miejscowości Wyryki nie spadł dron, lecz rakieta typu powietrze-powietrze, wystrzelona przez F-16 do rosyjskiego bezzałogowca. Na szczęście nikomu nic się nie stało. I nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie szkodliwa zmowa milczenia rządu, która – co gorsza – objęła też prezydenta Karola Nawrockiego i BBN.