Zamiast pokazu siły Zachodu igrzyska olimpijskie, mimo pochwał progresywnych mediów, okazały się raczej pokazem francuskiej prowincjonalności i jałowości naszych zachodnich sporów politycznych.
Otwarcie było nachalną ideologiczną zemstą francuskiej lewicy na narodowej prawicy, która śmie politycznie rosnąć w siłę z wyborów na wybory. „Wysublimowanej” treści nie zrozumiała światowa publika i często ceremonii otwarcia nie pokazywały w ogóle zagraniczne stacje, w tym główny nadawca amerykański NBC. Zawody pełne też były technicznych niedociągnięć: brak klimatyzacji, kiepskie jedzenie, niewygodne łóżka, zbyt płytki basen, brudna Sekwana. Organizatorom nie udało się też rozwiać wątpliwości w związku z udziałem kilku sportowców o męskich cechach. Dodatkowo do rangi symbolu urasta to, że chodzi o dwa złote medale w sportach walki, w których zawodnik mający genetyczną przewagę może oponentce naprawdę zrobić krzywdę. Krótko mówiąc, klapa. Europa z Paryżem na czele uważa oczywiście, że jest pępkiem świata. Coraz bardziej jest jednak sennym skansenem, któremu wydaje się, że w czymś tam USA i Chiny dogania. Aby było inaczej, trzeba stanowczo odbić wspólną europejską kulturę z rąk kawiorowej, jak mawiają we Francji, lewicy.