W pełni zgadzam się z takim planem Sojuszu. Problem tylko w tym, że powinien być on wdrożony w życie minimum dwa, trzy lata temu. Wojna hybrydowa, którą prowadzi Władimir Putin, nie wybuchła wczoraj. To skrupulatnie zaplanowana operacja, obliczona na wiele lat. Grożenie palcem, składanie dyplomatycznych protestów przez Zachód i wzywanie do zaprzestania eskalacji wzbudzały jedynie potężny ból brzucha na Kremlu. Ze śmiechu. Reagowanie po fakcie, jak miało to wielokrotnie miejsce, także nie sprawiło, że Rosja nagle przystopowała. Wręcz przeciwnie. Najprostsza zasada mówi, że skoro coś działa, to po co to zmieniać. I rosyjski agresor chętnie tę zasadę stosuje. Mnogość wrogich aktów wobec Zachodu musi wreszcie wymusić bardziej zdecydowaną reakcję. Inaczej wschodnia flanka NATO cały czas będzie dostawała po głowie. Coraz mocniej i coraz częściej.
Potwierdzić, że jest się silniejszym
Odpowiedź NATO na rosyjskie cyberataki, operacje sabotażu i chroniczne naruszanie przestrzeni powietrznej krajów członkowskich ma być bardziej stanowcza i agresywna. Taką deklarację w jednym z wywiadów złożył niedawno szef Komitetu Wojskowego NATO adm. Giuseppe Cavo Dragone.