W gąszczu wielu ważnych informacji i wydarzeń umknęła opinii publicznej taka oto ciekawostka, że sąd prawomocnie oddalił pozew pani Joanny z Krakowa przeciwko interweniującym w ub.r. policjantom. Sprawa zrobiła się głośna, gdy materiał o kobiecie zrobiła stacja TVN.
Oskarżono publicznie funkcjonariuszy i polskie państwo pod rządami PiS o to, że „zaglądano do majtek” i chciano ukarać zrozpaczoną pacjentkę w związku z zażyciem środków wczesnoporonnych. Po 1,5 roku od rozpętania afery na cały kraj okazało się, że sąd nie dał wiary aktywistce. „Gazeta Wyborcza” stwierdziła, że decyzja jest oburzająca, bo na sali rozpraw wprost wytknięto pani Joannie chęć zaistnienia w mediach. Jednym słowem: nic w tej historii nie trzymało się kupy. Łzawa opowieść i szum wywołany materiałem TVN24 wystarczyły, by Donald Tusk ogłosił marsz „miliona serc” i podkręcał temperaturę wśród swoich zagorzałych zwolenników. Lider KO szybko zorientował się, że ma do czynienia z prowokacją – dlatego już pani Joanny na wiec nie zaprosił. Kobieta została politycznie wykorzystana, a następnie słuch o niej zaginął.