Putin piętrzy żądania, gra na czas, a w międzyczasie realizuje strategię napędzania własnej machiny wojennej. Nie po to poleciał do Pekinu, gdzie goszczą również jego strategiczni sojusznicy – Korea Północna oraz Iran – by popatrzeć sobie na paradę wojskową i przemarsz żołnierzy. Oś zła przeciwko Zachodowi umacnia się, a decyzje podjęte na tego typu spotkaniach mogą wpłynąć na drastyczne zaostrzenie sytuacji geopolitycznej, która już teraz wrze niczym woda w garze. Szef NATO po raz kolejny ostrzegł o rosnącym zagrożeniu dla wszystkich europejskich stolic, które mogą zostać dosięgnięte przez rosyjskie rakiety. Mark Rutte z pewnością nie sieje przysłowiowej popeliny, lecz próbuje wybić z europejskich głów resztki naiwności, że na wschodzie faktycznie myślą o zakończeniu wojny i porozumieniu, które zagwarantuje nam wszystkim względne bezpieczeństwo.
Oś zła się umacnia
Rosja nie ma interesu w zakończeniu wojny na Ukrainie. Kreml patrzy, jak Zachód dyskutuje, szuka rozwiązań i ścieżek pomocy Kijowowi, a równocześnie wojska Putina atakują kolejne ukraińskie terytoria, siejąc terror i zniszczenie. Zresztą Moskwa już zapowiedziała, że nie uzna żadnego dokumentu podpisanego przez Ukrainę.