Do tego jeszcze wywiad Tuckera Carlsona z Władimirem Putinem, w którym rosyjski satrapa zapewnia, że nie chce dalszych podbojów. Wszystko to zapowiada nowy reset za cenę części ukraińskiego terytorium. Ulga bierze się zaś stąd, że publicznie całą winę będzie można zrzucić na Donalda Trumpa i Amerykanów. Do tego jeszcze dobrze będzie postraszyć polską opinię publiczną, mówiąc jej, że przy tak nieprzewidywalnej postawie Waszyngtonu pozostają tylko Niemcy, a do tego federalizacja UE. Dlatego Donald Tusk nie próbował dyskretnej dyplomacji, tylko uderzył, kiedy poczuł, że Amerykanie się wahają. To nic, że nasze bezpieczeństwo w Polsce wciąż zależy w dużej mierze od USA, a polityka wschodnia Scholza i Merkel naraziła nasz region egzystencjalnie. Tusk zdecydował się uderzyć w sojuszników, którzy nieraz ratowali nas z opresji, zamiast w dwulicowych „przyjaciół”, którzy w biedzie wielokrotnie nas zawiedli. Oby Polacy okazali się mądrzejsi od kalkulacji cynicznego demagoga.