Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jakub Maciejewski
17.12.2025 13:00

Nowa kampania wrabiająca Polaków w Holokaust

Profesor Jan Grabowski, znany konfabulant, przekłamujący dzieje Holokaustu na ziemiach polskich, wraz z małżonką Katarzyną Grabowską, de domo Markusz, opracował nową kampanię mającą na celu zniekształcenie historii zagłady Żydów. Teraz nowym celem walki o pamięć będzie obóz zagłady w Treblince.

Muzeum w Treblince doprowadza Jana Grabowskiego do szału już od dawna – samym swoim istnieniem. Swoją kampanię przeciwko upamiętnieniom w tamtym miejscu rozpoczął on z początkiem 2022 r., wkrótce po tym, jak Instytut Pileckiego odsłonił tam pomnik Jana Maletki – kolejarza, który został zastrzelony przez Niemców podczas noszenia wody Żydom czekającym w wagonach towarowych na dalszą część transportu. Grabowski na łamach „Gazety Wyborczej” stwierdził wówczas, że kolejarze pokroju Maletki nie nosili wody Żydom z powodów humanitarnych, tylko za pieniądze, i robili to za przyzwoleniem okupanta. Widać, że historyk nie bardzo łączy fakt, że skoro Niemcy Maletkę zabili, to znaczy, iż kolejarz nie współpracował z nimi w zakresie handlu z więzionymi Żydami, a po prostu próbował im pomóc. Postawienie pomnika kolejarzowi Grabowski nazwał „skandalem”. Teraz jednak celem w Treblince są inne upamiętnienia, których modyfikacja ma przynieść konkretne owoce polityczne.

Walka o nazwy miejscowości na głazach

Celem ataku są teraz głazy, na których wypisano nazwy tych miejscowości, z których Żydzi trafili do Treblinki. 7 września 2025 r. do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zostało wysłane przez Grabowskiego pismo w tej sprawie. W punkcie 2 listu autor pisze: „Na terenie obozu znajdują się kamienie, które symbolizują wspólnoty żydowskie, których członków wymordowali w Treblince. Jak się okazuje, pewien czas temu ktoś dołożył tam dwa głazy z napisami »Jedwabne« i »Radziłów«. Jak Pani wie, Żydzi Jedwabnego i Radziłowa nie zginęli w Treblince, lecz zostali zamordowani przez swoich polskich sąsiadów. Wzywam Panią Minister do jak najszybszego usunięcia tych głazów”. Po wymianie pism między urzędami wojewoda mazowiecki Mariusz Frankowski wyraził zgodę na usunięcie nazw tych dwóch miejscowości – zgodnie z apelem Grabowskiego. Jest to o tyle niepoważne, że głazy są częścią wielkiej instalacji – upamiętnienia autorstwa Franciszka Duszeńki, profesora Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych (1925–2008). Zatem list Grabowskiego zmienia pomnik artysty, który wyraził pamięć nie tylko jako twórca, ale i ofiara niemieckiego totalitaryzmu, a decyduje o tym wojewoda po studiach politologicznych. Swoboda, z jaką urzędnicy ingerują w sztukę i historię, pozwoli wkrótce na dowolne interpretacje, może wymaże się postać Ulricha von Jungingena z obrazu Jana Matejki, bo jakiś Niemiec o to poprosi, a minister Cienkowska się pod taką prośbą podpisze? 

Odsiecz dla Grabowskiego

Michał Bilewicz, autor książek o recepcji Holokaustu, usprawiedliwia wojewodę, pisząc w mediach społecznościowych, że „Duszeńko stworzył pomnik Treblinki przed publikacją »Sąsiadów«, czyli przed książką Jana Tomasza Grossa”. Bilewicz jednak się myli – ani książka Grossa nie wymazała niemieckiej zbrodni w Jedwabnem, ani też Duszeńko – dożywszy przecież całej debaty nad książką Grossa – nie występował z postulatami zmiany swojego dzieła. Dlaczego więc zmieniać pomnik w miejscu pamięci po obozie zagłady? 

Z odsieczą Grabowskiemu i Bilewiczowi przychodzi Michał Trębacz, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, twierdząc, że „powodem decyzji o usunięciu napisów była rekomendacja Międzynarodowej Rady Treblinki dlatego, że na kamieniach umieszczano nazwy miejscowości, z których deportowano do obozu zagłady od 5 tys. osób”. Wypowiedź ta jest absurdalna na wielu płaszczyznach. Jak na osobę, która ma wykazywać się wrażliwością na tragedię Żydów, dziwnie uzasadnia usuwanie śladów pamięci dyrektor Trębacz. Czy cierpienie małych wspólnot żydowskich się nie liczy, nie jest warte głazu? Pomijając fakt, że każde życie jest bezcenne, to jak Żydowski Instytut Historyczny chciałby nazwać społeczności Żydów, które liczyły sobie „tylko” tysiąc osób, a zostały przez Niemców w obozie zamordowane? To jest nieważne? Tylko hurt się liczy? Ale nawet jeśli profesor Trębacz jest hurtownikiem pamięci, a pojedyncze ofiary (czy jedynie np. „czterotysięczne grupy”) nie odgrywają roli, i tutaj dyrektor się myli. Na głazach w Treblince jest bowiem wiele miejscowości, z których deportowano poniżej 5 tys. ofiar, jak np. Augustów, Busko-Zdrój, Dęblin, Drohiczyn, Góra Kalwaria – i setki innych miejsc! 

Po co komu głazy?

Sam fakt, że resort kultury i wojewoda mazowiecki zareagowali na kwestię dwóch głazów w Treblince, świadczy o randze sprawy. Ani Cienkowska, ani Frankowski nie wsparli się opiniami historyków w tej sprawie, a usunięcie upamiętnienia zostało przeprowadzone wbrew stanowisku Instytutu Pamięci Narodowej. O co tyle zachodu, dlaczego te dwa głazy są tak ważne? 

Te z pozoru drobne modyfikacje upamiętnień prowadzą do jednej wielkiej tezy Jana Grabowskiego – że Polacy rzekomo zamordowali w czasie II wojny światowej 200 tys. Żydów. Teza ta jest tak bezpodstawna, odcięli się od niej nawet warszawscy przyjaciele Grabowskiego – Barbara Engelking i środowisko Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Jednak Grabowski nie odpuszcza – otrzymawszy pieniądze z niemieckich instytucji (Institut für Zeitgeschichte), kontynuuje swoje opowieści. Do absurdalnej liczby 200 tys. ofiar rzekomo polskich morderstw Grabowski doszedł karkołomną matematyką – tylu Żydów nie znalazło się po II wojnie światowej ani żywych, ani w wykazach niemieckich zbrodni, a więc sprawcami „musieli” być Polacy. Żadne badania tego nie potwierdzają – nawet Grabowski nie przedstawia dowodów w tej sprawie. Aby więc osiągnąć tę liczbę, trzeba usunąć z listy niemieckich zbrodni setki tysięcy ofiar. Jak to zrobić? Można więc i tak – „unieważnić” cierpienie tych ofiar, które trafiły do Treblinki ze wspólnot mniejszych niż, cytując dyrektora Trębacza, 5 tys. 

Kolejny krok wrabiania Polaków w Holokaust rysuje się więc dość prosto i jednoznacznie – za przemysłowy i masowy wymiar zagłady odpowiadają bezpaństwowi „naziści”, ale za inne setki tysięcy śmierci – już konkretni Polacy. Co więcej, to ta druga zbrodnia jest gorsza, bo „przemysłowy” Holokaust był bardziej anonimowy, decydenci zostali skazani w Norymberdze lub w Izraelu, zaś rzekome polskie zbrodnie – jak to wynika z podkolorozywanych opisów Grossa, Grabowskiego czy Engelking – miały być spontaniczne, naturalne i żarliwe. Sprawa przybierze wkrótce bardziej urzędowy charakter – pięć miesięcy temu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego powołało Międzynarodową Radę Treblinki, wskazując tym samym, że to właśnie wokół tego miejsca pamięci będą dziać się przełomowe wydarzenia w zakresie upamiętnienia Holokaustu. I wkrótce po ukonstytuowaniu się tego gremium Jan Grabowski rusza do swojej kampanii mającej zmodyfikować stan wiedzy historycznej, zaś Michał Trębacz bagatelizuje mordy na grupach poniżej 5 tys. osób. Wszystko hurtem będzie zapisane na konto rzekomych polskich sprawców. 
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane