Gazeta Polska: Metoda na reset. O odpowiedzialności w sprawie Odry Czytaj więcej!

Niedyplomacja

Przyznać trzeba, że niektórzy dyplomaci wysłani do Polski jako reprezentanci swoich państw zachowują się dość niestandardowo.

Mark Brzeziński zasłynął już niektórymi posunięciami jasno dowodzącymi jego zaangażowania po stronie opozycji – ale ostentacja, z jaką to czyni, jednak zaskakuje.

Można tu wspomnieć na przykład zaproszenie do sektora z najważniejszymi politykami w Polsce wsławionego szczuciem na Polskę Barta Staszewskiego. Jak pamiętamy, ten działacz opozycji rozpowszechniał fałszywe informacje o jakoby istniejących w Polsce „strefach wolnych od LGBT”. Kłamliwa propaganda zaowocowała wieloma dyfamacyjnymi artykułami w prasie zachodniej oraz debatami i uchwałami przeciw Polsce w Parlamencie Europejskim. Można zrozumieć to, że ambasador USA jest zaangażowany w dbałość o interesy osób homoseksualnych oraz innych orientacji, niemniej w kontekście politycznym był to co najmniej nietakt. 

Innym działaniem noszącym znamiona co najmniej braku zrozumienia dla tradycji polskiej demokracji jest wysyłanie pism do parlamentarzystów z wyrażeniem niezadowolenia nad procedowanymi przez nich ustawami. Adresatem takiego pisma – w języku angielskim; Mark Brzeziński nie uznał za stosowne trudzić się tłumaczeniem na język polski – jest wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Cyfryzacji, w której trwają prace nad dostosowaniem prawa telekomunikacyjnego do dyrektywy europejskiej oraz wprowadzeniem zasady obowiązkowego dostarczania sygnału programów telewizji publicznej i 10 kanałów ogólnopolskich stacji komercyjnych w określonej kolejności. Właśnie ta kolejność jest źródłem zaniepokojenia pana ambasadora – wiadomo bowiem, że jeśli prawo to wejdzie w życie, wówczas TVN będzie mógł być najwcześniej na szóstym miejscu na pilocie telewizyjnym. Podobne ustawy weszły w życie w innych europejskich państwach i nie przypominam sobie, by jakikolwiek dyplomata pisał listy do tamtejszych parlamentarzystów w podobnej sprawie. 

Zdumiewające zachowanie zaprezentował ostatnio także inny dyplomata, wysłany nad Wisłę przez rząd w Berlinie Thomas Bagger. I znów – można zrozumieć, że ambasadora Niemiec nieco irytuje przypominanie przez Polskę intensywnej współpracy Niemiec z Rosją, wspólnych inwestycji, jak Nord Stream 1 i 2, rzeki pieniędzy, którą rząd w Berlinie skierował do Moskali, umożliwiając im gruntowne przygotowanie się do napaści na Ukrainę. W końcu sam przyznał jakiś czas temu, że to Polska miała rację, ostrzegając przed Moskwą, ale jej głos był ignorowany. Niemniej jego wpis na Twitterze w odpowiedzi na słowa ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, że Niemcy przyczynili się do wzmocnienia rosyjskiej armii, świadczy nie tylko o zupełnie niedyplomatycznym zirytowaniu, lecz także o ignorancji, jeśli chodzi o znajomość historii najnowszej. 

Thomas Bagger napisał bowiem do ministra Błaszczaka: „Czy Pan Minister wie, ile miliardów złotych Polska co roku przelewała do Moskwy w zamian za rosyjską energię?”. Wpisem tym przedstawiciel Berlina wywołał dyplomatyczny skandal – usiłował bowiem w istocie zarzucić Polsce, że z własnej woli – tak jak Niemcy – robiła interesy z imperium i także ponosi współodpowiedzialność. 

To oczywiste zakłamywanie rzeczywistości – jak wiadomo, Polska wyszła z PRL całkowicie uzależniona od dostaw z Rosji. Przez większość lat istnienia III RP władzę sprawowały środowiska postkomunistyczne lub z nimi związane i uniezależnianie od moskiewskiej ropy i gazu szło bardzo wolno. Faktyczne działania podejmowano zaś zawsze wtedy, gdy rządziły siły patriotyczne – obecny obóz Zjednoczonej Prawicy. Zarzucanie państwu wychodzącemu z kolonialnego zniewolenia, że przez lata było jeszcze zmuszone do kontynuowania zależności energetycznej, jest hipokryzją. Jest też kłamliwym przedstawianiem rzeczywistości, jakoby Polska mogła z dnia na dzień zerwać kontrakty na ropę i gaz – nie mogła, bo obowiązują zasady odstępstwa od umów i jesteśmy zobligowani polityką Unii Europejskiej w tej mierze. Nie przeszkadza to oczywiście stawiać tego typu zarzutów polskiemu rządowi przez totalną opozycję oraz przez niemieckiego ambasadora. 

Były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski zwrócił uwagę także na zwykły nietakt. – W żadnym państwie ambasador nie przekomarza się z wicepremierem państwa gospodarza – skomentował słowa Baggera. I słusznie pouczył reprezentanta Berlina:

– Proszę funkcjonować w ramach konwencji wiedeńskiej z 1961 roku. Proszę opamiętać się i wrócić do instrumentów dyplomatycznych: noty, wizyty wyjaśniające etc.

Ta zbieżność niefortunnych zachowań przedstawicieli kluczowych dla Polski państw jest czymś, co oczywiście musi martwić. Ilustruje nie tylko zaangażowanie dyplomatów w walkę polityczną w Polsce i wyraźne sprzyjanie opozycji. Jest też niestety świadectwem stanu tego, co myślą i czują oni wobec Polski. I w tym wypadku akcja poniżania i oczerniania naszego kraju przez totalną opozycję przynosi takie niefortunne, niedyplomatyczne efekty.           

 



Źródło: Gazeta Polska

Joanna Lichocka